Mam to szczęście, że mogę być ojcem zarówno dla chłopca, jak i dla dziewczynki, dlatego mogę obserwować, jak różne są dzieci. Spędzamy ze sobą dużo czasu. Z synem mamy męskie zajęcia, gramy w piłkę, tenisa, uprawiamy sporty. Z córką – łączy nas muzyka, książki, rozmowy. Fajnie, gdy dzieci dopytują się „gdzie jest tata?”, gdy mnie długo nie ma w domu.

 

Planujemy razem wakacje. Widzę, że ważniejsze od tego gdzie pojedziemy jest to, że pojedziemy tam razem. Wielu ojców współcześnie o tym zapomina i w średnim wieku zostaje nagle maratończykami, kolarzami, podróżnikami, kolekcjonerami czy majsterkowiczami, a dzieci przegrywają z hobby. Czuję się ojcem, gdy przekazuję dzieciom wiarę. Ważne są wspólne modlitwy, katechezy, Eucharystie.

 

Mam nadzieję, że, gdy skończy się ten okres idealizowania rodziców, nie zmieni się ich stosunek do mnie. Gdy zorientują się, ile mam wad. Bo stosunek do ojca w wielu przypadkach odzwierciedla nasz stosunek do Boga Ojca. W Biblii figura ojca to głowa rodziny, pan domu. Ojciec prowadzi do Boga Ojca. W Nowym Testamencie Boga Ojca objawia Jezus.

 

Chrystus na ziemi uczy nas właściwego stosunku do ojcostwa. Jest poddany woli Ojca, realizuje jego wolę. To bardzo trudne zadanie, które zostało mu powierzone. W świeckim dniu ojca warto zastanowić się, czy akceptowaliśmy naszych ojców, a przede wszystkim to, że wola Boga często realizowała się przez ojca.

 

Oszukiwani przez demona pewnie często to kwestionowaliśmy, a przecież każdy z nas miał najlepszego ojca jakiego miał mieć. Jeśli często przez niego realizowała się wola Boga, która mogła być przecież sprzeczna z naszymi wyobrażeniami, działo się tak dla naszego zbawienia. Warto za to podziękować naszym ojcom, a przede wszystkim pojednać się, co dotyczy tych, którzy tego jeszcze nie uczynili.

 

Tomasz Teluk