Do udziału w demonstracji na pl. Wolności wezwała większość sił opozycyjnych Białorusi, w tym byli opozycyjni kandydaci na prezydenta z 2010 r., Mikoła Statkiewicz i Uładzimir Niaklajeu, a także Zjednoczona Partia Obywatelska, Partia BNF i ruch „O Wolność”. – Porozumienie o rozmieszczeniu na terytorium Białorusi rosyjskiej bazy wojskowej może być podpisane w najbliższym czasie. To nierozważny krok, który może doprowadzić do utraty niepodległości przez Białoruś. To zdrada naszych interesów narodowych, zdrada narodu i kraju – napisali inicjatorzy akcji w oświadczenie. 

Wyrazili też opinię, że Alaksandr Łukaszenka nie jest prawowitym prezydentem Republiki Białoruś i „nie ma prawa podpisywać dokumentów i podejmować decyzji, które przesądzają o losie białoruskiego narodu”.

Były szef kampanii „Mów Prawdę!”, Niaklajeu, ogłosił na wiecu w Mińsku utworzenie nowego ruchu opozycyjnego „O państwowość i niezależność Białorusi”. O wstępowanie do niego zaapelował do zebranych Statkiewicz, który pod koniec sierpnia został zwolniony z więzienia po ponad 4,5 roku pozbawienia wolności za – jak uznał sąd - organizowanie masowych zamieszek. Mówcy apelowali też do mieszkańców o przyjście na pl. Wolności w dzień przed wyborami. 

Podczas wiecu skandowano m.in. „Wojnie – nie!” i „Hańba”. Uczestnicy mieli ze sobą plakaty z hasłami takimi, jak „Białoruś to nie Krym”, „Rosyjskie bazy wojskowe – to okupacja kraju” i „Rosjanie do domu”. Wielu miało ze sobą historyczne biało-czerwono-białe flagi Białorusi, nieuznawane przez władze w Mińsku. 

W związku z tym, że organizatorzy nie dostali zgody władz na wiec, milicjanci spisali na nich protokoły.

mm/IAR