Tomasz Wandas, Fronda.pl: Premier Mateusz Morawiecki swoją wypowiedzią wywołał kolejną burzę w relacjach z Izraelem. Popełnił gafę czy Izrael szuka dziury w całym?

Arkadiusz Czartoryski, klub parlamentarny PiS: Premier Mateusz Morawiecki powiedział prawdę i tylko prawdę. Trzeba mieć świadomość, że ta prawda, którą wielu polskich historyków, polityków zna nie jest za dobrze znana w świecie. Ja osobiście zawsze popieram premiera Morawieckiego, wtedy, kiedy stara się przekazywać informacje, które dzisiaj, w XXI wieku nie dla wszystkich są oczywiste. Warto powtarzać, że ogromnie niebezpieczną misję do Stanów Zjednoczonych przeprowadził Karski i jak zachował się wtedy Kongres Żydów? Warto pamiętać, że Państwo Polskie było jedynym państwem, które karało śmiercią za wydawanie Żydów w ręce hitlerowców, co było ewenementem na tle innych okupowanych przez Hitlera państw. Warto powtarzać, że w Oświęcimiu i wielu innych obozach ginęli również Polacy. Jako naród zapłaciliśmy najwyższą w Europie cenę za opór wobec III Rzeszy i ZSSR. Warto również podkreślać fakt o którym mówił premier Morawiecki na konferencji bezpieczeństwa w Monachium, że wśród osób, które zachowywały się łajdacko byli Polacy, ale byli też Ukraińcy, Rosjanie i Żydzi.

Nie widzę najmniejszych powodów, aby szmalcowników narodowości żydowskiej, polskiej lub jakiejkolwiek innej ukrywać, nie mówić o tym, przy okazji bijąc się we własne piersi tak mocno, że aż żebra pękają. Tak nie może być, na kłamstwie nigdy nie zbuduje się dobrych relacji.

Reakcja niektórych polityków, a zwłaszcza premiera Izraela, i ich twierdzenie, że słowa polskiego premiera oznaczają negowanie Holocaustu wołają o pomstę do nieba. Z ust żadnego polskiego polityka nigdy nie padło słowo negujące Holocaust, tym bardziej nie padło ono z ust historyka, premiera Mateusza Morawieckiego. Należałoby zadać sobie pytanie o co chodzi w całym tym zamieszaniu, o co chodzi w tej wręcz napastliwej krytyce polskiego rządu, polskiego premiera. 

Komentatorzy polityczni – w tym Łukasz Warzecha -oceniają, że gdyby premier użył innego określenia na przykład „Żydzi kolaborowali”, a nie „brali współudział”, wtedy nie byłoby problemu, czy faktycznie?

Nie zgadzam się z tą opinią pana redaktora Warzechy, cokolwiek premier by nie odpowiedział zostałoby to źle odebrane, gdyż już samo pytanie zadane przez dziennikarza miało na celu uczynienie prowokacji. Co więcej trzeba podkreślić, że dziennikarz ten kłamał. Mówił on, że jego mama przed wojną dostała medal od ministra edukacji, a w innych publikacjach pióra tego dziennikarza New York Timesa jego mama podczas wojny jawi się jako pięciolatka. Moim zdaniem dziennikarz ten miał na celu wywołanie prowokacji i przygotowany był na brutalną krytykę bez względu na to, co powiedziałby pan premier.

Premier nie skłamał. Jeżeli mówienie prawdy obraża kogoś, to w jakim miejscu się znajdujemy?

Podkreślam, że my, Polacy też mamy swoją wrażliwość. My jako jedyne państwo powołaliśmy „Żegotę”, jako jedyni wydawaliśmy wyroki śmierci za wydanie Żydów – o czym wcześniej wspomniałem – i to z narażeniem życia. To my jako naród, dostaliśmy najwięcej medali „sprawiedliwych wśród narodów świata”. Niby dlaczego mielibyśmy ukrywać prawdę i wstydzić się co myślimy na temat Holocaustu? Jeżeli dalej byśmy milczeli, jeżeli dalej krok po kroku będziemy się poddawać, to w końcu doprowadzimy do sytuacji, w której źli historycy uczynią z nas naród współsprawców.

Czy w takim razie Izrael i Polska odnajdą kiedykolwiek w tej sprawie konsensus? Czy Izraelowi w ogóle na tym zależy?

Jest to bardzo poważne pytanie, sam sobie je stawiam w obliczu sytuacji, która ma miejsce. Premier Morawiecki powiedział „pana mama nie będzie karana, pan pisząc o tym nie będzie karany” – jest to oczywiste, gdyż w ustawie napisane jest, że kto wbrew faktom historycznym obarcza całe Państwo Polskie i cały Naród Polski będzie podlegał karze. Mimo, iż ustawa o IPN jest tak przejrzysta, mamy do czynienia z tak wielką awanturą. Istotą jest tutaj zadanie sobie poważnego pytania, kto i w jakim celu dokonuje tego typu prowokacji i komu zależy na skłóceniu Polski z Izraelem? Pamiętać trzeba przy tym, że Polska od wielu lat jest bardzo życzliwa względem Izraela. Nam na myśli nie tylko słowa pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego, ale na fakt, że Polska wspierała Izrael zawsze, gdy jego był zagrożony agresją.

Rośnie polonofobia wśród Żydów, doszło do ataku na ambasadę RP w Tel-Awiwie, co możemy robić, aby uniknąć czy załagodzić konsekwencje tego problemu? Czy jest to możliwe?

Musimy cały czas cierpliwie powtarzać, że zbudowaliśmy muzeum POLIN, że utrzymujemy muzea w obozach koncentracyjnych, żeby przypominać o hekatombie zamordowanych, nie niszczymy zabytków – jak to się stało w wielu krajach – zabytków, które są świadectwem Holocaustu. Musimy cierpliwie pokazywać przykłady Polaków, którzy ratowali Żydów i często płacili za to własnym życiem. Proszę zwrócić uwagę, że dochodzi do takich absurdów, że niektórzy historycy twierdzą, że lepiej było Żydom w obozach koncentracyjnych niż w ogóle na terytorium Polski, wśród polskich sąsiadów. Polacy nie mają się czego wstydzić, co więcej jesteśmy wręcz zobowiązani do dania świadectwa prawdy. To my zapłaciliśmy procentowo największą daninę krwi. Jesteśmy dumni z naszej historii, gdyż mamy świadomość, że budowali ją liczni polscy bohaterowie.

A może jest tak, że powinniśmy zmienić zapisy ustawy o IPNie, aby zadowolić Żydów? Czy powinniśmy być nieugięci mimo wszystko?

Co to znaczy „zadowolić Żydów”? Ustawa ma być prawdziwa, zapisy mają być precyzyjne i odnosić się do prawdy historycznej. Nie ma na celu zadowalania kogokolwiek. Ustawa przede wszystkim ma na celu wyeliminowanie wielokrotnego, publicznego publikowania i powtarzania pojęcia "Polish death camps". Mimo licznych reakcji polskich ambasad na całym świecie ten proceder się nasila. To nie Polska wywołała II wojnę światową, to nie Polska jest odpowiedzialna za Holocaust – mielibyśmy się wycofać z mówienia o tych faktach? Nie wyobrażam sobie tego.

Dziękuję za rozmowę.