Bezpośrednie Spotkanie, to nawiązanie relacji. Bez otwartego serca, a samym tylko rozumiem - nie da się Spotkać z Bogiem. Wiara jest łaską.

„Wiara rodzi się ze słuchania” ( Rz 10, 17 „Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa”.) Pozwolę sobie sparafrazować tę kwestię i dodać, że wiara rodzi się również ze Spotkania. Spotkania ze Zmartwychwstałym. Spotkania z Żywym. Spotkania w Eucharystii. Spotkania ze Słowem, ale także spotkania w osobistej relacji.

André Frossard, francuski pisarz i dziennikarz, którego babcia była Żydówką, mama protestantką, a tata założycielem Francuskiej Partii Komunistycznej napisał książkę pt: „Bóg istnieje, spotkałem Go”, w której zawarł historię swojego nawrócenia. Jak sam mówi, czekał obok kościoła na swojego przyjaciela. Po chwili zniecierpliwienia, sam wszedł do świątyni.

"Wszedłem do kaplicy jako ateista, a w kilka minut później wyszedłem z niej jako chrześcijanin - i byłem świadkiem swojego własnego nawrócenia, pełen zdumienia, które ciągle trwa" - pisał w dziele "Bóg i ludzkie pytania".

Wszedłem do tej kaplicy przypadkowo, bez metafizycznych niepokojów, zmartwień, problemów osobistych, miłosnych przykrości: byłem tylko spokojnym ateuszem, marksistą, beztroskim młodzieńcem, trochę powierzchownym, który miał na ten wieczór w programie randkę. Wyszedłem stamtąd po dziesięciu minutach, tak bardzo zaskoczony tym, iż stałem się niespodziewanie katolikiem, jak byłbym zdumiony odkrywając, iż jestem żyrafą lub zebrą po wyjściu z ogrodu zoologicznego. Właśnie dlatego, iż wiedziałem, że by mi nie uwierzono, milczałem przez ponad trzydzieści lat, pracowałem intensywnie, aby wyrobić sobie nazwisko jako dziennikarz i pisarz i aby mieć w ten sposób nadzieję, że nie zostanę wzięty za szaleńca, gdybym spłacił swój dług: opowiedział to, co mi się wydarzyło.”

Bóg istnieje, spotkałem go.” – napisał Frossard.

Wychodzi na to, że znalazł Przyjaciela przez duże P.

Być może nasze Spotkanie nie będzie tak „spektakularne” jak Frossarda. Jednak wcale nie musi takim być! Wystarczy spotykać się z Bogiem na rozmowie, w ciszy, w Eucharystii, na opowiadaniu Mu tego, czym właśnie żyjesz, na pytaniu, co On chce od Ciebie. A nawet na „kłóceniu się” - o czym zwykł mówić ks. Pawlukiewicz.

 „15 Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś.
Obyś był zimny albo gorący!
16 A tak, skoro jesteś letni
i ani gorący, ani zimny,
chcę cię wyrzucić z mych ust.” (Ap 3, 15-16)

Lepiej jest być zimnym i „kłócić się z Bogiem”, jeśli doprowadzi to do Spotkania i odbudowy relacji, lub gorącym i cieszyć się Przyjaźnią z Nim, niż letnim – obojętnym.

Kiedy doświadczy się Spotkania, wszystkie grzechy duchowieństwa, ludzi chodzących do kościoła, hierarchii, nie będą tylko bulwersującymi, gorszącymi faktami, lecz przykrymi doświadczeniami, które sprawiają ból. To tak, jakby było się w rodzinie, w której któryś z jej członków stał się czarną owcą – zagubioną w uzależnieniach, kłamstwach, kradzieżach, przepychu i chciwości – rzeczach, które nie tylko niszczą jego, ale dotykają wszystkich. To my jesteśmy Kościołem, to ja jestem Kościołem. Boli mnie, że wielu ludzi zostało zranionych przez Kościół – swojego proboszcza, katechetę, czy świeckiego wiernego. Sama również ponoszę współodpowiedzialność za to, jak Kościół wygląda.

Wielu ludzi w Kościele skupia się na prawie – które owszem jest ważne, ale nie najważniejsze. Co mogę, co powinnam, co muszę. Czy muszę teraz klęknąć, czy mogę to jeść, czy wypada mi teraz to przesunąć. W tym zamotaniu, zapomina się Kto jest najważniejszy. Nie uda się Spotkać, kiedy człowiek miota się pośród–muszę- powinnam- trzeba – nie wolno.

Doświadczyć Spotkania, a wszystko ułoży się we właściwym miejscu.

Karolina Zaremba