Redaktor naczelny „Liberte” Leszek Jażdżewski znowu zabrał głos w sprawie swojego skandalicznego przemówienia na Uniwersytecie Warszawskim, które miało miejsce przed wystąpieniem Donalda Tuska. W wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” przekonuje, że nie zabrał głosu w imieniu byłego premiera. Padły też inne, równie kuriozalne stwierdzenia.

Wystąpił pan przed wykładem Donalda Tuska, zapowiedział go pan. Rozumiem, że po to, by powiedzieć to, co jemu nie przystoi?”

- zapytała Jażdżewskiego dziennikarka Magdalena Rigamonti.

Ten odpowiedział:

Nie zabrałem głosu w żadnej sprawie w imieniu Donalda Tuska. Porównałem się do wówczas mało znanego Prince'a występującego przed Rolling Stonesami”.

Stwierdził, że miał swoje pięć „a właściwie osiem” minut i je odpowiednio wykorzystał w celu zarysowania „nowej wizji polityki”. Według niego przemówienie skierowane było „do trochę innego pokolenia”.

Jażdżewski miał też czelność stwierdzić:

W pewnym sensie, choć wiem, że to może brzmieć paradoksalnie, czuję się obrońcą krzyża. Przed tymi, dla których krzyż to po prostu poręczna broń”.

Cóż, jeśli to ma być „nowa wizja polityki” to wydaje się dziwnie znajoma!

dam/DGP,Fronda.pl