W Sejmie odbyło się dziś wystąpienie ministrów Mariusza Błaszczaka (MSWiA) oraz Zbigniewa Ziobry (MS) w sprawie śmierci Igora Stachowiaka. Stachowiak zmarł w ubiegłym roku na komisariacie we Wrocławiu po użyciu przeciwko niemu paralizatora.

Błaszczak w długim wystąpieniu bronił swojego postępowania w tej sprawie. "Nie ulega wątpliwości, że te wydarzenia bulwersują. Ubolewam, że do nich doszło. W ubiegłym tygodniu, po otrzymaniu informacji, zażądałem zdecydowanych i transparentnych działań oraz wyciagnięcia konsekwencji w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości. W efekcie rozpoczęto wewnętrzne postępowanie wyjaśniające oraz postępowanie dyscyplinarne. Spotkałem się również z ojcem Igora Stachowiaka. Wszystkie materiały – w tym film – zostały przekazane do prokuratury. W celu uniknięcia zarzutów o stronniczość, na mój wniosek sprawę badają śledczy z Poznania, a nie Wrocławia. Zaprzeczam, że jako szef MSWiA miałem dostęp do materiału filmowego z paralizatora. Po upublicznieniu nagrań natychmiast poleciłem powołanie specjalnego zespołu kontrolnego" - powiedział.

W dużej mierze Błaszczak skupił się na wytykaniu potknięć i błędów rządu PO-PSL.

Z kolei o działaniach prokuratury opowiadał Zbigniew Ziobro. "Prokuratura przystąpiła do działań natychmiast po otrzymaniu informacji. Przesłuchała 58 świadków, w tym niektórych wielokrotnie. Uzyskała aż 11 opinii biegłych, w tym także opinie, które były wnioskowane przez rodzinę. Średnio co kilkanaście dni prokuratura wydawała kolejne postępowania, które mają doprowadzić do rzetelnego wyjaśnienia wszystkich okoliczności. Zgromadziła już 16 akt śledztwa i 5 akt podręcznych" - mówił.

Jak dodawał Ziobro, przyczyną śmierci Stachowiaka nie było tylko porażenie paralizatorem, ale także zażycie amfetaminy oraz dopalaczy.

mod/300polityka.pl, fronda.pl