Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Komentując sobotni „Marsz Wolności”, politycy PiS podkreślali wielokrotnie, że opozycja w ten sposób skorzystała właśnie z wolności i demokracji, a działania czy wypowiedzi polityków czy sympatyków opozycji pokazują właśnie, że demokracja w Polsce ma się dobrze...

Barbara Dziuk, ekonomistka, poseł PiS: Dokładnie tak. Przede wszystkim rząd PiS w żaden sposób nie utrudnia tych demonstracji. Każdy ma jakąś koncepcję i może ją realizować, jeżeli prawo tego nie zabrania. To jest demokracja – każdy może wykrzykiwać, co mu się podoba i uczestniczyć w demonstracjach, które niekoniecznie są pozytywnie nastawione do obecnej władzy.

Marsz firmowali swoimi twarzami politycy Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, PSL i trudno było właściwie zrozumieć, przeciwko czemu czy w imię czego maszerują uczestnicy. Podczas swoich wystąpień na manifestacji liderzy partii opozycyjnych podnosili różne kwestie. Niektórzy wracali do Trybunału, inni jeszcze odgrzewali „łamanie praw kobiet”

Akurat polskie kobiety cieszą się pełnią praw, jednakże te prawa muszą być egzekwowane, nie mogą pozostawać jedynie na papierze. . A to, że wolność niektórym kobietom kojarzy się z nieodpowiedzialnością, to już zupełnie inna historia. Jednak wszędzie tam, gdzie coś nie działa tak jak powinno, należy to poprawić.

Na „Marsz Wolności” Platforma Obywatelska zapraszała m.in. spotem, w którym dziewczynka pytała mamę, co to jest „gorszy sort”. Gdzieś zaciera się jednak to, co rzeczywiście miał na myśli Jarosław Kaczyński, używając tego sformułowania. Ludzie związani z Nowoczesną, PO czy KOD-em niemal z dumą mówią o sobie „gorszy sort”, mama w spocie Platformy tłumaczy dziewczynce, że prezes PiS również i ją określił mianem „gorszego sortu”

To było po prostu skandaliczne. Opozycja totalna słynie zresztą z manipulowania i wyrywania zdań z kontekstu. Prezes Jarosław Kaczyński odnosi się do każdego z dużym szacunkiem, a tutaj mamy do czynienia z próbą zmanipulowania odbiorcy i narzucenia mu negatywnego obrazu lidera Prawa i Sprawiedliwości. Uważam, że politycy opozycji mający bardzo wysokie mniemanie o sobie, jednak nie czym się zachowywać. Niestety, kultura osobista i image opozycjonistów wskazują na ewidentny brak kindersztuby.
Prawo i Sprawiedliwość było opozycją konstruktywną. Proponowaliśmy zmiany programowe, dobre dla Polski i Polaków. Platforma czy Nowoczesna nie mają natomiast żadnego programu, robią za to wiele hałasu. Trudno mi to zrozumieć.

Na marszu doszło do co najmniej kilku absurdalnych sytuacji. Manifestację relacjonowały różne media. Jedna z uczestniczek zaskoczyła młodego reportera TVN24 wyznaniem, że walczy o wolność. Tę wolność, którą odzyskała w 1945 roku. Na tego rodzaju wydarzeniach nie brak też takich ludzi jak płk. Adam Mazguła. Jednocześnie politycy PO nieustannie podkreślają, że kiedyś walczyli z komuną, odwołują się do idei „Solidarności”, dziś tak samo walczą z PiS, jak kiedyś z komuną, również KOD czasami porównuje się do „Solidarności”... Czy to nie wygląda dziwnie?
Pomieszanie z poplątaniem. Wychodzenie na ulicę i skandowanie absurdalnych haseł, to ma być walka o coś? Myślę, że chodzi tu przede wszystkim o to, że przywracamy normalność po wielu latach, w tym okupacji, PRL-u i wydarzeń ostatniego 20-lecia, w których ogłoszona wolność po 1989 była mocno problematyczną wolnością. Rozbiory, I wojna światowa, króciutki okres 20-letniej wolności i znowu wojna, utrata ziem na Wschodzie i narzucona ideologia komunistyczna, to chyba bardzo dużo jak na tak niewielki kraj i naród. Zniszczona i zamordowana elita – od maturzystów po profesorów, w tym zagłada i represje dotyczące Kościoła, duchownych i osób wierzących.
Historia nas nie oszczędzała. Ofiary na ołtarzu obu totalitaryzmów, które w minionym stuleciu rozpanoszyły się w naszej ojczyźnie, to była prawdziwa walka o wolność. A nie opowieści smutnej treści panienek po gimnazjum bez pojęcia o historii Polski. Obecnie mamy tę wolność. A dla opozycji wolność jest wolnością do posiadania grubych portfeli przez uprzywilejowanych.Opozycja chce nadal pełnych kont bankowych, ale tylko dla 30 % swoich i znajomych królika, nie może jednak tego powiedzieć wprost. Zatem szary obywatel z 2000 brutto na miesiąc słyszy, że z tego się nie da wyżyć i dziwi się, że on jednak żyje. Potem następni wybrańcy losu ogłaszają, że za 10 000 się nie da wyżyć, wreszcie ci, którym ulżono 500 złotymi na dziecko, słyszą, że są patologią. I to jest klucz – opozycja walczy o swoje portfele – o nic więcej. W mózgach mają zwitki banknotów. Ta opozycja nie liczyła się , nie liczy się i nie będzie się liczyć z ludźmi. Służba dla społeczeństwa czy Polski jest im obca. Żądają przywilejów dla siebie. Z troską o kraj marsze żalu za utraconym korytkiem nie mają nic wspólnego.

Planuje jednak ich odzyskanie. Grzegorz Schetyna w jednym z wywiadów powiedział niedawno, że nie chce być liderem opozycji, chce wygrać wybory. Również na marszu deklarował: „Wygramy następne wybory!”
Marzenia można mieć. Jednak stosunek Polaków do programu obecnej opozycji najlepiej zobrazowała frekwencja na marszu. Przywieziono tam autokarami „bojówki” polityczne z całego kraju, a i tak trudno porównać to z ruchem patriotycznym w Polsce. We wszystkim należy zachować pewien umiar. Ilu naprawdę było obecnych na tym marszu? Widzieliśmy. Frekwencja była bardzo niska. Całe szczęście, że Polacy, mimo całej nagonki na nasz rząd i kierunek rozwoju i naprawy Rzeczypospolitej, który obrał PiS, racjonalnie oceniają sytuację w Polsce. Jest to dla nas bardzo budujące.

Skoro mówimy o Polakach, to często słyszymy, że są podzieleni. Opozycja obwinia o to właśnie Prawo i Sprawiedliwość, wciąż powtarzając słowa o „gorszym sorcie” czy znów „ludzkich panach”. Tymczasem, jeżeli dobrze pamiętam, podział zaczął się mniej więcej wtedy, gdy ś.p. Lech Kaczyński został prezydentem Polski. Wtedy nieustannie podkreślano, że na PiS głosują ludzie starsi, ubożsi, gorzej wykształceni, za to na PO- sami bogaci i zaradni intelektualiści. Mówiło się o „moherowych beretach”, podobnego sformułowania użył zresztą publicznie Donald Tusk. W 2007 roku w Internecie krążył żart „Przed wyborami zabierz babci dowód, uratuj Polskę”. Czy możemy faktycznie mówić o „podzielonym społeczeństwie” i czy to rzeczywiście PiS ten podział wprowadziło? Również i po wyborach w 2015 roku intelektualiści związani z „GW” czy TVN, część artystów i celebrytów „stygmatyzuje” wyborców PiS, podkreśla, że są gorzej wykształceni, zaściankowi, zamknięci, że właściwie to chodziło im tylko o to 500 plus, które „pewnie i tak w większości przepijają”. Ci sami ludzie podchwycili fragment wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego i burzą się, że nazywa ich „gorszym sortem”, choć mówił to o politykach donoszących na Polskę do instytucji unijnych.

Obrażanie wyborców PiS jest na porządku dziennym. Uważam jednak, że „podział Polski” jest sztuczny. Każdy ma prawo do swojego światopoglądu, jak również do wyboru partii, która mu odpowiada. Żyjemy w demokratycznym kraju, więc jest to normalne i naturalne. Co więcej, zmiany, które wprowadza Prawo i Sprawiedliwość są oparte na polityce dialogu, której wcześniej tak naprawdę nigdy nie było. Nasz program jest dobry dla Polaków, dla gospodarki. Jeśli spojrzymy kilka lat wstecz, to osiem lat pod rządami Platformy Obywatelskiej składało się głównie z zabiegów i sztuczek pijarowskich. Tymczasem w różnych dziedzinach poprzedni rząd pozostawił po sobie ogromne zaniedbania, a poza tym, niemal w każdym regionie Polski za PO ciągną się wielkie afery. Sprawowałam mandat radnej Sejmiku Województwa Śląskiego, gdzie kilka afer PO nie znalazło dotąd swojego finału.

Utarło się również, że na PiS głosują ludzie starsi, ci młodzi i nowocześni- przeważnie na PO, na ugrupowanie Ryszarda Petru albo partie lewicowe. Na „Marszu Wolności” trochę młodych ludzi jednak się pojawiło. Załóżmy, że nawet uwierzą politykom Platformy Obywatelskiej w to, że w młodości walczyli z komuną, czego zresztą nikt im nie odbiera, dziś tak samo walczą z PiS. Wmawia się, że PiS to powrót PRL, ktoś młody może się na to nabierze, a potem idzie na marsz albo ogląda relację w TVN i widzi Panią, która twierdzi, że walczy o wolność odzyskaną w 1945 roku albo ludzi pokroju płk. Mazguły.

Obserwowałam relacje z tego marszu i zbyt wielu młodych ludzi tam nie było. Nie zapominajmy, że może osoby związane z PO czy KOD-em mają swoich zwolenników wśród młodzieży. Proporcjonalnie jednak nie jest to w ogóle porównywalne z pospolitym ruszeniem, jakie miało miejsce podczas wyborów parlamentarnych. Obecnie Polacy są zadowoleni z wprowadzanych reform. Kładziemy nacisk na gospodarkę i uszczelnienie podatków. Przywracamy również godność rodzinom, czego nigdy do tej pory nie było. Można zresztą mnożyć dobre rzeczy, które udało się zrobić w ciągu półtora roku, a z którymi przez osiem lat zawsze były problemy. Opozycja tak naprawdę dąży do tego, żeby Polacy mieli to, co do tej pory, czyli nic. Z faktami się nie dyskutuje – gospodarka ruszyła, przywracamy godność rodzinie, pracownikom, emeryci nie będą pracować do śmierci, a sześciolatki będą się cieszyć dłużej dzieciństwem. Liczby mówią same za siebie. Oczywiście, jest to jak najbardziej naturalne, że opozycja patrzy władzy na ręce, że krytykuje. Nie można jednak cały czas być przeciwko założeniom programowym przywracającym w kraju normalność. Czy opozycja ma jakiś program? Gdyby go miała, nie przegrałaby wyborów. Opozycja nie ma alternatywnego programu dla Polski. Mogę się z czymś nie zgadzać, ale muszę też umieć pokazać, jak można zrobić to lepiej, dać jakiś kontrargument. Tutaj natomiast brak konkretów. Opozycja walczy, ale nie wiadomo o co, znaczy wiadomo o co, ale psie głosy nie idą w niebiosy. Mieli swój czas, swoją szansę, a jak ją wykorzystali wszyscy wiemy. My to ukróciliśmy, rezultaty dobrej zmiany są widoczne i będą jeszcze bardziej widoczne w różnych dziedzinach. A opozycja? Opozycja musi się martwić naszym sukcesem.

Bardzo dziękuję za rozmowę.