Damian Świerczewski, Fronda.pl: Zamiast Dnia Kobiet mamy w Polsce strajk, a przynajmniej pewne środowiska - feministyczne i antyrządowe -  chcą, aby tak to właśnie postrzegać. Nie uważa Pani, że te środowiska po prostu wykorzystują kobiety do swoich celów?

Barbara Dziuk, posłanka PiS: Po poprzednich rządach obudziła się, również w kobietach, chęć zamanifestowania swoich poglądów i odczuć. Jest to rodzaj obywatelskiej pobudki. Nie jest istotne czy istnieje jakaś racja. Istotna jest kobieca solidarność i możliwość wykrzyczenia swojego „nie” w grupie. Nareszcie wolno mieć własne zdanie. Za poprzednich rządów wszelkiego rodzaju strajki były ignorowane. Teraz to się zmieniło. Na ten „strajk” należy popatrzeć jak na zjawisko socjologiczne, a nie jak na zagrożenie. Proszę spojrzeć na przedział wiekowy „feministek”. Często są to młode dziewczyny, które np. nie zauważają pomocy finansowej państwa dla rodzin. Dobrze sytuowane, są zamknięte na argumenty o zapaści materialnej rodzin. Daleko posunięta manipulacja ze strony mediów i owczy pęd, powodują, że mamy grupy świadomie manipulowane, ale grupy te nie posiadają wiedzy o meandrach manipulacji, nawet na podstawowym poziomie werbalnym, a to sprawia, że niewiele trzeba zrobić, żeby je wykorzystać do swoich celów.

Zamiast obrazu kobiety, która jest matką, żoną, feministki wolą kobietę wojującą o aborcję na życzenie i tabletki antykoncepcyjne. Jednak nie wszystkie kobiety chcą się z tym utożsamiać. Może potrzebne są protesty tych, które mają inny obraz kobiety niż feministyczny?

Kobiety, które są matkami, żonami, często ciężko pracującymi na dwa etaty– nie wojują o aborcję i tabletki antykoncepcyjne. Aborcja w XXI wieku? Świadoma kobieta nie musi się uciekać do zbrodni. Możliwości uniknięcia ciąży są tak wielorakie, że ten argument jest argumentem chybionym. A co do strajku kobiet mających zgoła odmienne poglądy niż feministki - jestem przeciw. Po co? Dojrzała, spełniona kobieta, posiadająca poczucie własnej wartości i światopogląd oparty o wyznawaną religię, nie musi niczego udowadniać, a tym bardziej strajkować.

Ten strajk to także okazja do uderzenia w Kościół. Dlaczego kobiety, które uczestniczą w takich strajkach, pozwalają sobą manipulować? Trudno w końcu uwierzyć, aby wszystkie one były przeciwniczkami Kościoła czy rodziny.

I sądzę, że nie wszystkie są przeciwniczkami Kościoła, a rodziny tym bardziej. To taki sposób na grupowe przeżycie, iluzja solidarności. Człowiek jest istotą społeczną - tego typu manifestacja jednoczy ludzi mających te same poglądy. To nie są poglądy przemyślane, wynikające z doświadczeń życiowych, to jest rodzaj wspólnej zabawy. Okrutnej, ale zabawy. Jakkolwiek to brzmi, właśnie o to chodzi. Konsumpcyjny model życia wylewający się z ekranów monitorów i telewizorów zatruł wielu ludzi, dlaczego nie miał zatruć młodych kobiet? Zanim zrozumieją, że życie to nie market z zabawkami, trochę czasu upłynie. Jak przedstawiane jest to w niektórych mediach, w gruncie rzeczy manifestujące kobiety, to często kobiety mające problem ze swoją kobiecością, zaakceptowaniem swojej osoby, samotne i szukające tego jedynego mężczyzny życia ze śmiertelną determinacją. A są również wygodni panowie, korzystający z tego dobrodziejstwa, są jak najbardziej zainteresowani, by kobiety krzyczały w ich obronie. Wszak uważają, że całe zainteresowanie kobiety powinno się skupiać na nich, a nie na dzieciach, na które trzeba na dodatek ciężko pracować.

Bardzo dziękuję za rozmowę.