Do niedawna posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus stwierdziła najwidoczniej, że bardziej niż słowa, w Sejmie liczy się ekspresja. Zamiast więc zabrać głos w normalny sposób, najpierw rzucała kartkami, w skandaliczny sposób zwracała się do polityków, a w końcu… chwyciła za telefon.

Scheuring-Wielgus podczas dzisiejszej sejmowej debaty przed glosowaniem nad wyrażeniem wotum nieufności wobec wicepremier Beaty Szydło oraz minister Elżbiety stwierdzała między innymi:

„Niech pani to zrobi [poda się do dymisji] i potem spływa Dunajcem”.

Dalej z kolei postanowiła odnieść się do słów premiera Morawieckiego, który opisywał, co PiS zrobił dla osób niepełnosprawnych. W tym celu… chwyciła po telefon i zadzwoniła do Jakuba Hartwicha, włączając tryb głośnomówiący. Hartwich mówił:

„Chciałbym coś powiedzieć do pana premiera. Panie premierze, nich pan nie kłamie. W dalszym ciągu mamy 900 złotych na życie, a nie 3000. Proszę przestać kłamać”.

Po tym odezwała się do premiera tymi słowami:

„Słyszał pan? Więc niech pan przestanie kłamać”.

Odnosząc się do kuriozalnych wypowiedzi Scheuring-Wielgus wicepremier Szydło zapytała:

„Czy wiarygodnym jest polityk oraz czy można mu wierzyć, jeśli jednego dnia na ulicy w <<czarnym marszu>> domaga się zabijania niepełnosprawnych, nienarodzonych dzieci, a drugiego mieni się ich obrońcą tutaj, w Sejmie? Czy takim politykom można wierzyć?”.

Słowa wicepremier wywołały burzę oklasków.

dam/niezalezna.pl,Fronda.pl