Nieprawdą jest to, co na temat sytuacji chrześcijan w Syrii i Iraku mówi się w mediach, jakoby ci ludzie mieli teraz doświadczać ludobójstwa. To, na co my teraz patrzymy, to jest zakończenie czystki, która jest tam prowadzana od 11 lat, czyli od czasu inwazji amerykańskich sił na Irak w celu obalenia reżimu Saddama Husajna. Przed 2003 r. w Iraku żyło 1, 400 tys. chrześcijan, do tego czasu pozostało ich tam tylko 150 tys. W przeciągu 11 lat z Iraku zostało więc wypędzonych bądź zamordowanych 1,250 tys chrześcijan.

Realną pomocą dla tych ludzi byłoby tylko działania światowych przywódców, które doprowadziłyby do zaprzestania dalszego dozbrajania dżihadystów. W ubiegłym tygodniu nuncjusz apostolski skierował w Bagdadzie takie pytanie do rządzących państwami: „kto zbroi dżihadystów? Wasze wywiady na pewno to wiedzą”. I dodał: „Dopóki dżihadyści będą otrzymywali wsparcie militarne, dotąd żadna interwencja zbrojna nie pomoże, bo doprowadzi to tylko do eskalacji konfliktu”.

To przecież oczywiste, że jeżeli się odetnie tym ludziom dopływ broni, będzie ich bardzo łatwo rozbroić. Jeżeli się tego nie zrobi, konflikt będzie trwał przez kolejne lata a najbardziej ucierpi na nim ludność cywilna – muzułmanka i chrześcijańska. Amerykanie, Francuzi i Anglicy na pewno wiedzą, kto zbroi dżihadystów, bo przecież mają potężne wywiady, a przy okazji sami prowadzą handel bronią.

Gdyby Zachód zaangażował się militarnie w działania na terenie Syrii i Iraku, mogłoby to mieć bardzo dramatyczne konsekwencje. Przecież nie wiadomo, kto w Europie stoi po stronie dżihadystów. Aż 15 proc. Francuzów popiera ich działania. Ci, którzy popierają rzezie na chrześcijanach, żyją pośród nas. Ponad 1000 Europejczyków wyjechało do Iraku aby walczyć po stronie Państwa Islamskiego, kilka tysięcy obywateli Europy wspomaga ich w Syrii. Możemy być poważnie zaniepokojeni o to, co będzie się działo, kiedy ci ludzie wrócą. Przecież oni mają krew na rękach.

To są barbarzyńcy – nie bójmy się tego słowa. Nagłośniony przez media przypadek z Wielkiej Brytanii sprzed roku, kiedy dwóch dżihadystów odcina głowę żołnierzowi na oczach ludzi, jest chyba wystarczająco wymownym zwiastunem, tego czego możemy się spodziewać. Niedawno na południu Francji młodociani muzułmanie obrzucili kamieniami 150 katolików uczestniczących we Mszy św. To nie są już pojedyncze przypadki. W samej Francji co roku dewastowanych jest 400 kościołów.

Lada moment w niektórych krajach Europy Zachodniej muzułmanie zaczną sięgać po władzę, bo stanowią dużą część społeczeństwa. Zaczną pojawiać się partie i ugrupowania, które będą chciały wchodzić do parlamentu i będziemy mieli w Europie to, co dzieje się w Iraku i w Syrii. W bardzo mocnych słowach odniósł się do tej sytuacji patriarcha Syrii Grzegorz III, kiedy był w Polsce w grudniu ub.r. na zaproszenia naszego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. W czasie spotkania ze studentami we Wrocławiu powiedział: „chrześcijanie dzisiaj w Syrii i na Bliskim Wschodzie są solą, światłem i zaczynem, który sprawia, że chrześcijanie i muzułmanie potrafią dzisiaj współistnieć ze sobą”. I dodał: „My nie boimy się syryjskich muzułmanów, to nie oni palą naszych domów i kościołów i nie mordują nas. My boimy się muzułmanów, którzy docierają do nas z krajów, gdzie nie ma chrześcijaństwa - którzy nie wiedzą, kim są chrześcijanie”.

Zwrócił się przy tym z apelem: „Proszę was, bądźcie w Europie solą, światłem i zaczynem, byście nauczyli żyjących tam muzułmanów, kim są chrześcijanie. Bo to, co się dzieje u nas w Syrii, może się lada dzień dziać u was w Europie”. Nam się wydaje, że to o czym powiedział patriarcha, nie ma żadnego odniesienia do rzeczywistości, bo przecież Irak i Syria są od nas oddalone tysiące kilometrów. Jakie to ma znaczenie, skoro tych ludzi, którzy tam działają i dzisiaj robią czystki wśród chrześcijan, jazydów, sunnitów czy innych społeczności religijnych, mamy w Europie? Jeśli imamów z Wielkiej Brytanii zaprasza się na uniwersytet a Kairze, aby uczyli młodych muzułmanów, to wymownie świadczy to o tym, że mamy w Europie bardzo mocny i niebezpieczny nurt fundamentalizmu islamskiego.

not. ed