Sensacyjna wiadomość o anatemie, którą na Władymira Putina mieli rzucić prawosławni mnisi z półwyspu Athos z powodu toczącego się na Ukrainie konfliktu zbrojnego jest nadinterpretacją dziennikarzy nie znających dobrze realiów prawosławia. Jednakże jak każda plotka, zawiera ona w sobie ziarno prawdy.

 

Pod koniec września br. niemal wszystkie polskie media, w tym najbardziej renomowane serwisy w rodzaju Katolickiej Agencji Informacyjnej oraz portali „Gość Niedzielny”, „Deon” , „Niedziela” i „Fronda.pl” podały atrakcyjnie brzmiącą dla wielu polskich odbiorców informację sugerującą, iż w ostatnim czasie wspólnota jednego z największych i najbardziej znanych centrów prawosławnego życia monastycznego obłożyła kościelną klątwą przywódcę Rosji za wywołanie bratobójczej wojny na wschodzie Ukrainy. Komentatorzy tych serwisów, jak np. Krzysztof Gołębiewski z KAI w wypowiedzi dla Polskiego Radia z 26 września (http://www.polskieradio.pl/78/1227/Artykul/1243858,Chca-oblozyc-Putina-klatwa) przypomnieli nawet przy tej okazji istniejące w tradycji prawosławnej rodzaje i znaczenie anatem. Prawda o całym zdarzeniu jest jednak zdecydowanie bardziej skomplikowana i po bliższym przyjrzeniu się sprawie stanowi znakomitą ilustrację starego przysłowia mówiącego „z dużej chmury mały deszcz”. Bez wątpienia jednak, medialne rewelacje stanowią dobrą okazję do wyjaśnienia kwestii o relacjach łączących półwysep Athos, świat polityki, Władymira Putina i zagadnienie prawosławnych anatem.

 

Różnorodny bastion ortodoksji

 

Autonomiczna Republika Góry Athos, zwana też przez prawosławny świat „Świętą Górą” stanowi główny ośrodek wschodniego życia monastycznego, którego początki sięgają X wieku. Zawsze krzyżowały się w jej obrębie wpływy polityczne i kulturowe największych potęg z regionu Morza Śródziemnego – Wenecji, Rzymu, Belgradu, Tesalonik, Konstantynopola, a następnie również Imperium Otomańskiego i Rosji carskiej. O ile zawsze Athos pozostawał w kręgu chrześcijaństwa wschodniego (m. in. w 1274 roku mnisi sprzeciwili się podpisanej przez bizantyjskiego cesarza Michała VII Paleologa unii z Kościołem rzymskim, tzw. „unii lyońskiej”), to już od średniowiecza świat łaciński ponawiał próby doprowadzenia państwa mnichów do unii z Rzymem, a po niepowodzeniu tych na początku okresu Baroku – za pomocą dyplomacji prowadzonej przez jezuitów równie bezskutecznie zabiegał chociażby o możliwość osiedlenia się na półwyspie małej wspólnoty zakonników łacińskich (zob. K. Kokkas: „Góra Atos. Brama do nieba”. Edycja św. Pawła 2005, s. 108). Po uzyskaniu niepodległości przez Grecję w pierwszej połowie XIX wieku dzięki dużemu poparciu Rosji, wpływy kremlowskich carów na półwyspie zaczynały być coraz większe. Zdecydowaną formę przybrało to zjawisko po rewolucji bolszewickiej w 1917 roku, gdy w klasztorach i pustelniach Athosu znalazła schronienie elita rosyjskiego prawosławia.

 

Świat zachodni przyzwyczajony jest do spoglądania na Athos jako na jedną całość, a jest to spojrzenie co najmniej mylne. Republika mnichów, mająca status autonomicznego terytorium w ramach państwa greckiego składa się ze stałej liczby 20 monasterów prowadzonych i zamieszkiwanych przez zakonników różnej narodowości, jak również dużo większej liczby pustelni i mniszych skitów (małych wspólnot liczących do kilkunastu mnichów). Najwięcej jest przy tym klasztorów greckich, wśród których najbardziej znane to Simonopetra, Watopedia i radykalnie sprzeciwiający się ruchowi ekumenicznemu i wszelkim formom dialogu ze światem łacińskim Esfigmenu. Są jednak także klasztory rosyjskie (monaster św. Pantelejmona), bułgarskie (Zoograf), a także serbski (Hilandar). Każdy z klasztorów dysponuje bardzo dużą autonomią, a wspólne dla wszystkich Święte Zgromadzenie (gr. Iera Koinotis) zajmuje się wyłącznie działalnością administracyjno-zarządzającą, jak też rozwiązywaniem ewentualnych konfliktów pomiędzy poszczególnymi monasterami. Honorowym zwierzchnikiem całości pozostaje ekumeniczny patriarcha Konstantynopola, ale stan ten ma obecnie znaczenie tylko i wyłącznie reprezentacyjne – niektóre z monasterów wręcz stoją na stanowisku, że obecny patriarcha nie reprezentuje swoją postawą nauczania ortodoksyjnego. Mając więc na uwadze taki kształt ustrojowy Athos, błędem jest sprowadzanie całego Athos do jednego mianownika, wspólnych poglądów teologicznych, a tym bardziej wspólnych działań duszpasterskich.

 

Anatema w Niedzielę Tryumfu Ortodoksji

 

Ogłoszenie anatemy o której dopiero teraz informuje większość polskich mediów miało miejsce już parę miesięcy temu, mianowicie w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, 10 marca br. (w tym roku termin liturgiczny Wielkiego Postu w Kościele łacińskim i prawosławiu całkowicie się pokrywały). Co znaczące, odbyło się ono we wszystkich klasztorach Athosu, jak również… we wszystkich świątyniach prawosławnych, a nawet w sporej ilości wschodnich kościołach katolickich! Wszystkie Kościoły Wschodu obchodzą bowiem w tym dniu tzw. Niedzielę Tryumfu Ortodoksji (Prawosławia), upamiętniającą zwycięstwo nad herezją ikonoklazmu (zabraniającej oddawania czci ikonom) na Soborze powszechnym w Konstantynopolu w 843 roku. Po zakończeniu niedzielnej liturgii, wschodni kapłani odczytują wówczas listę anatem, przypominającą jak powinna wyglądać wiara chrześcijan. Powtarza się więc wówczas, że oddzieleni od Kościoła pozostają ci, którzy negują istnienie Trójcy Świętej, bosko-ludzką naturę Chrystusa, nie oddają czci Matce Bożej itd. Wygłoszenie w tym dniu anatem miało więc znamiona wypełnienia wschodniej tradycji liturgicznej.

 

Greckie pojęcie „anathema” w tradycji chrześcijańskiego wschodu nie tyle ma znaczenie jurydycznej kary kościelnej, podobnej np. do łacińskiej ekskomuniki, ale stanowi formę publicznego wezwania grzesznika z którym, w wyniku ciężkiego grzechu przerwana jest wspólnota eucharystyczna, do szybkiego nawrócenia się i powrotu do Stołu Pańskiego. Ma więc nie tyle charakter wyłączający ze wspólnoty wiernych, co przywołujący do jej odbudowania, mając na względzie zbawienie dusz, najważniejsze prawo Kościoła. Głównymi powodami dla których ogłasza się anatemy jest publiczne popadnięcie danej osoby w herezję lub schizmę. Nauczanie przyjmowanych przez prawosławnych siedmiu pierwszych soborów powszechnych wyraźnie stwierdza też, że anatemy nie powinny być ogłaszane z powodów czysto świeckich, w tym politycznych (zob, St. John Maximovitch, St. John Maximovitch, "The Word 'Anathema' and its Meaning", Orthodox Life, vol 27, Mar-April 1977, pp. 18-19, Orthodox Life, vol 27, III-IV 1977, s. 18-19 ).

 

O. Atanazego walka z wiatrakami

 

Źródłem informacji o rzekomej anatemie rzuconej na Putina właśnie w Niedzielę Tryumfu Ortodoksji jest blog prowadzony przez jednego z mnichów pochodzenia rosyjskiego, o. Atanazego (http://m-athanasios.livejournal.com), zamieszkującego serbski monaster p. w. św. Sawy, popularnie zwany na Bałkanach „Hilandarem”. Blog prowadzony jest pod hasłem „Oddajcie nam Ojczyznę” (ros. „Отдайте нам Родину!”) i od kilku lat w ostrych i bezpardonowych słowach krytykuje kremlowskie elity polityczne, Rosyjską Cerkiew Prawosławną oraz szereg innych instytucji współczesnego świata za „sprzyjanie żydowskiemu spiskowi niszczącemu świat i Rosję”. Pod względem stylu i formy, twórczość rosyjskiego kapłana przypomina raczej „publicystykę” takich tytułów jak „Tylko Polska” Leszka Bubla czy portalów internetowych tropiących „masonów” wśród dostojników Kościoła katolickiego. Jak zwykle w takich przypadkach żarliwa i czasem uzasadniona krytyka wielu negatywnych zjawisk współczesności w sposób płynny miesza się z opisem urojonych zdarzeń i trudnym do ukrycia radykalnym fanatyzmem.

 

O. Atanazy z Hilandaru właśnie 10 marca br. zamieścił na swoim blogu wpis, na którym poinformował, że po zakończeniu liturgii Niedzieli Tryumfu Ortodoksji obok wrogów wiary prawosławnej obrzucił również anatemą, jak sam barwnie stwierdził „Wołodźkę Putina – nowego Judasza, który zniszczył swój kraj, służy żydowskiemu Sanhedrynowi i rozpoczął bratobójczą wojnę na wschodzie Ukrainy” (zob. http://m-athanasios.livejournal.com/345179.html).

 

Co więcej, po krótkiej kwerendzie internetowej, w serwisie YouTube bez problemu znaleźć można filmy sprzed dwóch lat, w których o. Atanazy z Hilandaru rzuca anatemy na Putina i przy okazji, na niemal cały współczesny świat.

 

Co znamienne, źródłem informacji o „anatemie na Putina” rzuconej kilka miesięcy temu jest sam duchowny – nie potwierdza ich archimandryta (przeor) serbskiego klasztoru ani żadne inne źródła z półwyspu Athos.

 

Z dwojga złego coś dobrego….

 

Władymirowi Putin, który od wielu lat pokazuje się rosyjskiej opinii publicznej jako żarliwy wyznawca prawosławia (notabene, w 2001 roku występując w telewizji CNN na pytanie w co wierzy, odpowiedział, że w „człowieka i humanizm”) odwiedził półwysep Athos podczas oficjalnej wizyty w Grecji w 2005 roku, z pewnością internetowa działalność radykalnego mnicha nie spędza snu z powiek. W połączeniu z dość słabą znajomością realiów prawosławnego, a często też jakiekolwiek życia religijnego przez zachodnich dziennikarzy, wiadomość o „anatemie rzuconej przez mnichów z Athos” na Władymira Putina zaczęła żyć własnym, medialnym życiem, obiegając Polskę i świat. Być może jednak, w tym całym zamęcie plotek, półprawd i niesprawdzonych doniesień skłoni wielu wyznawców prawosławia do refleksji nad kwestią, czy prezydent Federacji Rosyjskiej jest rzeczywistym obrońcą chrześcijaństwa i tradycyjnych wartości. Gdzie bowiem nie docierają argumenty racjonalnie, często może bowiem dotrzeć dopiero szaleniec…

 

Łukasz Kobeszko