Dziś przed komisją śledczą ds. Amber Gold stanął generał Krzysztof Bondaryk. Jego przesłuchanie obnaża bezradność ABW i fakt, że szefostwo Agencji nie spieszyło się z działaniami.

Były szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego stwierdził, że sprawa Michała Tuska była wyłączona przez prokuraturę. Jednoznacznie jednak twierdził, że synem premiera nikt nie grał. Przed komisją zeznawał:

Michał Tusk pracował dla OLT „dyskretnie. Maile wysyłał ze skrzynki mailowej na nazwisko Bąk.”.

Według Bondaryka Donald Tusk nie domagał się też szczególnej ochrony dla rodziny. Dalej przyznawał z kolei:

Przełożony bierze odpowiedzialność za podległych mu funkcjonariuszy. Każdy ma coś sobie do zarzucenia. Przyznaję, że można było szybciej prowadzić czynności śledcze. Co mogłem zrobić to zrobiłem”.

Nie potrafił jednak wyjaśnić dlaczego przed majem 2012 roku sprawa Amber Gold była wstrzymywana. On sam twierdzi, że po 15 kwietnia, kiedy to dowiedział się o tym, że Amber Gold nie posiada złota, był pewien, że doszło do oszustwa na wielką skalę.

Szefowa komisji Małgorzata Wassermann przypominała o notatkach z sierpnia 2012 roku, wedle których wejście Amber Gold w biznes lotniczy będzie przestępstwem, gdyż założenia są nierealne, z czego zdawali sobie sprawę pracownicy i wiedzieli, że być może całość będzie służyła praniu brudnych pieniędzy. Dalej dodawała:

[…] Mówienie o tym, że nie było to we właściwości ABW, jeżeli te notatki są pełne informacji wejścia w sektor lotniczych, to, chyba się pan zgodzi, jest chybione”.

Z jej słowami Bondaryk nie chciał się zgodzić. Twierdził, że takiej wiedzy nie posiadał nawet do końca sierpnia lub września.

dam/PAP,TVP