"W artykule, który ukazał się w Gazecie Wyborczej, nie ma podanych twardych dowodów dotyczących popełnienia przez Chrzanowskiego przestępstwa" - mówił Bronisław Wildstein, komentując doniesienia dziennikarzy Wyborczej.

Zdaniem publicysty, afera oparta jest wyłącznie na słownych zeznaniach. Nie ma żadnych dowodów, które świadczyłyby przeciwko byłemu szefowi KNF.

"Rzekome wręczenie łapówki oparte jest na słowach Leszka Czarneckiego, który wprawdzie nagrał swojego rozmówcę, lecz w rozmowie nie ma śladu o żadnym domaganiu się pieniędzy przez ówczesnego szefa KNF-u. W nagraniu natomiast jest naganna wypowiedź Chrzanowskiego, gdzie zachęca on szefa banku do zatrudnienia lobbowanego przez siebie adwokata. Znajduje się tam także późniejsze zapewnienie Leszka Czarneckiego, że w trakcie rozmowy otrzymał od Marka Chrzanowskiego karteczkę z informacją o łapówce" - komentował publicysta.

"Człowiekowi pokroju Leszka Czarneckiego, byłego agenta SB, udaje się nagrać rozmowę, przyjąć z rąk Chrzanowskiego rzekomą kartkę, a później nic na jej temat nie mówi (…) Co więcej nie ma po niej żadnego śladu. Wychodzi więc na to, że główne oskarżenie oparte jest jedynie na słowach Leszka Czarneckiego. Zwracam uwagę na to, że istnieje zasada, wedle której dowód spoczywa na oskarżycielu" - dodał Wildstein.

Dziennikarz podkreślił również, iż Getin Noble Bank jest w bardzo słabej kondycji finansowej, zaś samo nagranie powstało, aż 8 miesięcy temu. Jeśli zatem, faktycznie padła propozycja korupcyjna, to sam Leszek Czarnecki powinien usłyszeć zarzuty prokuratorskie ze względu na przemilczenie sprawy.

mor/Wnet.FM/Fronda.pl