Damian Świerczewski, Fronda.pl: Donald Tusk nie otrzymał poparcia PiS. Co ostatecznie przeważyło? Nieskuteczność, stronniczość i wspieranie opozycji w Polsce, czy reprezentowanie interesów niemieckich, o którym mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński czy wiceminister Jaki?

Arkadiusz Czartoryski, poseł, PiS: Jeśli ja miałbym to oceniać, to szczególną uwagę zwróciłbym na skandaliczne mieszanie się szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska do wewnętrznych spraw Polski. Wzmacnianie opozycji i atakowanie rządu nie jest rolą przewodniczącego tego organu. Tusk również często na forum europejskim wypowiadał się krytycznie na temat polskiego rządu. To go dyskredytuje, bo świadczy o tym, że nie jest bezstronny. Tymczasem jego zadania są zgoła inne. Nie tylko nie współpracuje z polskim rządem, nie prosi go o poparcie dla swojej kandydatury, ale też systematycznie miesza się do walki politycznej w Polsce. To sytuacja, która dyskwalifikowałaby każdego polityka, który by w ten sposób postępował, a więc także Donalda Tuska. Bardzo ciekaw jestem jak zachowałyby się Niemcy, które Tuska popierają, gdyby kandydatem na szefa RE był polityk niemiecki, który nieustannie angażuje się w bieżącą politykę Niemiec poprzez popieranie tych partii, które biorą udział w ulicznych awanturach. Z pewnością byłby on postrzegany zdecydowanie inaczej. Z kolei kandydatura Jacka Saryusza-Wolskiego z jednej strony jest kandydaturą osoby z PiS ogóle nie związanej, z drugiej – polityka, który swoją godną postawą przez wiele lat wykazywał swoją fachowość oraz, co ważne, neutralność.

Mówi się jednak o nim, że nie ma wielkich szans na zostanie szefem Rady Europejskiej. Rzeczywiście szanse są tak nikłe?

Rozpoczęła się dyskusja na ten temat. Osobiście uważam za skandaliczną przede wszystkim reakcję partii, do której należał Jacek Saryusz-Wolski. Partia, która mieni się jako „obywatelska”, a więc taka, dla której demokracja powinna być ustrojem, którego broni, wyrzuca swojego członka za samą chęć wzięcia udziału w kandydowaniu na fotel przewodniczącego Rady Europejskiej. Podobnie Europejska Partia Ludowa – wyrzuca zasłużonego europarlamentarzystę. Reakcje te są bardzo dziwne i niedemokratyczne. Jak mamy to rozumieć? W Europie panuje dyktatura? Ten czy inny polityk ma siedzieć cicho? Nie ma na to naszej zgody. Skoro Unia Europejska opiera się na wartościach, wedle których każdy może zgłaszać swój akces na dane stanowisko, to trzymajmy się ich. Z Jacka Saryusza-Wolskiego robi się w tej chwili niemal wroga publicznego. To naprawdę dziwne reakcje.

Sądzi Pan, że istnieje możliwość, że Tusk pozostanie na swoim stanowisku wbrew stanowisku Polski? Jeśli tak – o czym by świadczył taki precedens?

Jako politycy PiS nie przyjmujemy takiej sytuacji, w której duże kraje jak Niemcy czy Francja dyktują kandydaturę wbrew mniejszym krajom, a my mamy siedzieć cicho. Nie ma na to zgody. My postrzegamy Unię Europejską jako demokratyczną przestrzeń do dyskusji, wyrażania poglądów i opinii – stąd list pani premier Beaty Szydło. UE nie jest organizacją, która poddana jest dyktatowi Niemiec czy innych większych krajów. Unia Europejska musi być miejscem poszanowania zdania także jej mniejszych członków. Jeśli rozpatrujemy to w ten sposób, to nie na miejscu jest mówienie o braku szans dlatego, że duże kraje chcą, by Donald Tusk pozostał na stanowisku.

A co, jeśli jednak Niemcy przeforsują kandydaturę Tuska wbrew zdaniu Polski? Jaki może być ruch polskiego rządu?

Jeżeli procedura się zakończy i Tusk zostanie szefem Rady Europejskiej, to przystąpimy do dalszych, normalnych działań na forum europejskim – takich, jakie prowadzimy do tej pory. Mamy jasny program w stosunku do UE, który wielokrotnie artykułowaliśmy na forum parlamentu europejskiego, także przez premier Beatę Szydło. Mamy swój pomysł na funkcjonowanie w Europie i będzie on kontynuowany. Polska przetrwała już nie takie rzeczy, jak sprawowanie przez Donalda Tuska funkcji szefa Rady Europejskiej. Nikt z tego powodu nie będzie się załamywał ani rwał włosów z głowy.

Bardzo dziękuję za rozmowę.