Co zrobić gdy traci się władzę i wpływy, a nadal dysponuje się kapitałem i lojalnymi strukturami? Jak zapobiec utracie kolejnych przyczółków we władzach samorządowych i państwowych instytucjach? Jak wygrać wybory nie mając szerokiego poparcia społecznego a jedynie ogromny apetyt na stanowiska oraz zobowiązania zaciągnięte w poprzednich kadencjach? Nadchodzące wybory mogą odsunąć na margines życia politycznego i do lamusa historii kolejną, znaczącą część dotychczasowych elit. Wszyscy ci, którzy jeszcze nie zdecydowali się przewerbować na opcję „dobrej zmiany” wiedzą, że jeśli nie można wygrać wyborów uczciwie, to należy je po prostu wygrać. Albo przynajmniej nie przegrać z kretesem.

Metody operacyjne walki o wolność i demokrację nie zmieniły się od dziesięcioleci. Dzieci i wnuki zbowidowców wiedzą, że grając uczciwie, zgodnie z opisanymi zasadami demokratycznymi, nie przetrwaliby w życiu politycznym jednej kadencji. Tak jak ich ojcowie i dziadkowie nie przejęliby władzy w Polsce bez czerwonoarmijnych bagnetów i nie utrzymaliby struktur PRL bez metod operacyjnych zaczerpniętych z doświadczeń NKWD. Dziś, nie zrażeni karykaturalnością i bezczelnością swoich działań, blokują legalne manifestacje, agresywnie atakują dziennikarzy, awanturują się podczas państwowych uroczystości, prowokują, kłamią, manipulują. Tak było podczas demonstracji KOD, smoleńskich miesięcznic, demonstracji w obronie resortowych emerytur. W tłumie zazwyczaj ci sami uczestnicy oraz ci sami nadzorcy, często w rangach pułkowników i generałów. Czasami w roli prowokatora wydelegowany zostaje pastowany murzyn Hugo-Bader, Diduszko udający trupa pod Sejmem, albo facet z białą laską, symulujący ślepotę. Społeczeństwo okazuje się jednak za mało rasistowskie i ksenofobiczne, a za bardzo tolerancyjne. Niestety czasami zbyt tolerancyjne na chamstwo, bezczelność i warcholstwo.

W ostatnich miesiącach zorganizowane grupy bojowe zadymiarzy i prowokatorów skierowane zostały na odcinek rozbijania spotkań polityków prawicy z Polakami. Im ważniejsi politycy, im więcej kamer i uczestników na takim spotkaniu, tym ich działania są bardziej agresywne. Najlepiej gdy na takim spotkaniu pojawia się marszałek Kuchciński, premier Morawiecki, lub inny przedstawiciel władzy w randze ministra, wówczas ataki przypuszczane są ze zdwojoną wściekłością. A nuż uda się kogoś sprowokować a TVN to nagra? Taki dowód na dyktatorskie zapędy rządów PiS i łamanie zasad demokracji mógłby zostać natychmiast skomentowany wprost z Brukseli przez Timmermansa albo Tuska.

Twarze zadymiarzy są zazwyczaj te same. Pojawiły się nawet komentarze, że politycy Zjednoczonej Prawicy wożą na swoje spotkania za każdym razem tych samych totalnie opozycyjnych prowokatorów. Techniki działania bojówkarzy są również podobne- rozsiadanie się po sali, udawanie zatroskanych mieszkańców, próby zadawania pytań, które są w istocie aktami oskarżenia i stekiem obelg skierowanych do polityków prawicy, wreszcie prostackie a często też wulgarne i prowokacyjne okrzyki. W odpowiedzi na reakcje zwykłych uczestników tych spotkań, prowodyrzy posuwają się do bezpośrednich ataków werbalnych i fizycznych.

W ciekawy sposób te zaplanowane prowokacje pokazują internetowi vlogerzy. Na jednym z ostatnich spotkań ministra Patryka Jakiego z mieszkańcami Warszawy, napastliwe kobiety przepychają starszych uczestników spotkania, wykrzykują obraźliwe hasła na temat Żołnierzy Wyklętych, a do kamery twierdzą, że „płody się usuwa”. Na koniec jedna z tych pań zwraca się wprost do blogera z jasnym komunikatem: „zamknij się, k..rwo.” To trzeba koniecznie zobaczyć. To są obrońcy polskiego sądownictwa, wolności słowa i najbardziej zagorzali zwolennicy Rafała Trzaskowskiego.

Minister Jaki, który postanowił „zło dobrem zwyciężać” i zachowywać zasady savoir vivre, doskonale radzi sobie z akcjami zadymiarzy na swoich spotkaniach. Jednak jak mawiał mój ojciec: „gdy Żydzi wkurzyli Mojżesza, to tablice z dziesięcioma przykazaniami potłukł”. Tak było. Nie zdziwmy się zatem, gdy wkrótce ktoś nie wytrzyma przejawów tupetu i chamstwa, w konsekwencji czego jakaś resortowa pani lub pan wyląduje w szpitalu czy zakładzie karnym.

Łamanie zasad dobrych obyczajów, dobrego wychowania, warcholstwo, agresja, bezczelność i kłamstwo, są na standardowym wyposażeniu codziennego użytku postępowych bojówek- tych zamaskowanych z Antify, tych z białymi różami, i tych z legitymacjami poselskimi czy naukowymi tytułami. Dla obrony własnych stanowisk, swoich karier i karier swoich dzieci, dla podtrzymania obowiązującego w układzie III RP systemu bezkarności, zrobią wszystko. Zniżą się do najbardziej obrzydliwych, kłamliwych i bezczelnych metod- z konstytucją i demokracją na ustach. Jeśli nie możemy się po nich spodziewać przestrzegania zasad fair play, nie pozostaje nic innego, jak podjąć działania symetryczne acz kulturalne. Bierność zazwyczaj stanowi dla agresorów dodatkową zachętę.

Paweł Cybula