O wypowiedź na temat nadziei towarzyszących otwarciu synodu na temat rodziny oraz tego, przewidywanego przebiegu prac oraz wpływu "coming-outu" ks. Charamsy na to wydarzenie poprosiliśmy ks. biskupa Tadeusza Pieronka.

Synod ds. Rodziny już się rozpoczął. Jakie kwestie wg księdza biskupa powinny zostać tam podjęte? Czy synod powinien pochylić się nad sprawami rozwodników, albo homoseksualistów?

Przed nami już drugie poważne debaty synodalne nt. Rodziny i spraw związanymi z nią. Tym samym trudno będzie uciec od kwestii, które mniej lub bardziej są z tym tematem związane. Związki homoseksualne, czy rozwody to kwestie w jakiś sposób dotykające rodziny współcześnie, kwestie istniejące we współczesnym świecie. Tym samym te tematy na pewno się pojawią, ale też synodu nie zdominują.

A w jakim kierunku mogą wg księdza biskupa pójść prace synodu?

Wiążę z synodem duże nadzieje. Co się może wydarzyć? Widzę trzy możliwości. Może zostać tu podjęta próba nowej interpretacji pewnych szczegółów dotyczących małżeństwa i rodziny. Drugi scenariusz to jasne pozostanie Kościoła przy Tradycji i podkreślenie wagi dotychczasowych nauk, jak też wskazanie ludziom pogubionym dróg pomocy i powrotu na łono Kościoła. Trzecia droga to pozostawienie tych czy innych spraw bez żadnych rozstrzygnięć.

Która z tych dróg jest najbardziej prawdopodobna?

Szczerze mówiąc, myślę, że najpewniej zobaczymy zetknięcie dwóch pierwszych postaw. Tradycja zostanie oczywiście zachowana, jednak podjęta zostanie próba dialogu. Zaznaczmy przy tym, że dialog nie musi polegać na zmianach podstawowych praw jak kwestia dopuszczania rozwodników do komunii świętej. Jednak możemy doświadczyć otwarcia nowych duszpaterskich dróg, które pokażą, że Kościół zarazem jest wierny doktrynie, ale też chce powrotu wiernych, że chce im pomóc.

Jakie działania mogą zostać podjęte w tym względzie?

Podkreślenie chęci pomocy i ułatwienia powrotu na łono Kościoła przy jednoczesnym sprzeciwie wobec zmiany doktryny. Kwestia związana z orzekaniem nieważności małżeństwa została ostatnio podniesiona, a nawet zrealizowana dzięki dookreśleniu przepisów stanowiących o przebiegu tego procesu. Był to przykład otwarcia na ludzi przeżywających swoje problemy, ale jednocześnie nie było tu zachwiana Tradycji i nadrzędnych zasad. Może po synodzie przyjdą nowe inicjatywy.

Więc Kościół ma zachować równowagę między radykalizmem i uległością?

Osobiście nie chciałbym przekraczać granic Tradycji, która jest w Kościele elementem niezwykle istotnym, ale jakieś działania były rzeczą dobrą. Toteż mam nadzieję, że synod będzie postępował w swoich debatach z wyczuciem i roztropnością, mając na względzie dobro rodziny i Kościoła, pozostając wierny swojej nauce. Otwartość nie oznacza bowiem uległości. Np. w kwestii związków niesakramentalnych przecież nikomu nie zabraniamy łączyć się w pary, ale należy pamiętać, by nie mieszać pojęć. Jeżeli coś jest małżeństwem, to jest małżeństwem, a jeżeli jest to inny związek, nie powinien być zrównywany ze związkiem. Małżeńskim.

A czy ostatnie wydarzenia związane z działalnością księdza Krzysztofa Charamsy mogą jakoś wpłynąć na prace synodu, albo zaszkodzić mu wizerunkowo?

Nie widzę w tym zagrożenia. Owszem, takie "happeningi" się zdarzają i jak sądzę, są perfekcyjnie przez kogoś przygotowywane. Bardzo współczuję księdzu, który dopuścił się takich czynów i bierze w tym udział. Dał powód ku temu, by wokół jego wypowiedzi rozkręciła się wielka afera, prasa to kupuje i będzie kupować, ale nie uważam, by miało to wpływ na synod.

Rozmawiał MW