200 tysięcy osób, tyle według wstępnych, szacunkowych wyliczeń pojawiło się dziś na Biało-Czerwonym Marszu 2018. Wraz z prezydentem Andrzejem Dudą, premierem Mateuszem Morawieckim, prezesem Jarosławem Kaczyńskim oraz przedstawicielami rządu, przemaszerowały setki tysięcy polskich patriotów.

Mimo, że totalna opozycja za wszelką cenę starała się przekonać Polaków o wszechobecnych faszystach i nazistach to jednak w stolicy pojawiły się ogromne rzesze obywateli. Morze biało-czerwonych flag, uśmiechnięte twarze i całe rodziny przemaszerowały ulicami Warszawy ciesząc się ze 100. lecia Niepodległośći Polski.

Sam marsz przebiegł w bardzo spokojnej atmosferze. W trakcie odbyło się kilka prób prowokacji, między innymi ze strony feministek zorganizowanych w grupie Strajk Kobiet, jednak policja wspierana przez Straż Marszu Niepodległości natychmiast radziły sobie z występującymi problemami.

"Dziękuję, że przybyliście tutaj dla Polski. Dziękuję, że przywieźliście biało-czerwone flagi, że stoimy tutaj, pod nimi. Pod tymi barwami, za które krew przelewali nasi ojcowie, dziadkowie i pradziadkowie. Pokolenia Polaków po to, żebyśmy mogli swobodnie je nieść, żebyśmy mogli się pod nimi zgromadzić. Jest pod nimi miejsce dla każdego" - mówił prezydent Andrzej Duda w trakcie przemówienia otwierającego marsz.

Chwilę później blisko 200 tysięcy osób ruszyło Mostem Poniatowskiego w stronę Stadionu Narodowego.

"Wspólny marsz to ogromny sukces. Wiemy już, że jest [na marszu] bardzo, bardzo dużo ludzi. Być może dojdzie nawet do 200 tysięcy. Jesteśmy uradowani, były piękne uroczystości na pl. Piłsudskiego, wspaniałe przemówienie prezydenta. To wielki dzień" - powiedział Jarosław Kaczyński tuż po zakończeniu przemarszu.

mor/300polityka.pl/Fronda.pl