Portal Fronda.pl: Trybunał Konstytucyjny na wniosek Naczelnej Rady Lekarskiej ma się zająć kwestią klauzuli sumienia. Konieczność rozpatrzenia tej sprawy zgłaszało m.in. Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich czy Rzecznik Praw Obywatelskich. Trybunał Konstytucyjny ma zbadać, czy zapis o klauzuli sumienia jest zgodny z Konstytucją. Co jest przyczyną tych wątpliwości?

Bolesław Piecha: Artykuł 39 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty przyznaje wprawdzie prawo do odmówienia wykonania aborcji, ale jednocześnie zobowiązuje do wskazania lekarza, który taki zabieg wykona. Przede wszystkim, doprecyzowałbym kwestię, czy lekarz w określonych przypadkach rzeczywiście musi kogoś wskazać. Dlaczego? W przypadku aborcji trudno wskazać kogoś no name, bo tak naprawdę nikt nie zdeklarował się, czy takie zabieg zrobi. Po drugie, należałoby opublikować listę tych lekarzy, którzy nie mają żadnych zastrzeżeń, co do wykonywania aborcji lub in vitro.

W jakim kierunku powinny pójść zmiany?

Wydaje mi się, że obecne przepisy należałoby doprecyzować w następującym kierunkach: po pierwsze – nie obligować lekarza do wskazywania miejsca czy innego lekarza, który może wykonać aborcję, po drugie – stworzyć bazę danych, źródło o charakterze rządowym (jak na przykład w Holandii, gdzie lista miejsc, w których można wykonać aborcję jest publicznie dostępna). Szpitale i przychodnie byłyby wolne od tego rodzaju zobowiązań, zaś państwo wywiązałoby się z tych wyjątków, które dopuściło prawnie.

I to rozwiązałoby problem? Na obecne zapisy skarżą się zarówno lekarze, jak i pacjenci.  

Nie należy zmuszać lekarzy do zabiegów niezgodnych z ich sumieniem. To powinno być jasne. Przecież nie są to zabiegi, których odmowa może szkodzić zdrowiu i życiu kobiety. To nie jest tak, że aborcja ratuje życie albo zdrowie (casus prof. Chazana). Należy lekarzom dać spokój i nie zmuszać ich do wskazywania czegoś, co nie godzi się ich poglądami i sumieniem.

W obecnej sytuacji politycznej takie zmiany są możliwe?

To jest zawsze możliwe. Myślę, że zasłanie się gdybaniem, czy coś jest możliwe czy nie, jest przede wszystkim hipokryzją. To i tak Sejm decyduje o tym, czy dany przepis da się wprowadzić czy nie. Nie decydują o tym dziennikarze, ani tym bardziej politycy, którzy bardzo często usprawiedliwiają swoją bierność i brak działania (czy też brak odwagi w jasnym deklarowaniu własnych poglądów) i powołują się na mityczną, najczęściej niezbadaną opinię publiczną.

Rozm. MaR