Portal Fronda.pl: Startował Pan w wyborach do Parlamentu Europejskiego, pojawił się w Sejmie podczas głosowania nad wotum – czy to znaczy, że już wraca Pan zdrowia?

Artur Górski: Bardzo powoli wracam do zdrowia. Otrzymuję silne leki przeciwko odrzuceniu przeszczepu i one mnie osłabiają. Mam wciąż bardzo niską odporność, dlatego w Sejmie pojawiłem się z maską na twarzy.

W wywiadach często podkreśla Pan, że wiara odrywa ważną rolę w jego życiu. Rozumiem, że także wiara pomogła Panu w przeżywaniu choroby i cierpienia?

Wiara daje siłę i nadzieję. Gdy znalazłem się w szpitalu z rozpoznaną białaczką zwróciłem się do ludzi o "morze modlitwy" za moje zdrowie. I to "morze modlitwy" popłynęło. Czułem siłę tej modlitwy, że Bóg nie będzie obojętny na te modlitwy i prośby.

Białaczka to choroba śmiertelna. Nie bał się Pan śmierci?

Starałem się być w stanie łaski uświęcającej i przyjmować regularnie Komunię świętą. Na szczęście, jest to w szpitalu możliwe. W stanie łaski uświęcającej człowiek zasypia i budzi się bez strachu.

Mówi Pan także, że został uzdrowiony dzięki Nowennie Pompejańskiej. Uważa Pan, że został cudownie uzdrowiony?

Jest oczywiste, że to swoista współpraca Łaski Bożej i lekarzy. Biorąc pod uwagę, jak choroba u mnie była zaawansowana i jak dobrze zadziałała już pierwsza chemia, inaczej jak cudem nazwać tego nie można. A co się tyczy Nowenny Pompejańskiej, to wielodniowa modlitwa różańcowa o olbrzymiej sile. Mówi się, że jej siła jest nie do odparcia i Bóg ją przeważnie wysłuchuje. Taka jest siła różańca. Wiem, że miałem silne bóle i wraz z końcem odmawiania Nowenny Pompejańskiej te bóle ustąpiły.

Ludzie, którzy przeżyli jakieś trudne doświadczenia, choroby mówią czasem, że to całkiem zmieniło ich życie. A jak zmieniło się Pańskie życie i stosunek do wiary w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy?

Przede wszystkim więcej się modlę. Zwolniłem tempo życia. Różaniec i koronka do Miłosierdzia Bożego pozwalają zatrzymać się i oderwać od spaw bieżących. Ponadto nabrałem większej pokory wobec świętych. Św. Charbel przestał być dla mnie tylko mnichem z obrazka, a stał się w moim życiu bardzo realny. Bardzo pracowity święty.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk