Rosyjski MON wielokrotnie określał Białoruś jako przyczółek wojskowy. Gen. Jurij Jakubow oświadczył, że „w rosyjskich zgrupowaniach ogólnowojskowych na Białorusi, nastąpią istotne zmiany”.
Media rosyjskie relacjonowały, że mowa była nawet o „częściach do rosyjskich rakiet”, które rzekomo znajdują się na terytorium tego kraju.
- Ani nie ma na Białorusi zgrupowań rosyjskich wojsk, ani też części do rakiet. Ale jest tam kilka ważnych dla Rosji obiektów wojskowych – zapewnił rosyjski ekspert wojskowy Alexander Golz w rozmowie z Deutsche Welle.
Andriej Porotnikow, kierownik projektu badawczego Belarus Security Blog podkreśla, że na białoruskiej ziemi nie stacjonują rosyjskie wojska, które byłyby zdolne do natarcia.
– Rosyjskimi obiektami wojskowymi, jak punktem łączności z rosyjskimi okrętami podwodnymi w Wilejce i stacją radiolokacyjną w miejscowości Hancewicze zawiaduje około tysiąca rosyjskich wojskowych. Są to jednak technicy, specjaliści od komunikacji i strażnicy. Natomiast lotnisko wojskowe w Baranowiczach, gdzie stacjonują rosyjskie myśliwce, jest pod dowództwem białoruskim – wyjaśnia.
Według niego niedawne rosyjskie deklaracje na temat wzmocnienia obecności wojsk rosyjskich na Białorusi świadczą o tym, że „mamy tu do czynienia z syndromem myślenia w kategoriach imperialnych”; również o tym, jakie problemy zaprzątają umysły przedstawicieli rosyjskiej władzy państwowej.
To Rosjanie posługują się taką retoryką wojenną, którzy nie mają nic do powiedzenia na Białorusi.
- Jeśli ktoś w Rosji popadnie w kompletny amok, Białoruś może jedynie na tym stracić. Wtedy Mińsk zostałby wciągnięty w konfrontację z Zachodem. W takim przypadku kraj ten nie musiałby już zabiegać o normalizację relacji z Zachodem. Nie będzie ani kredytów z MFW, ani też Zachód nie zniesie sankcji wobec Mińska - uważa Porotnikow.
Jego zdaniem Kreml, w razie konfliktu między Rosją a Zachodem, zaproponuje prezydentowi Białorusi Łukaszence stacjonowanie rosyjskich brygad rakietowych czy dywizji pancernych na Białorusi.
Alexander Alesin, ekspert wojskowy gazety internetowej „belrynok.by”, twierdzi, że Mińsk ugnie się pod naciskiem Kremla, jeśli Rosja w przypadku zaostrzenia sytuacji zażądałaby wzmocnienia obecności swoich wojsk na Białorusi. Powiedział, że Moskwa powoła się na Umowę o utworzeniu Państwa Związkowego z grudnia 1999 roku, która przewiduje wspólną przestrzeń obronną i wspólną armię.
Alexander Golz, rosyjski ekspert uważa jednak za mało prawdopodobne, że Łukaszenko zgodzi się na stacjonowanie wojsk rosyjskich na terytorium Białorusi, bo jak dotąd zawsze sprytnie lawirował między Zachodem a Rosją.
Tag/dw.com