Arcybiskup Chicago Blase Cupich powiedział w rozmowie z telewizją ABC, że homoseksualny katolik może przystępować do Komunii, nawet, jeżeli jest aktywny seksualnie. To samo dotyczy rozwodników w nowych związkach.  

Obie grupy wiernych są wedle nauczania katolickiego wykluczone z możliwości przystępowania do Stołu Pańskiego. Wynika to z faktu obiektywnie postrzeganego życia w stanie grzechu ciężkim. Abp Cupich sądzi jednak, że wierni mogliby ten aspekt nauczania Kościoła interpretować inaczej.

Jego zdaniem zarówno aktywni seksualnie rozwodnicy w nowych związkach jak i aktywni seksualnie homoseksualiści powinni gruntownie rozważyć swoją sytuację wraz ze spowiednikiem (na tzw. forum internum). Jeżeli doszliby do wniosku, że mogą przyjmować w swoim położeniu Komunię świętą, to powinni to robić. Żaden kapłan zdaniem abp. Cupicha nie ma prawa do odmawiania im Eucharystii, nie mogąc jakoby prawidłowo ocenić ich stanu. 

W ten sposób arcybiskup Chicago nie tylko podejmuje tezy niemieckich progresistów, ale jeszcze znacznie je rozwija. Jak dotąd, za wyjątkiem głosów raczej marginalnych, słyszeliśmy jedynie o postulatach dopuszczenia do Eucharystii rozwodników. Teraz abp Cupich mówi dodatkowo o aktywnych seksualnie homoseksualistach. 

A przecież - abstrahując od biblijnej oceny homoseksualizmu, zdaniem niektórych dyskusyjnej ze względu na nieznajomość w tamtych czasach prawdziwej jakoby natury tej skłonności - stosunki homoseksualne są w sposób konieczny pozamałżeńskie. To oznacza, że abp Cupich aprobowałby utrzymywanie w niektórych przypadkach relacji seksualnych w związku innym niż męża i żony. Wydaje się słuszne, by wyciągnać z tego wniosek o konieczności jakiejś formy uznania dla takich związków. Kolejnym krokiem mogłoby być więc albo błogosławienie związków homoseksualnych (co niektórzy księża, na przykład w Niemczech, już praktykują), albo wręcz aprobata dla wprowadzenia kościelnych homoseksualnych "małżeństw".

We wszystkim tym zatrważa najbardziej, że abp Cupich podobne pomysły przedstawia w mediach. Zrozumiałe jest jeszcze postawienie kwestii rozwodników, od dawna przecież dyskutowanej, której poświęcono wiele uwagi także na ostatnim Synodzie oraz w synodalnym dokumencie, który, co więcej, zdaje się sugerować tę właśnie możliwość, o której arcybiskup mówił. Niezależnie od naszej oceny tej kwestii, do jej poruszania w mediach jesteśmy przyzwyczajeni od bardzo dawna, i to także ze strony najbardziej prominentnych teologów i kardynałów. Proponowanie jednak, by do Stołu Pańskiego przystępowali także homoseksualiści, zdaje się wskazywać na otwarcie zupełnie nowego frontu walki progresizmu z katolickim nauczaniem. Apetyty modernistów jawią się jako nienasycone. 

Od koziczka do koniczka. Najpierw rozwodnicy, potem homoseksualiści, a wreszcie katolicka nauka będzie skłaniana do całkowitej zgodności z pomysłami współczesnego świata. Pociesza, że Stolica Apostolska jest wciąż daleka od uznania koncepcji progresistów. Jak wiele jednak ich działania wprowadzają fermentu w sumieniach wiernych, wie tylko sam Pan Bóg.

hk