„Zachodni przywódcy doskonale wiedzą, że Władimir Putin jest niebezpieczny, że stanowi zagrożenie dla światowego bezpieczeństwa. Zachód jednak nie jest w stanie powstrzymać Putina. Ma więc związane ręce i musi nauczyć się z tym żyć. Dla Rosjan najważniejsze jest to, że Europa i Ameryka się ich boją. Jeśli przez to kraj jest biedny, to trudno” – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” prof. Richard Pipes.
Emerytowany profesor Uniwersytetu Harvarda uważa, że Zachód nie boi się siły Rosji, a jedynie pogorszenia stosunków ekonomicznych. „Obawiają się utraty intratnych kontraktów wartych często miliardy dolarów i wielu miejsc pracy w ich rodzinnych krajach. To jest główny powód” – wyjaśnia prof. Pipes. „W tym przypadku nawet Ronald Reagan za wiele by nie zdziałał. Między innymi dlatego, że Europejczycy nie chcą, aby Ameryka wtrącała się w ich stosunki z Rosją” – dodaje.
Były doradca prezydenta Reagana sądzi, że kraje byłego bloku wschodniego nie powinny obawiać się Federacji, pomimo wydarzeń na Ukrainie. „Przynajmniej na razie nie widzę powodu do takiego strachu. Putin nie próbuje przecież przeprowadzić interwencji w Polsce, na Węgrzech, w Czechach czy na Słowacji. Nie sądzę, aby Putin zdecydował się na powtórzenie scenariusza ukraińskiego w państwach nadbałtyckich. Są one częścią NATO i taka gra byłaby dla Putina potencjalnie bardzo niebezpieczna” – wyjaśnia uczony.
Sądzi on, że atak na Polskę, która jest związana sojuszem zarówno z krajami UE jaki z USA, oznaczałby rozpoczęcie III wojny światowej. Putin ma tego świadomość i wie, że nie jego kraj nie może sobie na to pozwolić.
Prof. Pipes uważa ponadto, że za zestrzelenie malezyjskiego samolotu odpowiedzialni są wyłącznie prorosyjscy separatyści. „Władimir Putin jest z powodu tej katastrofy niezadowolony. Ponosi za tę tragedię odpowiedzialność, bo dał rebeliantom broń do zestrzeliwania samolotów. Nie porównałbym go jednak z Osamą bin Ladenem czy Muammarem Kaddafim” – twierdzi. Ocenia przy tym Putina jako „typowego rosyjskiego tyrana i autokratę”. Jego popularność wśród Rosjan wynika z faktu, że ceni się tam silnych i stanowczych przywódców. „Zamierza dołączyć do grona rosyjskich ulubieńców. Próbuje więc zrobić z Rosji wielkie światowe mocarstwo, nazywane przez Rosjan "wielką dzierżawą". A to się musi Rosjanom podobać” – powiedział prof. Pipes „Do Rzeczy”.
bjad/do rzeczy