Chciałoby się wierzyć, że usunięcie z Kongregacji ds. Biskupów kardynałów: Raymonda Burke, Mauro Piacenzy i Angelo Bagnasco to tylko rutynowe przesunięcia wewnątrz dykasterii Stolicy Apostolskiej. Chciałoby się wierzyć, bo przecież kard. Burke zachował swój główny urząd, to znaczy pozostaje prefektem Sygnatury Apostolskiej, kard. Piazenza boryka się z chorobą, a kard. Bagnasco ma co robić, zarządzając dużą, niełatwą diecezją. Końcu takie odwołania raz po raz mają miejsce.

To powiedziawszy, wyrażę niepokój, spowodowany splotem okoliczności, które wskazują na radykalne zerwanie przez Franciszka z linia poprzedników. Siłą rzeczy, najbardziej wyraźne jest nie tyle odchodzenie, co wręcz zrywanie z kierunkiem, w którym nawę Kościoła prowadził Benedykt XVI.

Najpierw, nie jest tajemnicą, że kard. Bergolio krytycznie, a przynajmniej bez zrozumienia racji, dla których zostały dokonane, odnosił się do aktów pontyfikatu Benedykta XVI, i to do tych najbardziej zasadniczych. Chodzi o motu proprio Summorum Pontificum, przywracającym pełnie praw „starej” liturgii, oraz Anglicanorum Coetibus, umożliwiający anglikanom konwersje do Kościoła katolickiego.

Druga sprawa, to chaos wywołany interwencją papieskiego komisarza, o. Fidencjusza Volpiego OFMCap, w zgromadzeniu Franciszkanów Niepokalanej. To prężnie rozwijające się zgromadzenie, obfitujące w powołania i dobre owoce pracy duszpasterskiej, zostało de facto rozbite, jego założyciel przebywa w areszcie domowym, bez możliwości kontaktu ani ze współbraćmi, ani z rodziną. Dodajmy, o czym powszechnie wiadomo, że jest to zgromadzenie, którego kapłani praktykowali tradycyjna dyscyplinę, a jako własną przyjęli liturgie rzymską w dawniejszej formie. O Volpi sam przyznał, że te inklinacje było przyczyna interwencji. Przebiegła ona w sposób taranowy, co zadziwia i gorszy nawet liberalnych komentatorów życia kościelnego, którzy znają sprawę.

Trzecia sprawa, którą widzę w powiązaniu z faktem odwołania kard. Burke’a, to niezrozumienie dla sprawy Tradycji w Kościele, a co za tym idzie, zupełnie oderwane od rzeczywistości wypowiedzi Papieża Franciszka o tym nurcie kościelnego życia, jaki tworzą wspólnoty i ruchy tradycjonalistyczne. Ostatni, dobitny przykład takiej wypowiedzi, to słowa zapisane w adhortacji posynodalnej Ewangelii Gaudium, w których wyraża się on o tradycjonalistach jako o narcyzach, zapatrzonych w dawne formy i normy, uważających się za lepszych od innych, skupionych na analizowaniu i kontrolowaniu innych. „Jest wykluczone-stwierdza Papież-by z takich zredukowanych form chrześcijaństwa mógł się zrodzić dynamizm ewangelizacyjny”. Każdy, kto zetknął się z wielonurtowym, bogatym i właśnie włączającym się w dzieło ewangelizacji neopogańskiego świata ruchem tradycyjnym – wie, jak nieprawdziwy to obraz. Jednocześnie trudno ukryć zdziwienie, że jedyne negatywne zdanie, jakie spotykamy w dokumencie, dotyczy ruchu tradycyjnego. Tym bardziej, że zbudowane jest o zupełnie karykaturalny obraz. Owszem, i w ruchu tradycyjnym, zapewne podobnie jak gdzie indziej zdarzają się narcystyczne jednostki nastawione na „analizowanie, krytykę i ciągłą kontrolę innych”, trudno jednak, opierając się na patologicznym marginesie, budowac obraz całego środowiska. A Papież Franciszek to właśnie uczynił, wsuwając do ręki już nie kij, a maczugę tym wszystkim biskupom i kapłanom, którzy zechcą „ostatecznie rozwiązać problem Tradycji”.

Raymond kard. Burke nie kryje ani swych inklinacji ku Tradycji, wyrażanej choćby w liturgii, ale też w postulowaniu zdecydowanego i radykalnego zaangażowania hierarchów kościelnych w walce cywilizacyjnej. Nie kryje też swej admiracji i sympatii wobec stosunkowo młodego a niezwykle dynamicznego ewangelizacyjnie, mimo „[narcystycznego] kultywowania dawnych form i norm”, zgromadzenia Franciszkanów Niepokalanej.

W tym kontekście, odwołanie konserwatywnych kardynałów, w tym kard. Burke’a, z Kongregacji ds. Biskupów, a zatem tej, która ma tak naprawdę realny wpływ na wybór osób nadających charakter Kościołowi – nie jest przypadkowe. Jest za to oznaką konsekwencji, z jaką administracja Papieża Franciszka, a może i on sam, chcą rozwiązać kwestię Tradycji w Kościele.

not. ToR