Skąd to wiemy? Z raportu OECD, który na 300 stronach opisuje katastrofalny stan polskiej służby zdrowia. Autorzy piszą m.in. że na świecie rośnie długość życia, jakość opieki, dostęp do nowoczesnych leków. Jednym z niewielu wyjątków - wymienionych we wstępie do dokumentu - jest Polska - informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. "We wszystkich państwach OECD, z wyjątkiem Grecji, USA i Polski, istnieje powszechny dostęp do służby zdrowia”, albo: „dzięki wcześniejszej diagnozie w większości państw zwiększyła się długość przeżycia przy zachorowaniu na raka. Wyjątkiem są Polska i Chile" - czytamy.

Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że Polska mocno odstaje od innych państw OECD, tym bardziej europejskich. Wszelkie aspekty opieki medycznej w Polsce są w ruinie. W naszym kraju jest źle zbudowany system opieki zdrowotnej. Zamiast zapobiegać chorobom w Polsce nacisk położony jest na leczenie ciężkich chorób w zaawansowanym już stadium. Co gorsza, w raporcie czytamy , że mamy za mało lekarzy i pielęgniarek.

Cały raport przeczytaj TUTAJ

A tutaj jedna z wielu historii jakie mają miejsce w Polsce w styczności ze służbą zdrowia, którą zrujnował 8-letni rząd PO-PSL:

"Znajomy prawnik jest zatrudniony w jednym ze szpitali od wszelkiej prawno-papierkowej roboty. Pewnego pięknego dnia przyjeżdża karetka z ciężko poszkodowanym w wypadku drogowym. Lekarze po położeniu na stół z miejsca mówią, że nie dadzą rady i potrzeba go przewieźć do szpitala o wyższym stopniu referencyjności (więcej na ten temat tutaj http://pl.wikipedia.org/wiki/Szpital#Poziomy_referencyjne). Pacjent przyjechał z miejsca wypadku kartką „S” (Specjalistyczna, dawna „R”-ka, czyli reanimacyjna), która służy tylko do tego typu przypadków. Pod szpitalem stoi 7 (słownie: siedem) wolnych karetek pogotowia: trzy „S”, trzy „P” (Podstawowa, do wyjazdów) i jedna „N” (Neonatologiczna – transport noworodków). Nie można wsadzić pacjenta w stanie krytycznym do żadnej z tych karetek, ponieważ nie jest to karetka z oznaczeniem „T” (Transportowa), która jest w tym momencie w drodze z innym pacjentem do innego szpitala i NFZ nie zwróci kosztów jazdy plus nałoży karę, gdy wykorzysta się do celu przewozu inną karetkę. Lekarze po chwili stwierdzają, że szczerze to pierdolą i wsadzają rannego do jednej z trzech wolnych „P” – podstawowej. Wszystko kończy się szczęśliwie, pacjent trafił do szpitala o I stopniu referencyjności. Tyle, że takich przypadków w roku 2012 było około setki. Nikt na tym nie ucierpiał, a odległość pomiędzy tymi szpitalami wynosiła (sic!) 20km.

Teraz przychodzi pan urzędnik z NFZ-u i grożąc dyrektorowi palcem przedstawia wyliczenie, które mówi o tym, że za przewóz ciężko rannego pacjenta karetkami z innymi oznaczeniami muszą zapłacić 35 000zł. Plus kara umowna 85 000zł za naruszenie warunków kontraktu. Paranoja! Gdzie w obecnej sytuacji polskiej służby zdrowia liczy się każdy 1000zł i nie jest to w żadnym wypadku przesada. A potem śmiech i gwarno na wykopie, że to śmiech na sali takie porcje śniadaniowe dostawać.

Gdy szpital chce otworzyć refundowany oddział dla noworodków, NFZ wymaga aby był tam zatrudniony neonatolog. Któż to taki? Lekarz, który zajmuje się dzieckiem od urodzenia do ukończenia pierwszego miesiąca. Potem to dziecko przejmuje pediatra. No dobrze, ale dlaczego pediatra nie może zajmować się wszystkimi noworodkami, tak jak to było od zawsze? A bo taki neonatolog to twór, który umiłowana Unia Europejska przejęła od amerykanów i tak po prostu jest i NFZ tego wymaga. Takich lekarzy jest obecnie jak na lekarstwo, więc gdy znajdzie się już jednego takiego specjalistę, kontrakty pozostałych dwóch się zwykle fałszuje, żeby urzędas z NFZ-u się nie przyczepiał, a kasa z umów idzie do kieszeni dyrektora (gdy jest to NZOZ) lub do tego jednego realnie zatrudnionego neonatologa (wtedy wychodzi mu na rękę około 30 000zł/msc – oczywiście wszystko z pieniędzy podatnika).".

Oto co zostawił nam rząd PO-PSL, który "reformował" polską służbę zdrowia przez 8 lat!

mod/

Źródła: Dziennik Gazeta Prawna, wykop.pl