Instrukcja szefa Ringier Axel Springer do dziennikarzy koncernu wywołała powszechne oburzenie. Co ujawnia list RASP? Jak koncern traktuje Polskę? O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy publicystę Bronisława Wildsteina.

Bronisław Wildstein: Komentowałem to i pewnie będę komentował, ponieważ jest to sprawa zupełnie wyjątkowa. To praktyka właściwie w duchu komunistyczna, którą znamy z czasów systemu totalitarnego, gdzie media były pasem transmisyjnym dla władzy. Pracownicy tych mediów otrzymywali regularne wytyczne co do linii politycznej. Okazuje się, że współcześnie w UE chwalącej się swoimi standardami i wolnością mediów właściciel pisze do dziennikarzy jak ma wyglądać ich myślenie na tematy bieżącej polityki. Właściciel, który podobno ma być odgrodzonym od tego o czym informują media, aby mogły one obiektywnie przedstawiać rzeczywistość, dyktuje dziennikarzom co mają pisać.

Mało tego! Mamy bowiem do czynienia z właścicielem koncernu szwajcarsko-niemieckiego (choć nie ukrywajmy - czynnik niemiecki jest tu decydujący), który do polskich pracowników wysyła informacje jak mają interpretować sprawy europejskie i politykę wewnętrzną w Polsce. To naruszenie wszelkich możliwych standardów, które podobno mają obowiązywać w krajach szczycących się wolnością słowa, w krajach Unii Europejskiej.

Co może najbardziej uderzające to fakt, że to wszystko dzieje się ostentacyjnie. To, że istnieją rozmaite presje ze strony właścicieli mediów na dziennikarzy to doskonale wiemy. Tu mamy do czynienia z jednoznacznym dyktowaniem linii politycznego myślenia wśród dziennikarzy. Jednocześnie mamy do czynienia z publicznym aktem. Niemiecki właściciel nie wstydzi się tego i nie widzi powodów, żeby zachować jakieś pozory. Dowiadujemy się na dodatek, że co tydzień właściciel kształtuje przekaz w mediach należących do Ringier Axel Springer. Myślę, że ostentacja z jaką się to czyni pokazuje w jaki sposób traktuje się Polskę. Polska nie jest traktowana jak inne kraje europejskie i mamy dowód na to jednoznaczny.

W momencie kiedy zaczęło podnosić się słuszne oburzenie na list Dekana, stowarzyszenie dziennikarzy grupujące ludzi z „Gazety Wyborczej”, „Polityki” i tego typu mediów podniosło lament i zaczęło przepraszać Niemców. I to zaczęło przepraszać Niemców z pozycji klienta, który wie, że patronom wolno nie tylko więcej, ale wolno wszystko! Podnoszenie wątpliwości czy oburzenia to w tym kontekście dla tego stowarzyszenia jest obrazą majestatu. Z jednej strony więc to sytuacja skandaliczna, a z drugiej powinniśmy zastanowić się co z tym zrobić. Nie sposób tolerować tego w państwie niepodległym, które chce przestrzegać jakichś standardów.

Dziękujemy za komentarz.