Ja swoją ,,przygodę” z przenoszoną, niezdiagnozowaną boreliozą przeżyłam. ,,Przeżyłam” nie jest tu potraktowane przypadkowo – nie chodzi o ,,przeżycie” pięknego doświadczenia, tylko pozostanie po stronie ,,życia”, bo ta franca ma to do siebie, że zabija. Podstępnie, ukradkiem, ale cholernie skutecznie. Wygrałam. Dlatego popełniam ten radosny post, żeby każdemu, kto będzie tego potrzebował pomóc chociaż wpaść na pomysł, że może to ta paskuda spowodowała, że nie pamiętasz wczorajszego wieczoru…

To jest bardzo zabawny temat w naszym kraju – dudnią o tej chorobie kilka ,,sezonowych” miesięcy, w maju ostrzegają 17 razy dziennie w każdych wiadomościach, a jak przyjdzie co do czego nikt nie potrafi Ci pomóc, ani nawet tego zdiagnozować. Wiedza polskich lekarzy jest ŻADNA – znają tylko parę książkowych symptomów, ale większosć z nich zapomniała doczytać, że borelioza może mieć ich bardzo wiele, kiedy jednocześnie te sztampowe nigdy nie występują.

Zacznijmy od tego – borelioza atakuje raz na jakiś czas. Masz ,,atak” 2-3 tygodnie (choć pewnie długość u każdego trochę się różni), a następnie odpuszcza. Myślisz sobie ,,ciekawe co to było, ale dobrze, że przeszło”. Zapominasz o sprawie, a przy następnym podejściu zabija Cię trochę bardziej. Pierwszy atak wyglądał jak nieprawdopodobnie mocne grypsko. Poskładało mnie na milion sposobów, bolał każdy mięsień, każdy staw, gorączki miałam ze 40 stopni, żaden płyn/jedzenie nie dawały rady utrzymać się w żołądku dłużej niż minutę, a głowa bolała tak, że rozważałam jej odcięcie. Sugerowałam lekarzowi, że być może chodzi o małe ugryzienie, które mam na kostce, ale powiedział ,,nie, to nie to”.

Przeszło. Dziewczyna wyglądała jak okaz zdrowia.

I tak przez kolejne 5 lat działy się z moim ciałem zagadkowe rzeczy. To PIEKIELNE migreny trwające po 3 tygodnie, to drętwienie/mrowienie ręki i nogi, to bóle stawów – różnych. Trafiłam też dwa razy do szpitala z  dziwnymi symptomami i bólami brzucha, które minęły więc bez diagnozy mnie wypuszczono… Były też silne stany depresyjne kompletnie bez powodu i stan, w którym dosłownie nic mi się nie chciało – brak energii. Pamiętam jak przy jednym ataku bolało mnie kolano. Z dnia na dzień przez 2 tygodnie tylko bardziej, a na ostatnim etapie już mocno kulałam. Badania nic nie pokazały, ból przeszedł Z DNIA NA DZIEŃ. ,,Ciekawe co to było, dobrze że przeszło”

I wtedy po 5 latach przyszedł on – atak ostateczny. Atak, który stanowczo zmienił moje życie, postrzeganie wszystkiego, bo jak wiesz, że stoisz na krawędzi, to jakoś wszystko widzisz z innej perspektywy, a normalne ,,problemy” stają się jakieś takie zabawne. Tak oto czytacie teksty Baśki, która była bliska zobaczenia czarnej plamy ostatecznej, ale że jej uciekła, to teraz żyje pełną piersią.

Do ataku wróć. Na początku totalny BÓL GŁOWY – tableteczki na receptę nie pomagały nawet odrobinę. ZANIKI PAMIĘCI – to było coś strasznego. Perfekcyjna studentka w tamtym semestrze udupiła prawie wszystkie egzaminy, mimo że bardzo solidnie byłam przygotowana – z przyjaciółką, która wyszła z piątkami. Dzień wczorajszy był zawsze jakiś taki rozmyty i bez detali… Następnie doszły objawy GRYPY – dreszcze, gorączka, straszne osłabienie. A potem zaczął się hardcore, który położył mnie do łóżka. Otóż przede wszystkim STAWY to jeden z najbardziej charakterystycznych objawów boreliozy. Nie byłam w stanie już normalnie chodzić, a także otworzyć butelki. Wykrzywione dłonie, do poziomu zabawnego, piekielnie bolące stawy biodrowe i kolanowe do tego stopnia, że nie mogłam juz sama chodzić. Raczej przykuta do łóżka, a kiedy wygięło mi jeszcze kręgosłup, to mogłabym zagrać w egzorcyście.  PRĄDY przez całe ciało. Jakby ktoś wysyłał na mnie wstrząsy co 10 sekund i szły od czubka głowy do palców u stóp – non stop.

I teraz wniosek z tej całej ,,zabawnej” historii. NIKT NIGDZIE NIE BYŁ W STANIE MI POMÓC. Odsyłano mnie od jednego do drugiego lekarza, miotałam się od szpitali po kliniki prywatne – nikt, nic. Jedna pani nawet obstawiała brak potasu, bardzo mnie przy tym rozbawiając. Tak sobie leżałam w łóżku z niezdiagnozowaną chorobą, która sprawiała wrażenie, jakby miała mnie zabić za godzinkę, a już na bank za tydzień. Następnie uwaga… PRZESZŁO.,,Ciekawe co to było, dobrze że przeszło”. 

Całe szczęście, że mama obdzwoniła połowę świata – dodzwaniając się do cioci-lekarki, która zleciła mi tonę badań. Tonę oznacza, że wydałam na nie wszystkie swoje studenckie oszczędności, bo przecież ,,egzotyka” nie jest refundowana, więc giń dziecko jak nie masz hajsu. Kazała mi zrobić milion badań, każde z innej beczki. Powiedziała: ,,nie możesz odpuścić, to było tak poważne, że musisz znaleźć przyczynę”. Miała rację. W końcu któreś badanie pokazało rezultat pozytywny i była to ona – borelioza.

Przeszukując cały internet okazało się, że na tamten czas mieliśmy w Polsce JEDNEGO serio JEDNEGO specjalistę od tej choroby. Nie wspomnę, że jest (przynajmniej wtedy był) jednym z nielicznych w Europie, co pokazuje skalę problemu. Wybrałam się do niego i powiedział ,,kolejny atak byłby śmiertelny” i uwierzcie mi, że takie słowa potrafią zmienić całe życie.

CO ZROBIĆ KIEDY PODEJRZEWASZ U SIEBIE BORELIOZĘ: 

– idź do lekarza – jeżeli nie masz w okolicy nikogo specjalizującego się w tym temacie, to koniecznie ZASUGERUJ zwykłemu lekarzowi, że podejrzewasz u siebie tę chorobę, niech skieruje Cię chociaż do szpitala zakaźnego. Przy tej chorobie ważne jest szybkie działanie a DIAGNOZA jest bezcenna (wiele osób po tym poście tak zrobiło i po latach zmieniło swoje życie na ZDROWE)  Za moich czasów doktor, który mi pomógł przyjmował w Praskim Centrum Medycznym, był Doktor Kurkiewicz, wizyta jest prywatna. Przyznam, że jest to mało przyjemny człowiek, ale skupiam się na tym, że jako jedyny potrafił mi pomóc. Zleci Ci badania, a później jeżeli będzie ku temu podstawa – leczenie. Otrzymasz bardzo obciążające i długie leczenie antybiotykowe, nie będziesz wychodzić na słońce przez kilka miesięcy, a także będziesz czuć się jak jeden wielki chodzący antybiotyk – ciężko, słabo i nieciekawie. Wciąż toczą się batalie czy ta metoda jest dobra dla pacjenta – nie wiem czy dobra, ale mnie wyciągnęła ze strasznego stanu, kiedy w placówce państwowej przepisali mi JEDNO opakowanie leku i twierdzili, że po nim będe zdrowa… WAŻNE polski system leczenia nie refunduje metody walki z boreliozą, która uznawana jest na całym świecie. Dlatego zazwyczaj lekarz przepisze Ci krótkie, lekkie leczenie doksycykliną, a jak będziesz mieć dalej objawy, to powie, że to zwidy – poważnie, poczytaj sobie fora. To strasznie powszechne, że ludziom wmawia się zaburzenia psychiczne, bo w badaniach nic nie wychodzi, a oni wciąż źle się czują. Bestia się ukrywa. Na szczęście polskie szpital zakaźne coraz częściej podchodzą do tematu poważnie i leczą bardziej skutecznie ALE trzeba najpierw mieć DIAGNOZĘ, a z tym jest najtrudniej…

– badania – klasyczne badania w laboratorium są bardzo zawodne. Zwykłe badania na wykrycie boreliozy lub bardziej zaawansowany Wester Blot działają u nielicznych szczęściarzy. Dlatego nawet jeżeli wyjdzie wynik ujemny, a Twoje symptomy są podobne do tych opisanych – nie poddawaj się, borelioza może się ukrywać. Trochę bardziej skuteczne są badania KKI. A najpewniejsze są badania, które w Polsce robi chyba jedna placówka – chodzi o badanie LTT, które wykonuje się w laboratorium Synevo na Dzikiej w Warszawie, stamtąd jest to przesyłane do Niemiec. Niestety… nawet one mogą nic nie pokazać – wiem, że wykonuje się nawet badania płynu stawowego, jeżeli wciąż są podejrzenia, a nie ma dodatnich wyników badania krwi.

– ważne – kup ziółka. Herbata z czystka oraz nalewka ze szczeci. Zabawne zabawne, ale to właśnie one dały u mnie najlepsze efekty i chronią przed nawrotem. O tym pewnie kiedyś w pełnym zachwytu wpisie o naturalnych sposobach leczenia.

– oszczędzaj się. Nie dotyczy to tylko boreliozy tylko życia w ogóle. Organizm to zespół naczyń połączonych – jeżeli zachlejesz to siada wszystko. Jeżeli połączysz to z nadludzkim maratonem w pracy/szkole – Twój organizm jest totalnie bezbronny i idziesz bez tarczy na konfrontacje z wszystkimi chorobami świata – nie warto. Tak samo działa przepracowanie i brak snu – maratony Cię zabijają, wtedy odpala się wszystko złe, co w Tobie drzemie – bakterie, wirusy, choroby. Uwierz na słowo, nie daj im dojść do głosu.

Dzieciaki – powtórzcie to swoim znajomym, których notorycznie bolą mięśnie i stawy, lub mają zagadkowe objawy. Nawet tym, którzy myślą, że nigdy nie byli ukąszeni – kleszcz potrafi być wielkości główki od szpilki i nie pozostawić żadnego śladu. RUMIEŃ WĘDRUJĄCY – zazwyczaj tylko po tym klasyczny polski lekarz potrafi rozpoznać boreliozę. Tymczasem nie jest on wcale taki częsty, a czasami nie pojawia się NIC. Powtarzajcie, mówcie, opowiadajcie. Możecie komuś uratować życie, bo nasi lekarze niestety w większości nie potrafią w przypadku tej magicznej choroby… Wykryta może być doprowadzona do stanu, w którym nie zagrozi już życiu – dlatego najważniejsza jest DIAGNOZA. Niewykryta jest zabójcą.

Po tym artykule dostałam setki maili o treści ,,uratowałaś mi życie” – nie jest to prawda. Razem uratowaliśmy wiele żyć udostępniając post kilkanaście tysięcy razy i RÓBMY TO DALEJ!

Jeżeli nie wierzycie, że taka ,,przygoda” może zmienić życie, a jesteście tu pierwszy raz, to poczytajcie mojego bloga – zobaczycie, że nigdy nie narzekam, nigdy nie czekam, biorę, wyciskam tu i teraz. Bo już wiem, że tak trzeba. I nie mówi tego rozpieszczona gówniara, której wydaje się, że problemy nie istnieją – mówi to osoba, która już raz zrozumiała, że problemy nie istnieją dopóki masz zdrowie, żeby je rozwiązać. I chociaż tej francy nie da się wyleczyć i zawsze będzie czekała we mnie na kolejne wielkie wyjście (nie pozwolę!), to jestem jej bardzo wdzięczna, że chociaż zepsuła mi organizm, to naprawiła mi życie. Kopnęła mnie w głowę i teraz już wiem 2 rzeczy – DBAJ O SIEBIE oraz ŻYJ..

Tekst pochodzi ze strony barbara-belt.pl