Damian Świerczewski, Fronda.pl: Robert Biedroń w sobotę poinformował, że jego partia zobligowała go do prowadzenia rozmów z Platformą Obywatelską w kwestii ewentualnego wspólnego startu w wyborach parlamentarnych. To będzie początek końca Wiosny, podobnie jak było w przypadku Nowoczesnej?

Arkadiusz Czartoryski, poseł Prawa i Sprawiedliwości: Przede wszystkim muszę przyznać, że ten ruch oceniam pozytywnie.

To znaczy?

Wszystkie partie komusze, lewackie, których jedynym punktem programowym jest promocja LGBT, skupią się w jednym komitecie. To dobrze.

Dlaczego?

Nie będziemy mieć do czynienia z zaciemnianiem rzeczywistości. SLD, pomniejsze organizacje będące przy Koalicji Europejskiej, Nowoczesna i w końcu Wiosna startujące pod jednym szyldem to naturalne porządkowanie sceny politycznej. Warto przypomnieć, że Nowoczesna startowała z hasłami dotyczącymi gospodarki, a ostatecznie skupiła się na zmianie obyczajów i systemu wartości w Polsce oraz innych dziwnych pomysłach, które ograniczały się jedynie do wspólnego maszerowania z Platformą Obywatelską, niosąc na sztandarach tylko dwa hasła: anty-PiS oraz LGBT. Skupienie się w jednym bloku Wiosny, Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i SLD, czyli dawnej komuny, to właśnie porządkowanie sceny politycznej. PO nie będzie musiała dalej udawać partii centrowej, która uznaje system wartości chrześcijańskich.

Platforma w swoim głoszeniu postulatów dotyczących zmiany obyczajów nie należy do najodważniejszych partii. Wydaje się, że w wielu momentach boi się zakomunikować je wprost. Jeśli rzeczywiście wystartuje w jednym bloku z Wiosną i SLD – będzie mówić głośniej m.in. o kwestii legalizacji związków partnerskich czy dalej – małżeństw homoseksualnych i adoptowania przez nie dzieci?

Moim zdaniem Platforma rzuca to narodowi polskiemu bezczelnie, ostentacyjnie, w twarz. Mieliśmy ostatnio przykład takiego działania w Warszawie. Prezydent Rafał Trzaskowski objął patronatem Marsz Równości, a gdy później miał miejsce Marsz dla Życia i Rodziny, nie wziął w nim nawet udziału. Istotny jest też fakt, że miało to miejsce już po wyborach europarlamentarnych, tak więc była to szybka weryfikacja tego, czy PO stroni od kwestii LGBT, czy też nie. Odpowiedź jest oczywista: nie stroni. Wszyscy widzieliśmy, jak politycy PO ochoczo maszerowali w manifestacji, na której pojawiały się przecież hasła mówiące wprost o żądaniu prawa do zawierania małżeństw homoseksualnych czy adopcji dzieci. Trzaskowski miał okazję do tego by pokazać, że jest politykiem neutralnym. Takie sygnały nie są przypadkiem.

To znaczy?

Polityk taki jak Rafał Trzaskowski, prawa ręka Grzegorza Schetyny, który włączał się niezwykle aktywnie w kampanię przed wyborami do europarlamentu, nie podejmuje takich działań jak te w Warszawie bez konsultacji z „górą”. Trudno mi zatem zgodzić się z tezą, że Platforma kryje się ze swoimi poglądami. Marsz w Warszawie był jednym z dowodów na to, że jest inaczej.

A więc Platforma zdecydowanie, ostro skręca w lewo.

Tak. Dowodzą też tego choćby wypowiedzi Rafała Grupińskiego o konieczności „działania progresywnego” w kwestii LGBT. Trzeba to powiedzieć wprost – Platforma Obywatelska stała się partią lewacką i łączy się z inną partią lewacką, więc zupełnie się ze wspomnianymi poglądami nie kryją. Gdyby było inaczej – Trzaskowski poszedłby w Marszu dla Życia i Rodziny, zachował się neutralnie.

Na jakie zatem poparcie może liczyć ta koalicja, jeśli rzeczywiście Platforma wystartuje wspólnie z SLD, Wiosną i Nowoczesną? Polacy w końcu wciąż w zdecydowanej większości przywiązani są do tradycyjnych wartości, a nie do postępowych haseł, co pokazały choćby wybory do Parlamentu Europejskiego czy ostatnie sondaże.

Przede wszystkim wydaje mi się, że największy sentyment partie te mają do poparcia nie przez społeczeństwo, ale przez Fransa Timmermansa czy innych lewackich polityków Europy Zachodniej jak Jean-Claude Juncker. Wydaje się, że wciąż żyją hasłem „ulica i zagranica” i to im wystarcza. Na szczęście jednak, co warto zaznaczyć, wiele rzeczy w Europie Zachodniej zmienia się na lepsze.

Na jaki zatem wynik może ostatecznie liczyć ta lewacka koalicja?

Przede wszystkim pamiętajmy, że te ekipy widzieliśmy już u władzy i wszyscy wiemy, jak rządziły. Nie potrafią, co wciąż pokazują, wyartykułować, a nawet rozpoznać rzeczywistych problemów, z jakimi boryka się społeczeństwo, polskie rodziny czy Polska jako taka. Dziś ważne jest utrzymanie wzrostu gospodarczego, polityka polegająca na inwestowaniu w nowoczesne technologie, bezpieczeństwo (także energetyczne). Dzisiejszym wyzwaniem jest podniesienie stopnia obronności państwa czy równomierny i zrównoważony rozwój Polski. Przykładem takich działań są inwestycje w Polsce wschodniej – droga S17 czy elektrownia Ostrołęka. Dziś nadal musimy wzmacniać niewielkie wsie oraz miasteczka w związku z likwidacją tysięcy szkół czy zniszczeniem komunikacji PKS. W te tereny trzeba inwestować konkretne pieniądze, a tych problemów Platforma Obywatelska czy Biedroń rozpoznać nie potrafią. Postulaty przedstawione przez lidera Wiosny są jak granatem czy miną przeciwpancerną oderwane od rzeczywistości w Polsce. A wystarczy przecież pojechać do Polaków i porozmawiać z nimi, zapytać czym naprawdę żyją. Zależy im na godziwej płacy, a nie na propagandzie LGBT. To są prawdziwe problemy, na które te partie nie potrafią znaleźć odpowiedzi. Wydaje im się, że jedynym problemem Polaków jest modernizacja Polski w ten sposób, aby odejść od systemu wartości chrześcijańskich. To dowodzi, że zupełnie nie potrafią rozpoznać realnych problemów Polaków. Nie wróżę zatem temu projektowi politycznemu sukcesu i jako Polak nie chciałbym, aby odniósł sukces.

A co z PSL? Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział jasno, że miejsca na wspólnej liście dla Wiosny i Ludowców nie ma i nie będzie. Rzeczywiście partia ta może się odciąć w pewnej mierze od PO i Wiosny, czy to tylko zabieg przed wyborami, po których znów będziemy mieli do czynienia z „totalną opozycją”?

To pytanie o szczerość intencji Kosiniaka-Kamysza. O to, czy rzeczywiście jest refleksja, że zrobili głupotę wspierając przez tyle lat te ruchy lewackie, które były niezrozumiałe nawet dla elektoratu PSL, czy to tylko taktyczny wybieg. Na zasadzie: teraz się oddzielimy, a potem w Sejmie znów będziemy was wspierać. Myślę, że działacze PSL zorientowali się, że w terenie mieli ogromne problemy. Gdy spotykali się ze swoimi wyborcami, było „ostro”. Czy rzeczywiście PSL chce się oderwać od tego lewacko-liberalnego nurtu, który będzie teraz prezentowała PO, Nowoczesna, SLD i Biedroń? Pytanie pozostaje otwarte, myślę że w trakcie wyborów będziemy mogli zaobserwować, jakie stanowisko będą zajmowali Ludowcy, również w kwestii programu Prawa i Sprawiedliwości, który przecież jest szeroko popierany przez mieszkańców wsi czy małych miast.

Bardzo dziękuję za rozmowę.