Gangster Dariusz D. pseudonim Strychu znalazł dość ciekawy sposób na uniknięcie powrotu do zakładu karnego. Pomogło mu w tym siedmiu lekarzy specjalistów psychiatrii i neurologii. Trzeba było czekać sześć lat, ale odpowiedzialnych za ten proceder w końcu dosięgła sprawiedliwość, o czym informuje portal tvp.info.

Medycy usłyszeli już zarzuty. Dariusz D. ps. Strychu miał cierpieć na udary pnia mózgu. Gangster, w opinii lekarzy, miał być w tak złym stanie, że został ubezwłasnowolniony. 

Portal tvp.info dotarł do ustaleń śledztwa stołecznej Prokuratury Okręgowej oraz policjantów KSP w sprawie lekarzy pomagającym mafiozom z Warszawy w unikaniu odsiadki poprzez tworzenie fikcyjnej dokumentacji. Ośmiu medyków usłyszało zarzuty poświadczania nieprawdy w dokumentach. Aż siedmiu z nich, w opinii śledczych, było zaangażowanych „w unikanie powrotu do więzienia przez Dariusza D. ps. Strychu”.

"W 1999 r. gangster został skazany na karę 25 lat więzienia za zabójstwo właściciela kantoru. W 2011 r. udzielono mu półrocznej przerwy w odbywaniu kary. Gangster wrócił za kraty dopiero sześć lat później, zatrzymany w związku z przemytem marihuany do Polski"-podaje serwis informacyjny telewizji publicznej. Prokuratura potwierdziła te ustalenia. 

"W toku przedmiotowego śledztwa zarzuty poświadczenia nieprawdy w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz poplecznictwa przedstawiono 8 lekarzom, głownie specjalistom z zakresu neurologii i psychiatrii. Ponadto dwóm mężczyznom skazanym prawomocnymi wyrokami oraz ich żonom przedstawiono po kilkanaście zarzutów podżegania do wystawiania dokumentacji lekarskiej poświadczającej nieprawdę bądź zarzutów usiłowania wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w dokumentacji medycznej poprzez podstępne wprowadzenie w błąd lekarzy co do stanu zdrowia osób, na rzecz których opinia bądź zaświadczenie miały być wystawione, a także zarzutów poplecznictwa"-poinformował w rozmowie z portalem rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prok. Łukasz Łapczyński. 

Dariusz D., wraz z trzema innymi osobami, dokonał krwawego napadu na właściciela kantoru wymiany walut przy Hali Marymonckiej w Warszawie. "Móżgiem" operacji był Mirosław J., pseudonim szczur. Choć sam nie brał udziału w akcji, zaplanował i przygotował "skok", a później rodzielił dole. Zdzisław S. wraz z żoną 27 grudnia 1995 r. dojeżdżali polonezem do swojego domu przy ul. Czerwonego Kapturka w podwarszawskiej miejscowości Raszyn. Gangsterzy zajechali im drogę kradzionymi samochodami i ostrzelali. Zdzisław S. odpowiedział napastnikom ogniem z pistoletu. "Został jednak postrzelony w szyję, pierś i brzuch. Nim stracił przytomność, miał krzyczeć do żony: – Elka, życie ważniejsze niż pieniądze. Zmarł w szpitalu 7 stycznia 1996 r. Napastnicy postrzelili jeszcze jego żonę w nogi, aby „nie mogła pobiec po pomoc”. Zrabowali równowartość 330 tys. zł."-podaje tvp.iinfo. 

Po dwuletnim procesie stołeczny Sąd Okręgowy skazał Mirosława J. na 14 lat więzienia. Z kolei Dariusz D. i Rafał F., którzy ostrzelali małżeństwo S. usłyszeli wyroki po 25 lat pozbawienia wolności. Dla D. prokurator żądał dożywocia. Gangster uniknął najsurowszej kary, tylko dlatego, że sąd zastosował stary Kodeks karny. Piotra J. skazano na 14 lat więzienia. Ostatni z uczestników napadu, Jarosław B. dostał osiem lat, ponieważ składał wyjaśnienia w śledztwie. Choć "Strychu" miał wyjść na wolność dopiero w 2021 r., opuścił zakład karny 10 lat wcześniej. Nagle okazało się, że jest "bardzo chory". Tak przynajmniej wynikało ze spreparowanej dokumentacji medycznej. Już w styczniu 2011 r. elbląski Sąd Okręgowy udzielił gangsterowi półrocznej przerwy w odbywaniu kary z „powodu trudnej sytuacji bytowej i złego stanu zdrowia matki”.

"W lipcu przerwę przedłużono o kolejne sześć miesięcy. A potem mężczyznę dopadła „choroba”. – Widzieliśmy, jak siedział w wózku, ślinił się i nie ruszał. Tak jakby całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. Zasługiwał na Oscara za swoją grę – opowiada jeden z warszawskich policjantów"-podaje tvp.info. Później, od 2012 do 2017 r., "Strychu" regularnie wnosił o kolejne przerwy, powołując się na opinie specjalistów w dziedzinie psychiatrii lub neurologii. 25 stycznia 2017 r. został zatrzymany, gdy wracał z żoną z Holandii. W aucie prowadzonym przez D. 

samochodem z Holandii. W aucie znaleziono marihuanę w słoikach. Prawdopodobnie były to próbki dla kupców.

Po zatrzymaniu „Strychu” zaczął się uskarżać na złe samopoczucie. Trafił jednak do aresztu, ponieważ biegli uznali, że nie dolega mu nic poważnego. Dla pewności śledczy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie skierowali go na obserwację sądowo-psychiatryczną. Biegli stwierdzili, co następuje: „badany stosował mechanizmy obronny i manipulacyjny, prezentując objawy, które nie wynikały z jego rzeczywistego stanu”. W kolejnej opinii eksperci stwierdzili, że badania nie potwierdzają, iż D. doznawał udaru pnia mózgu. Śledczy postanowili wtedy przyjrzeć się zdrowotnym przypadłościom „Strycha”, a przede wszystkim opiniom wystawianym przez kolejnych lekarzy.

Śledczy przeanalizowali bazy danych w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu aktywności Dariusza D. Okazało się, że w lutym 2012 r. został skazany za prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości. Pięć miesięcy później gangster został zatrzymany za prowadzenie samochodu wbrew orzeczonemu zakazowi. W czasie przesłuchania, „Strychu” zapytany o stan zdrowia stwierdził, że jest dobry. Nie poruszał wówczas tematu udaru pnia mózgu. Sąd Rejonowy w Toruniu skazał go na grzywnę.

Dariusz D. przeszedł też badania na prawo jazdy i 18 stycznia 2013 r. zdał egzamin, odzyskując tym samym uprawnienia do prowadzenia samochodów. Niedługo potem razem z żoną pojechali do Egiptu, a później na Dominikanę. Czuli się tak pewnie, że wakacje uwiecznili na filmach i zdjęciach. Na żadnym z nich nie widać, aby gangster cierpiał na poważniejsze zaburzenia czy chorobę.

Co ciekawe, już w 2016 r. biegłe badające Dariusza D. w czasie postępowania wykonawczego dotyczącego kary 25 lat więzienia, stwierdziły, że mężczyzna może symulować. Lekarki wniosły o poddanie „Strycha” obserwacji. Opinia sądowo-psychiatryczna wskazała, że w czasie swobodnej rozmowy nie prezentował tak nasilonych objawów, jak te wykazywane w dostarczanej przez niego dokumentacji.

Mocnym dowodem wskazującym, że „Strychu” symuluje, był incydent w czasie posiedzenia aresztowego, po zatrzymaniu z narkotykami. Przed sądem występował na wózku. Charczał i zachowywał się, jakby nie rozumiał pytań biegłych. W pewnym momencie zdarzył się „cud”. Jak gdyby nic, zapytał jednego z policjantów, gdzie jest toaleta, bo chce mu się siku.
Sąd „wyleczył” gangsterów i utrzymał surowe wyroki
Koniec marzeń liderów gangu „Szkatuły” o bezkarności. Po rocznej batalii sądu apelacyjnego z plagą chorób wśród oskarżonych, zapadł prawomocny...

zobacz więcej
„Lekarze wydawali opinie bez badań”

Śledczy, bazując na kolejnych opiniach biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej, zdecydowali się na zatrzymanie „Strycha”. Dariuszowi D. przedstawiono 19 zarzutów dotyczących „podżegania w okresie od 2012 do 2018 r. lekarzy do wystawienia dokumentacji poświadczającej nieprawdy; podżegania do przedłożenia fałszywej opinii oraz wyłudzenia poświadczenia nieprawdy w dokumentacji medycznej”. Jego żonie Annie - 18 zarzutów pomocnictwa do przestępstw popełnianych przez męża. To ona, kiedy trafiła do aresztu, zdecydowała się opowiedzieć o tym , jak „robiono chorobę” skazanemu w zamian za wyjście na wolności.

To miała robić mężowi zastrzyki z botoksu w okolicach oczu. Czasowe porażenie nerwów na twarzy dawało efekt podobny do przypadłości neurologicznych. Takich, jak np. udar pnia mózgu. Według kobiety, lekarze, z których usług korzystał jej mąż, mieli bez badań potwierdzać, że „Strychu” jest ciężko chory i właściwie nie może samodzielnie egzystować.

Prokuratorzy z warszawskiej okręgówki oraz policjanci Wydziału do Walki z Korupcją KSP uznali, że zebrali wystarczające dowody, aby rozliczyć lekarzy, którzy mieli pomagać gangsterowi. Aż siedmiu medyków usłyszało zarzuty. Pięcioro lekarzy jest podejrzanych o „poświadczenia nieprawdy – w celu osiągnięcia korzyści majątkowej – co do stanu zdrowia Dariusza D., czym udzielili w/w pomocy w uniknięciu odpowiedzialności karnej w związku z wykonywaniem wobec niego karty 25 lat pozbawienia wolności (...), utrudniając w ten sposób postępowanie wykonawcze”. Jerzy K., lekarz neurolog, miał w latach 2012-2013 trzykrotnie pomóc "Strychowi". Lekarz psychiatra, Maria H.-K.- czterokrotnie, w latach 2012-2015 i w grudniu 2017. A to jeszcze nie wszystko. "Neurolog Anatol M. oraz psychiatra-neurolog Barbara O., mieli wystawić „lewe” zaświadczenia w 2016 i 2017 r. Jerzy J. „pomógł” dwukrotnie w 2018 r., czyli wtedy, gdy Dariusz D. znajdował się w areszcie. Dwoje lekarzy: Jacek B. i neurolog Teresa Ł. usłyszeli po jednym zarzucie poświadczenia nieprawdy. Żaden z medyków nie przyznał się do winy. Maria H-K., Tomasz T. oraz Barbara O. trafili do aresztu. Sąd Odwoławczy zwolnił jednak tę ostatnią za kaucją"-wylicza tvp.info. Ciekawym zrządzeniem losu śledczy odkryli jeszcze jeden przypadek lewych dokumentów medycznych wystawionych innemu przestępcy- Krzysztofowi P. Sam Dariusz D. miał zostać zainspirowany przez kompana z napadu w Raszynie, Rafała F. ps. "Batman", który również przez długi czas unikał kary dzięki "pomocy" lekarzy. 

Dariusz D. i Krzysztof P. trafili do aresztów. Wobec „Strycha” zarządzono natomiast wykonanie kary za krwawy napad w Raszynie. Zarzuty usłyszeli także lekarze.

yenn/TVP Info, Fronda.pl