<<< CZAS UCIEKA WIECZNOŚĆ CZEKA, WIĘC .... WEJDŹ TUTAJ!!!! >>>


Portal Fronda.pl: Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje reformę mediów. Uwaga opinii publicznej skupia się głównie na nazwiskach ludzi, których należy z tych mediów wyrzucić. To nie zapobiegnie jednak temu, by w razie klęski obozu patriotycznego w kolejnych wyborach media te znowu dostały się w ręce antypolskie. Co zrobić, by możliwie trwały sposób naprawić media?

Cezary Gmyz: Nie jestem specjalnym zwolennikiem „skoku” prawicy na media publiczne. Natomiast sama reforma mediów publicznych jest bardzo – naprawdę bardzo! – potrzebna. Trzeba doprowadzić do tego, by media te realizowały najwyższe standardy dziennikarskie. Musi wiązać się to z tym, że ludzie, którzy byli piewcami minionego reżimu, znikną całkowicie z mediów publicznych. Nie oznacza to jednak, że należy przejmować media w taki sam sposób, jak robili to nasi poprzednicy. Środowiska prawicowe pokazały, że są w stanie generować własne media. Mam na myśli takie projekty jak Telewizja Republika, Radio Wnet, tygodniki Do Rzeczy, wSieci, Gazeta Polska, portal niezależna.pl. Byłbym raczej za tym, by budować na tym, co już jest, niż przejmować telewizję, co do której trzeba podjąć działania trójstopniowe: rekultywacja, zaoranie, bronowanie. Dopiero potem budować od nowa. Mediom publicznym należy przywrócić ich publiczny, nie partyjny status, tak, żeby zajmowały się przede wszystkim misją, a mniej tańcami na lodzie, jak oni śpiewają czy rolnikiem szukającym żony.

Projekt reformy przedstawiony przez PiS uważa pan za właściwy, czy dostrzega pan jakieś braki?

Uważam, że ten projekt jest projektem dobrym. Zamienienie mediów publicznych na narodowe instytucje kultury oznacza, że będą one rzeczywiście miały charakter misyjny. Nie mówię tu tylko i wyłącznie o warstwie programów informacyjnych, ale także o programach udostępniającym kulturę wysoką. To na przykład – obok wielu innych spraw - przywrócenie dawnej roli Teatru Telewizji. Jeżeli chodzi o najlepszy według mnie model mediów publicznych, to byłby to model niemiecki, wcale nie brytyjski. O ile brytyjski cierpi na przechył na jedną stronę, to media niemieckie są bardziej zrównoważone. Ich twórcy wyszli z założenia, że nie da się zupełnie odpolitycznić mediów, wobec czego zarówno CDU jak i SPD mają wpływ na ich obsadę. Jeden z głównych kanałów telewizyjnych jest bardziej prawicowy, a drugi bardziej lewicowy. Wpływ na obsadę władz tych mediów mają też przedstawiciele kościołów czy związków społecznych. Przyjrzał bym się temu modelowi, bo, o ile wiem, funkcjonuje najlepiej w Europie.

Model ten da przenieść się na grunt polski? Obecnie w Niemczech rządzi koalicja CDU/CSU-SPD, sytuacja jest więc zupełnie inna, niż u nas.

Ta sytuacja wynika z czego innego, jest efektem pewnego konsensusu. Nawet, gdy SPD nie rządziła, zachowywała swoje wpływy w mediach publicznych. Podobnie było z CDU, gdy była w opozycji za czasów Schrödera. Niemcy doszli po prostu do wniosku, że zamiast udawać, iż media publiczne są apolityczne, należy upolitycznić je w ten sposób, by balansować wpływy obu wielkich partii politycznych - alei Zieloni czy bawarska CSU mają na nie pewien wpływ.

Mówił pan o wykorzystaniu mediów stworzonych wcześniej przez środowisko prawicowe. Co konkretnie pan proponuje?

Moim marzeniem byłby pewien koncern medialny, który skupiłby rozproszone dziś inicjatywy i pozwoliłby korzystać z synergii, tak, jak dzieje się to w przypadku innych koncernów medialnych. Składałyby się na to rozgłośnie, portale internetowe, Telewizja Republika, może jeszcze nawet Telewizja Trwam. Potrzeba do tego oczywiście dużych pieniędzy, ale myślę, że takie pieniądze są do zdobycia.

A gdy idzie o publiczne radio, to potrzeba reformy jest tak samo pilna, jak w przypadku telewizji?

Zwłaszcza rozgłośnie lokalne wymagają reformy. Ich władze są bardzo upolitycznione. Nie mają wiele wspólnego z niezależnością, ale służą tak naprawdę swojemu politycznemu panu.

A co z głównymi rozgłośniami, Jedynką, Dwójką, Trójką?

Jest na przykład bardzo dobre pasmo Jedynki „Sygnały Dnia”, chociaż pamiętamy słowa dziennikarza Jedynki, który zwrócił się do Bronisława Komorowskiego: „my, czyli ci, którzy popieramy pana osobę”. Widać stąd, że także tam należałoby się nad pewnymi ruchami zastanowić. Radio zawsze zwraca mniejszą uwagę polityków, a tymczasem takie rozgłośnie jak Jedynka czy Trójka mają bardzo duży wpływ na opinię publiczną.

Podsumowując, ma pan nadzieję, że nowy rząd odbije media publiczne zostaną odbite nie tyle dla partii, ile po prostu dla narodu polskiego?

Tak, dokładnie tak.