Damian Świerczewski, Fronda.pl: W ostatnim czasie wielokrotnie docierały do nas informacje o kontrowersjach związanych z funkcjonowaniem polskiego sądownictwa. Wystarczy przypomnieć wyrok, którym sędzia Tuleya zasądził na rzecz Boguckiego ponad 260 tys. złotych, czy wreszcie zwolnienie za kaucją Arkadiusza Ł., ps. Hoss. Co Pan o tym sądzi?

Arkadiusz Czartoryski, poseł, PiS: Przede wszystkim warto przypomnieć o najbardziej fundamentalnych zasadach demokratycznego państwa prawa – nie ma żadnego celu takie państwo, które nie mogłoby być reformowane na zasadach demokratycznych. Nie ma też żadnych grup społecznych czy instytucji, które są nietykalne i stoją ponad prawem. Warto o tym pamiętać, gdy mowa jest o reformie sądownictwa. Sądy tak jak i wszelkie inne instytucje podlegają krytyce społecznej, ustawodawstwo w zakresie ich funkcjonowania także może się zmieniać. To bardzo ważne, bo już pojawiały się głosy, wedle których sądy to obszar nietykalny. Jeśli po 25 latach dokonujemy pewnej analizy tego, co w III RP udało się, a co nie, to dotyczy to także sądów. Musimy tu pamiętać, że one nie zostały poddane weryfikacji na początku lat 90-tych. Stwierdzono, że zrobią to same. Tak więc to, że mają zostać poddane reformie, jest czymś najzupełniej normalnym, nie ma w tym nic zdrożnego, nie łamie to w żaden sposób zasad demokracji. Społeczeństwo zauważa, że w przypadku sądów mamy do czynienia m.in. z ciągnącymi się w nieskończoność sprawami, czy też wyżej wspomnianymi kontrowersyjnymi decyzjami, które dowodzą, że sędziowie mają konotacje polityczne oraz swoje własne pomysły na sposób sądzenia.

Na gorącym uczynku złapano też sędziego, który kradł w sklepie, dziś media donoszą o kolejnej takiej sprawie. O czym to świadczy? Sędziowie, a przynajmniej niektórzy z nich, czują się bezkarni?

To dowodzi tego, że wbrew opinii niektórych z nich, sędziowie nie są specjalną kastą. Także wśród nich zdarzają się osoby, które popełniają przestępstwa. Niestety jednak, niezwykle rzadko wyciągane są konsekwencje wobec sędziów z tego tytułu. Często dopiero pod ogromną presją społeczną. Dzieje się tak dlatego, że sędziowie sami mają swoje korporacyjne sposoby na rozliczanie się z tego oraz uprawnieni. Z pewnością jest coś na rzeczy w tej kwestii, bo wyjątkowo rzadko zdarza się, że sędzia zostaje ukarany. Często dopiero nagrania z kamer są wystarczającym dowodem dla skazania. Dopiero wtedy to środowisko się w wielu przypadkach skłania ku temu, by wyciągnąć konsekwencje. Co do przykładów kradzieży – oczywiście zdarza się to w każdej grupie społecznej i nie można powiedzieć, że dotyka to sędziów bardziej niż innych, natomiast w ich przypadku rzeczywiście mniej jest mechanizmów, które sprawiają, że są eliminowani z tego środowiska.

Marcin Warchoł, podsekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości, informuje, że ogromna ilość spraw dyscyplinarnych przeciw sędziom kończy się umorzeniem. To kolejny dowód na to, że sędziowie czują się w Polsce panami sytuacji?

Niestety ma tutaj miejsce często niepotrzebne krycie własnego środowiska. Spowodowało to takie właśnie patologie. Gdy sami siebie oceniamy i bronimy, okazuje się, że więcej tu ochrony własnej korporacji i środowiska niż próby wyciągnięcia konsekwencji wobec tych osób, które rzeczywiście łamią prawo. Z pewnością jest to jeden z elementów, które źle funkcjonują i wszyscy są tego świadomi.

Opozycja już wysuwa argumenty, że PiS chce upolitycznić wymiar sprawiedliwości w Polsce. Jak Pan skomentuje te zarzuty?

Na pewno Konstytucja bardzo jasno stwierdzi, że to sędziowie mają wyłączność na sądzenie. Jeśli mówimy o rozwiązaniach czysto administracyjnych, usprawniających, to trudno nazwać to upolitycznieniem. Polska się zmienia, tak jak i zmienia się choćby liczba mieszkańców w poszczególnych miastach czy województwach. Zmienia się więc też ilość spraw, techniki zarządzania administracją. Sądzę więc, że sposób administracji i organizacji pracy sędziów nie powinien być zamknięty na zmieniającą się rzeczywistość, to normalna sytuacja. Ministerstwo Sprawiedliwości zwraca uwagę na te braki, które zauważa też całe społeczeństwo. W momencie, w którym ministerstwo chce wprowadzić reformy, które mają położyć kres temu, co zauważają też zwykli obywatele, nagle jest krzyk o to, że to jest upolitycznianie zawodu sędziego. To nie jest prawda. Musimy tak zmieniać Polskę, żeby administracja była sprawna i żeby Polacy mieli zaufanie do sądów. Nie może być tak, że w 1989 roku jakoś to wszystko poukładano i teraz przez dziesiątki lat jest to nietykalne. To zupełny absurd. Rzeczywistość wokół nas się zmieniła i dzisiaj wymagania społeczeństwa demokratycznego są takie, aby i te instytucje działały sprawnie. Dlaczego rząd miałby na to nie reagować?

Bardzo dziękuję za rozmowę.