"Ten strajk musieliśmy kiedyś zawiesić i wybraliśmy moment najbardziej optymalny. Od poniedziałku uczniowie mogą już iść do szkoły, a rady klasyfikacyjne w wypadku maturzystów można jeszcze przeprowadzić w sobotę, w poniedziałek czy we wtorek" - powiedział Sławomir Broniarz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Szef ZNP tłumaczył, dlaczego jakoby zawiesił strajk. Podał dwie przyczyny. "Po pierwsze, nie można było doprowadzić do sytuacji, w której uczeń będzie oceniany przez jakiegokolwiek nauczyciela wskazanego przez burmistrza, wójta czy starostę w oparciu o średnią arytmetyczną. Na ocenę pracy dziecka składa się nie tylko to, co wynika z jego ocen cząstkowych, lecz także jego postawa, zachowanie, trzyletnia praca. A ustawa, którą rząd zaproponował parlamentowi, wywraca tę formułę do góry nogami'' - powiedział.

I dodał: "Po drugie, strajk trwał już wiele dni. Czynnik ekonomiczny i to, że nauczyciele tracili ogromne pieniądze, musiały być przez nas brane pod uwagę. Rozumiem emocje, nawet rozgoryczenie nauczycieli dużych miast, ale kraj nie składa się tylko z Warszawy i okolic. Kraj to małe miejscowości, środowiska wiejskie, gdzie praca w szkole to nie tylko źródło utrzymania. W takich środowiskach nauczyciel nie jest postacią anonimową, wszyscy go znają i nie możemy dopuszczać do ostracyzmu społecznego".

Broniarz wskazał też, że strajk trwał już trzeci tydzień, tymczasem trzeba realizować podstawy programowe.

"Nie możemy bagatelizować tych trzech powodów, o których mówiłem. To znaczy: klasyfikacji maturzystów, czynnika ekonomicznego i tego, że będą problemy z realizacją podstawy programowej" - podkreślił raz jeszcze.

Szef ZNP wskazał, że "nie sztuką jest pięknie umierać", stąd nie chciał już kontynuować strajku.

bsw/wyborcza.pl