Andrzej Halicki był rzecznikiem KLD w latach 1990-1992. W programie "Jeden na jeden" zapewniał, że do '92 roku KLD nie miała żadnych kontaktów z CDU. "Paweł Piskorski włączył się bardzo intensywnie w działalność Kongresu przed kampanią w 1991 roku, kiedy był pełnomocnikiem premiera Bieleckiego ds. polityki młodzieżowej, później włączył się formalnie w KLD. W tych pierwszych latach w partii jeszcze nie był" - mówił na antenie TVN24. 

"Jeżeli mówimy o tamtych czasach  to była ustawa o partiach politycznych - była bardzo wyraźna regulacja na ten temat. Nie pozwalała m.in. na branie żadnych środków z zagranicy, na funkcjonowanie partii w zakładach pracy i na funkcjonowanie gospodarcze. Działaliśmy w gruncie rzeczy społecznie, a kampanie organizowali sobie sami kandydaci - argumentował. 

"Trzeba sprawdzić, czy premier nie był szantażowany. Chcę wiedzieć od Donalda Tuska i Krzysztofa Bieleckiego, co oni obiecali Niemcom w zamian za pieniądze, które dostali" - mówił w programie "Gość poranka" Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu. Jego zdaniem, premier powinien zareagować na oskarżenia wysunięte przeciwko niemu przez Pawła Piskorskiego w jego książce i artykule, który ukazał się wczoraj we "Wprost" i na przykład iść do sądu.

Chodzi o książkę "Między nami liberałami", w której Piskorski opowiada o kulisach działalności Kongresu Liberalno-Demokratycznego. Zdradza, że na początku lat 90. świeżo założony i kierowany przez Tuska Kongres był finansowany przez chadeków z niemieckiego CDU. Sam Piskorski pełnił wtedy funkcję sekretarza generalnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego. "Piskorski dotyka tematu doniosłego, pokazuje, jak rodziło się życie polityczne w Polsce na początku lat 90" - mówił Rozenek.

Polityk przypomniał, że parę lat temu informacje o lewych kontach partyjnych i łapówkach kosztowały Helmuta Kohla, kanclerza Niemiec z ramienia CDU, karierę.

Beb/TVN24/Dziennik.pl