Religia chroni zdrowie psychiczne, a także może być postrzegane przez medycynę jako ważny zasób – do takich wniosków doszedł prof. Raphael M.Bonelli ze swoimi współpracownikami z Duke University.  W rozmowie z portalem Kathpress prof. Bonelli powiedział, że „depresja, uzależnienia a także samobójstwa w sposób jednoznaczny rzadziej występują u osób religijnych niż u ateistów”.

Przeanalizowano wszystkie prace badawcze poświęcone religijności i zdrowiu psychicznemu, które od 1990 roku ukazały się  w najczęściej cytowanych pismach specjalistycznych z całego świata. W 72 proc. z nich wskazano, że im bardziej człowiek angażuje się w sprawy religijno-duchowe, tym silniejsze jest jego zdrowie psychiczne – w zaledwie 5 proc. z nich uznano, że w ogóle nie ma takiego związku, a w 18 proc. wyniki były niejednoznaczne.

Bonelli był „zaskoczony”  tak „jednoznacznymi wynikami” – w trakcie badań zostały wydzielone grupy chorobowe. Jak powiedział, wskazania na ochronną funkcję religijności najczęściej pojawiały się przy nałogach, depresji i myślach samobójczych, również w przypadku demencji były bardzo obiecujące.  Tak więc religia na równi z wiekiem czy płcią jest parametrem psychiatrycznym. – Gdyby religia była lekarstwem, można powiedzieć, że z całą pewnością zostałaby dopuszczona – powiedział psychiatra.

Wyniki badań Duke University mają ogromny potencjał – dotychczas religia była postrzegana przez psychiatrów jako blokada. Prof. Bonelli określił taką postawę „przestarzałą spuścizną Zygmunta Freuda” . – Freud odkrył wiele wspaniałych rzeczy, ale w przypadku religii jego oczywiście antyreligijne uprzedzenia zwiodły go na manowce.  Obserwacje pacjentów pozwalają wykluczyć słuszność jego wypowiedzi, że religia to „kolektywna nerwica natręctw” – stwierdził prof. Bonelli.

Psychiatra podkreślił, że z badania nie wynika, co dokładnie w religii wpływa na zdrowie psychiczne.  Wyraził jednak przypuszczenie, że transcendencja pomaga ludziom „znaleźć swoje miejsce w świecie oraz uświadomić sobie, że nie wszystko kręci się wokół nich, lecz są również inne osoby, które należy wskazać”. Nie bez znaczenia są jego zdaniem nauki wyrażone m.in. w Dekalogu zachęcające do zdrowej postawy wobec otoczenia, jak i również „związek z istotą wyższą, która daje ludziom poczucie stabilności i czyni im dobrze”.

Prof. Bonelli dodał, że wprawdzie nie można mówić o 100-procentowej skuteczności takiej ochrony, ponieważ „także osoby religijne będą wciąż cierpieć na choroby psychiczne lub targać się na swoje życie”.  Najważniejsze jest jednak to, że terapeuci będą mogli postrzegać występującą religijność jako użyteczne źródło, o które należy pytać „tak samo jak o rodzinę”.  Jednak zdaniem profesora psychoterapeucie nie wolno „przepisywać” pacjentowi religijności, bo to oznaczałoby merytoryczną ingerencję. – A tego zabrania kodeks etyczny – powiedział.

Po badaniach nasuwają się jeszcze nowe pytania.  Z jednej strony religia zapobiega demencji i nerwicom, ale z drugiej niewyjaśniony pozostaje jej związek z zaburzeniami na tle żywieniowym i osobowościowym.  – Interesujące jest to, w jakich rzadkich przypadkach religijność nie oddziałuje dobrze na zdrowie – i co jest jej patologicznym przejawem -  stwierdził. Zaznaczył jednak, że niewątpliwie  wielkie religie światowe przynoszą wyraźnie stabilizujące efekty.

Duke University to jedna z najbardziej prestiżowych uczelni na świecie – w 2012 roku według QS University Rankings była 20-tą najlepszą szkołą wyższą na świecie. Prof. Raphael Bonelli jest zaś m.in. docentem na  Uniwersytecie Zygmunta Freuda w Wiedniu oraz szefem Instytutu Religijności w Psychiatrii i Psychoterapii. Ponadto jest lekarzem specjalistą z dziedziny neurologii, psychiatrii i medycyny psychoterapeutycznej prowadzącym własną praktykę w austriackiej stolicy

Jr3/kath