"(...) idę w Polskę i ten PO-PiS, z jakim mamy dzisiaj do czynienia, który jest coraz bardziej nie do zniesienia, będzie musiał trochę się przesunąć i stworzyć przestrzeń dla trzeciej siły politycznej"- wbrew pozorom nie są to słowa Janusza Korwin-Mikkego czy Pawła Kukiza. Podobne do owych "antysystemowców" marzenia snuje bowiem prezydent Słupska, Robert Biedroń. 

Człowiek, który karierę polityczną zrobił wyłącznie na tym, że jest homoseksualistą i który bez cienia żenady opowiada na plotkarskich portalach o tym, że kiedy po miesięcznej rozłące spowodowanej obowiązkami wraca do domu, do "partnera", Krzysztofa, to "odpadają" przy nich króliczki Duracella, zapowiada, że jeżeli nie będzie ubiegał się o reelekcję na stanowisko prezydenta Słupska, to "idzie w Polskę", aby stworzyć "trzecią siłę polityczną", która miałaby znieść ze sceny dwie największe partie: Prawo i Sprawiedliwość oraz Platformę Obywatelską. Mało tego, Biedroń uważa, że politycy obu tych partii "obawiają się" go...

"Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska obawiają się, że Biedroń pójdzie w Polskę, jak się wkurzy i założy coś, co ich zniesie ze sceny politycznej. Jak będą nadal tak postępowali, to tak zrobię"-grozi polityk na antenie RMF FM.


"Założy coś, co ich zmiecie ze sceny politycznej". Pończochy?"-zażartował na Twitterze publicysta Łukasz Warzecha. 

Raczej nie wróżymy powodzenia. No, chyba że w programie owej "trzeciej siły" znajdzie się choć jeden punkt, który NIE DOTYCZY homoseksualistów lub walki z Kościołem Katolickim na poziomie zbuntowanego gimnazjalisty. 

 

yenn/Twitter, Fronda.pl