Marta Brzezińska: Decyzja o odejściu papieża Benedykta XVI wywołuje wiele emocji. Niektórzy ulegają wręcz histerii, mówiąc, że to znak nadchodzących czasów ostatecznych, końca świata. Inni, i to stanowisko któremu osobiście jestem bliższa, mówią, że decyzję Ojca Świętego warto potraktować jako wezwanie do osobistego nawrócenia. W Kościele właśnie zaczyna się okres Wielkiego Postu, który chyba jest najlepszą okazją do tego, by się nawracać.

 

Br. Marcin Radomski OFM Cap: Wielki Post zawsze jest okazją do tego, żeby się nawracać. Mówi o tym wyraźnie choćby wczorajsze czytanie z księgi Joela. Wzywa do nawracania się, rozdzierania raczej serca, aniżeli szat. Ewangelia mówi także wyraźnie o tym, by nie wykonywać uczynków pobożnościowych tak, by były one widoczne. Ewidentnie dotyka to kwestii nawrócenia w wymiarze relacji między mną a samym Panem Bogiem. Doświadczenie nawrócenia jest doświadczeniem szczególnym. Dlaczego? Bo dotyka ono całego mojego życia. To nie jest tylko kwestia tego, że ja będę lepszy i nic poza tym się nie stanie. Nawrócenie całkowicie zmienia optykę mojego życia. To zmiana sposobu myślenia i działania. To cała istota chrześcijaństwa.

 

W mediach mało akcentuje się fakt, że w orędziu Benedykta XVI na Wielki Post, papież podkreśla łączność wiary z miłością. Ojciec Święty zwraca uwagę na to, że miłość w naszej relacji do Pana Boga nie jest zaskarbianiem sobie czegoś, ale odpowiedzią na całkowity dar. To się dokonuje właśnie w wymiarze wiary. Papież bardzo wyraźnie wskazuje, w jaki sposób ma się dokonywać nawrócenie. To jest przyjęcie wszystkiego, co daje mi Pan Bóg. Zmiana dotychczasowego styl życia na chrześcijański. Św. Paweł mówił „Nie żyję już ja, ale żyje we mnie Chrystus”. To jest istota nawrócenia.

 

Czy ten Wielki Post jest jakoś bardziej wyjątkowy ze względu na decyzję papieża? Apokaliptyczy? Paruzyjny?

 

Chrześcijanie, od momentu Zmartwychwstania  a później Wniebowstąpienia, cały czas żyją Paruzją. Każdy dzień jest oczekiwaniem na Paruję, na koniec świata. Decyzja papieża także wpisuje się w tę duchowość Paruzji. Oczekujemy na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa, ale nie interpretowałbym abdykacji Benedykta XVI jako znaku, zapowiadającego Paruzję. Nie ma takiej potrzeby, by w decyzji papieża dopatrywać się jakiegoś dramatu i tragedii. Benedykt XVI doskonale przygotowuje nas – to świetnie widać w jego orędziu - na różne wydarzenia, jakie mają miejsce w naszym życiu. Także na ustąpienie z pełnienia roli głowy Kościoła. Papież wie, co robi. To jest ten element wiary. Wiary w to, że Kościołem kieruje Duch Święty. Świetnie ujął to św. Franciszek, który mówił, że generałem zakonu jest Duch Święty, On jest decydentem. To niesamowite wyczucie wiary w duchu św. Franciszka! To fantastyczna sprawa, że być może papież pokazuje nam wyraźnie, że Kościół jest instytucją ludzką, ale także – o czym nie możemy zapominać – boską, mistycznym Ciałem Chrystusa, On jest głową. Nic nie powinno zachwiać naszej wiary w tej sytuacji – nie ma tu nad czym się rozwodzić, spekulować, kto będzie następnym papieżem, co się będzie działo. Żyjemy tu i teraz i to jest moment najbardziej dla nas istotny. W tym można dopatrywać się znaku, ale takiego, który będzie interpretowany w duchu wiary, a nie w kontekście poszukiwania czysto ludzkiego wymiaru.

 

Kiedy odchodził Jan Paweł II pojawiały się liczne komentarze, że to czas niezwykłych rekolekcji. Teraz, po decyzji Benedykta XVI także znajduję komentatorów, którzy nazywają to rekolekcjami. Zgadza się Brat z taką optyką?

 

Z pewnością można tę sytuację postrzegać w wymiarze rekolekcji. Czym są rekolekcje? Nawoływaniem do nawrócenia. Człowiek musi spojrzeć na życie w nowym wymiarze. W tym sensie Benedykt XVI także daje nam rekolekcje. Dzięki rekolekcjom mój dotychczasowy porządek działania i myślenia zostaje całkowicie zburzony, po to, by mogło się narodzić coś nowego. Tutaj także zburzeniu ulega nasz sposób myślenia. Mamy bardzo mocny kontrast między Janem Pawłem II a Benedyktem XVI. Kontrast, ale nie przeciwwagę. Postawa jednego nie sprzeciwia się postawie drugiego. Rezygnacja nie stoi w sprzeczności z nauką Kościoła, Tradycją. Jest to bogactwo charyzmatu osobowości, które objawiało się zarówno w Janie Pawle II, jak i Benedykcie XVI. To jest piękne. Papież zwraca nam także uwagę na indywidualne podejście Boga do człowieka, które realizuje się w charyzmacie osoby.

 

To jeszcze na koniec zapytam, czy Wielki Post może być radosnym czasem? Ten okres liturgiczny kojarzy nam się raczej ze smutkiem, szarością, to wczorajsze posypywanie głów popiołem.... Jest tu miejsce na radość?

 

Ależ Wielki Post jest czasem radosnym! Ja także nie lubię tej mentalności frustracji związanej z tym okresem. Przecież jest to czas niezwykle radosny, szczególnie dla nas, chrześcijan. Ma ogromnie ważny wymiar. Ten cały wielkopostny „smutek” wiąże się z bardzo ludzkim, egzystencjalnym doświadczeniem umierania po to, by narodził się nowy człowiek. W Wielkim Poście nie przygotowujemy się do tego, by zatrzymać się nad grobem i zakończyć na liturgii Wielkiego Piątku. Zmierzamy raczej do tego, by stanąć nad psutym grobem, zobaczyć, że Jezus Chrystus zmartwychwstał. Jako chrześcijanie tak właśnie powinnyśmy przeżywać Wielki Post. Smutek jest naturalną reakcją człowieka, bo on nie chce rezygnować z samego siebie. Duchowość Wielkiego Postu polega jednak na tym, że mamy umierać. Stary człowiek we mnie ma umrzeć po to, by liturgia Wigilii Paschalnej objawiła nowego człowieka w Jezusie Chrystusie. Stąd się bierze smutek, który jednak powinien być pokonany tym oczekiwaniem na Paschę.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska