Rząd Mateusza Morawieckiego rozważa wprowadzenie nowego ,,podatku solidarnościowego''. Miałby objąć najbogatszych Polaków, a zostać przeznaczony na pomoc niepełnosprawnym. Od kilku dni rząd boryka się z problemem protestów rodziców niepełnosprawnych dzieci. Chcą jednego: pieniędzy.

Można to oczywiście zrozumieć, ale rząd stoi na stanowisku, że na więcej niż teraz budżet po prostu nie stać. By ten impas jakoś przełamać, premier Mateusz Morawiecki wyszdedł z bardzo oryginalną propozycją. Mowa o tak zwanym podatku solidarnościowym - daninie, którą najbogatsi mieliby płacić właśnie celem niesienia pomocy osobom niepełnosprawnym. Nie wiadomo, o jaką chodzi kwotę, kto miałby zostać podatkiem objęty ani jak wsparcie miałoby być przekazywane potrzebującym. Jedyne, co powiedział premier Morawiecki, to to, że rzecz miałaby wejść w życiu w nadchodzącym roku.


Reakcje opozycji, ale także Kukiz'15, są oczywiście negatywne. Nikt nie lubi podnoszenia podatków - oprócz skrajnej lewicy. Niech krytycy będą jednak tak mądrzy i powiedzą, skąd w takim razie wziąć pieniądze dla rodzin opiekujących się niepełnosprawnymi?

Jest oczywiste, że pomóc im należy, trzeba i warto. Z drugiej strony jest prawdą, że rząd zamiast wprowadzać kolejne podatki mógłby raczej poszukać oszczędności. Nie chcemy być zgryźliwi, ale są w Polsce pewne dotowane przez państwo instytucje, które pobierają co roku olbrzymie kwoty po prostu za nic. Spółki Skarbu Państwa to również worek bez dna; w radach nadzorcyzch po prostu dokonuje się wielkiego transferu od podatników do wybranych przyjaciół władzy. I to właśnie trzeba w pierwszej kolejności ukrócić. Dopiero gdy państwo będzie w stanie zagwarantować, że nie zezwala na rozkradanie publicznego majątku i jest możliwie najbardziej transparanentne, można mówić o podnoszeniu podatków.

A jednak dla niepełnosprawnych - można zrobić wyjątek. Jeżeli nowa danina miałaby być nieznacząca i objąć tylko najbogatszych, to czekamy na propozycje.

jr/se.pl, fronda.pl