Niemiecka prasa twierdzi, że emerytowany papież Benedykt XVI celowo zwraca się przeciwko Ojcu Świętemu Franciszkowi. „Süddeutsche Zeitung” posunęła się nawet do tego, by zatytułować swój artykuł „Der Dagegen-Papst” – co można przetłumaczyć jako „papież, który jest ‘przeciw’”. To oczywiście ewidentnie wroga nagonka na Kościół katolicki – lewackie media, jak diabeł wody święconej bojąc się Kościoła, wykorzystują każdą okazję, by siać wśród katolików ferment. Dobrze znamy to z Polski.

Warto przyjrzeć się więc bliżej tej sprawie, zanim nasi rodzimi „postępowcy” ogłoszą, że w Kościele trwa wojna domowa, a zły Benedykt XVI organizuje integrystyczne ataki na dobrego i otwartego na świat Franciszka.

Józef Ratzinger był w przeszłości w niektórych aspektach dość liberalnym teologiem. Taki też kierunek miała jego postawa względem rozwodników w nowych związkach. Znalazło to swój wyraz w opublikowanej w 1972 roku pracy opowiedział się za ewentualnością dopuszczania osób w nowym związku do Komunii, o ile związek ten trwa wystarczająco długo, jest przeżywany „w duchu wiary” oraz charakteryzuje się silnymi zobowiązaniami, na przykład wobec dzieci. Wypisz wymaluj – tezy kojarzone dziś przede wszystkim z kard. Walterem Kasperem.

Wykład, w którym Józef Ratzinger zajął takie właśnie stanowisko, zostanie wkrótce ponownie wydany wraz z kilkoma innymi jego pracami. Passus dotyczący rozwodników w nowych związkach został jednak gruntownie zmieniony. Benedykt XVI zdecydowanie odciął się od wcześniejszych liberalnych koncepcji. Nie pisze już w ogóle o możliwości dopuszczenia rozwodników w nowych związkach do Komunii: stwierdza jedynie, że należy pracować nad procedurą stwierdzania nieważności małżeństw – i to właśnie może rozwiązać w wielu wypadkach problem rozwodników.

 „Süddeutsche  Zeitung” stwierdza, że to „bardzo polityczna” zmiana, poprzez którą Benedykt XVI zabiera głos w toczącej się obecnie w Kościele dyskusji o rozwodnikach. „Papież emeryt złamał w ten sposób swoją decyzję, by nie mieszać się już więcej w kościelną politykę. Żeby pokazać papieżowi Franciszkowi granicę?” – pyta dramatycznie „SZ”.

Jest to, jak pisałem już wcześniej, przykład wyjątkowo zjadliwego ataku na Kościół katolicki. Po pierwsze nie może dziwić, że Benedykt XVI, znając swój dzisiejszy autorytet, chce poprawić twierdzenie, które uważa po tylu latach za głęboko błędne. Po drugie, emerytowany papież zajął dokładnie takie samo stanowisko, jakie cały czas zajmuje Stolica Apostolska! Nie dość na tym, że prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Gehrard Müller wielokrotnie podkreślał, że to procedura stwierdzania nieważności małżeństw jest jedynym możliwym rozwiązaniem problemu rozwodników. Sam Ojciec Święty Franciszek powołał jeszcze we wrześniu specjalną komisję, która ma zająć się usprawnieniem  tej właśnie procedury.

Idąc tokiem rozumowania „SZ”, na czele Kongregacji Nauki Wiary stoi przeciwnik papieża – co samo w sobie byłoby już niezłym absurdem. Nie dość na tym jednak. Nawet papież Franciszek zdaje się działać „wbrew sobie”, bo zamiast forsować komunię dla rozwodników, skupia się na usprawnianiu procedury stwierdzania nieważności małżeństw…

Gdzie więc sprzeczność między Ojcem Świętym Franciszkiem a Benedyktem XVI? Oczywiście: wyłącznie w głowach z natury nienawidzących Kościoła lewicowców. Problem w tym, że siejąc swoją zakłamaną propagandę, wmawiają katolikom, jakoby w Kościele toczyła się wojna – i wielu w to pewnie uwierzy, a to siłą rzeczy musi osłabiać wiarę.

Diabelska metoda! Tylko czekać, aż sprawę nagłośnią polscy lewi „specjaliści” od Watykanu…

Paweł Chmielewski