Jacek Bartyzel, toruński profesor, ma kłopoty dyscyplinarne. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu wszczął procedurę, która może doprowadzić do wyrzucenia go z pracy. Powód? Oczywiście - Żydzi.

Prof. Jacek Bartyzel napisał wczoraj krótką notkę na łamach facebooka, w której wyraził się jednoznacznie o żydowskich atakach na Polskę. Notka została przez amerykański serwis niezwłocznie usunięta. Oto treść inkryminowanego wpisu:

To, że nas Żydzi nienawidzą i opluwają jestem w stani przyjąć ze spokojem - w końcu czegóż można spodziewać się od tego plemienia żmijowego, pełnego pychy, jadu i złości?Trzeba po prostu trzymać ich na dystans, tak wielki, jak tylko możliwe. W ogóle nawet nie próbować dyskutować czy przekonywać, bo to darmene; oni nie są zdolni do okazywania wdzięczności, uważają natomiast, że wszystko im się należy. I w nosie mam też ile polskich drzewek "sprawiedliwych" będzie w Yad Vashem, może nie być nawet żadnego. Ale nie mogę mieć innego uczucia, jak bezbrzeżnej pogardy dla tych Polaków (z metryki), którzy kalają własne gniazdo, gorliwie przyłączając się do polakożerczej kampanii pomówień. Dla tychrenegatów nie może być żadnego wybaczenia ani litości. Gdyby to ode mnie zależało, karałbym ich - nie więzieniem, bo po co obciążać podatników kosztami ich utrzymania w tych wygodnych pensjonatach, jakimi są dzisiaj zakłady penitencjarne - ale dożywotnią infamią narodową oraz cieleśnie: publiczną chłostą w sempiternę.

Wpisem prof. Bartyzela natychmiast zajęły się lewackie media. ,,Zainterweniował'' portal Onet wydawany przez niemiecko-szwajcarski koncern Ringier-Axel Springer. Prof. Bartyzel nie chciał jednak z nim rozmawiać.

"Standardy" dziennikarskie: dzwoni do mnie redaktor z der Onet i zaczyna od pytania: czy odczuwam wyrzuty sumienia z powodu wpisu na fb? Oczywiście odesłałem go do wszystkich diabłów - opisał krótko ,,rozmowę'' z Onetem uczony.

Na Bartyzela ,,doniósł''też Adam Leszczyński, wykładowca SWPS w Warszawie. Do tego ,,donosu'' odniósł się na facebooku także sam prof. Bartyzel.

Osobliwością naszych czasów jest pojawienie się podgatunków pracowników nauki, którzy lubią realizować się twórczo albo (jak ci szkoleni z konferencji „naukowej” w Paryżu) jako oszczercy i łgarze, albo (jak ten adiunkt od obalania pomników) jako uliczni chuligani, albo wreszcie (jak ów donoszący na mnie dr hab. Leszczyński) jako publiczni sykofanci w służbie publicznej kultu judeolatrii. Myślę, że do takich upodobań trzeba szczególnych predyspozycji - napisał.