Ks. James Martin SJ to znany amerykański promotor ,,dialogu'' z homoseksualistami. Kapłan, który jest redaktorem wpływowego magazynu ,,America'' wielokrotnie zasłynął już rozmaitymi dziwacznymi wypowiedziami, stwierdzając na przykład, że w niebie... spotkamy wielu świętych gejów i lesbijek. Z tym polemizować akurat nie sposób, bo kto jest w niebie, o, tego doprawdy nie wiemy. Co innego ostatni ,,wysok'' o. Martina, tym razem przekraczający granice nie tylko dobrego smaku, ale i zgoła... katolickiej ortodoksji.

Amerykański jezuita raczył mianowicie stwierdzić, że to Pan Bóg czyni niektórych ludzi homoseksualistami. ,,Wszystkie osoby LGBTQ są kochanymi dziećmi Bożymi, Bóg stworzył je takimi, jakimi są, mają tyle samo miejsca w naszych kościołach, jak inni'' - powiedział dosłownie kapłan przemawiając na konferencji w Portland w Oregonie (gdzie, na marginesie, otrzymywał nagrodę za swoje działania na rzecz równości i tolerancji...). Że homoseksualiści to dzieci Pana Boga, to rzecz jasna - jak wszyscy ludzie. By stwierdzić jednak, że to Pan Bóg stworzył ich, jakimi są... to przecież równoznaczne ze stwierdzeniem, że Pan Bóg ,,stworzył'' choroby, zło i śmierć.

Homoseksualizm jako dewiacja nie jest normalnością i stanem pożądanym, ale odchyłem, problemem możliwym tylko w świecie upadłym, naznaczonym grzechem pierworodnym. Katechizm Kościoła Katolickiego uczy przecież, że skłonności homoseksualne są ,,obiektywnie nieuporządkowane''; to oczywiste, bo kierują człowieka ku niewłaściwym relacjom seksualnym, a zatem ku niemoralności, złu i grzechowi.

To tylko przypuszczenie, ale wszystko to zdaje się wskazywać, że za słowami ks. Martina stoi coś więcej; kryć tu się może przekonanie prohomoseksualnych środowisk w Kościele, jakoby aktywność homoseksualna nie była bynajmniej grzechem, ale naturalnym przejawem ,,zdrowej'' ludzkiej seksualności. Jako, że z natury rzeczy nie może być nakierowana na prokreację, oznaczałoby to wyniesienie do rangi czynów moralnie akceptowalnych stosunków pozamałżeńskich lub stosunków małżeńskich podejmowanych przy stosowaniu antykoncepcji. To wszystko jest tymczasem niczym innym, jak tylko obmierzłą herezją.

Czy o to chodzi amerykańskiemu jezuicie? Mamy nadzieję, że nie, a jego wypowiedź jest po prostu jakiegoś rodzaju skrótem myślowym. Biorąc wszakże pod uwagę pełzającą ukrytą rewolucję i drążenie ,,od środka'' w Kościele dziur i korytarzy mających doprowadzić do zawalenia gmachu niezmiennego Magisterium, można nabrać poważnych wątpliwości. Nauczanie Kościoła to system, z którego nie można wyciągnąć choćby jednej cegły na jednej ścianie tak, by nie spowodować zachwiania lub zgoła zawalenia całości. Kto zatem podważa nauczanie w sprawie homoseksualizmu, ten godzi w samo Mistyczne Ciało Chrystusa; kto wprowadza nowinkarstwo i lekceważy Katechizm, ten jest ukrytym wrogiem Kościoła, jego przeciwnikiem...

fronda.pl