Arcybiskup Łódzki Grzegorz Ryś rozmawiał niedawno z Dawidem Gosnodarkiem z KAI na temat problemu wykorzystywania seksualnego nieletnich przez ludzi Kościoła. I tak na pierwsze pytanie o kolejne (po publikacji danych statystycznych dotyczących wykorzystywania seksualnego małoletnich przez polskie duchowieństwo) etapy oczyszczenia polskiego Kościoła, hierarcha odpowiedział więc, że „Teraz czas na ciąg dalszy, który musi się wydarzyć w każdej diecezji. Bo każdy partykularny Kościół musi sobie zadać pytanie: w jaki sposób te ogólne liczby dotyczą nas. Poza tym trzeba sobie zadać pytanie, co za tymi liczbami się kryje. Nie chodzi tylko o liczbę przypadków, bo są osoby bezpośrednio skrzywdzone, ale także są poszkodowane np. ich rodziny – bardzo często rodzice, którzy noszą w sobie ciężką traumę, pytając o zakres swojej odpowiedzialności: że nie widzieli, nie reagowali. Oni sobie zadają to pytanie, a my, którzy jesteśmy sprawcami, tego pytania sobie nie zadajemy, to jest porażające”.

Kontynuując rozważania na temat poczucia odpowiedzialności, arcybiskup stwierdził, że co prawda nie rozkłada się ona równo, ale dotyczy wszystkich. Zacytujmy go tu: „Gdy tłumaczy się dzieciom współodpowiedzialność w Kościele za dobro i zło, pokazuje się im stare lampki choinkowe z ich mechanizmem: gdy spali się jedna, gasną wszystkie i trzeba znaleźć przyczynę – wada jednej dotyczy wszystkich lampek.

Jeżeli chodzi o wytyczne i sposoby działania w przypadkach wykorzystywania seksualnego, arcybiskup Ryś  stwierdził, że najwążniejsza jest zmiana mentalności, podczas gdy procedury są bliskie ideału. I dlatego – jak dodał  - „gdy chodzi o to, co mamy robić w sytuacji, kiedy nabieramy przekonania o powadze oskarżenia w stosunku do któregokolwiek z ludzi Kościoła – bo to nie musi być ksiądz, może być np. nauczyciel w szkole katolickiej. My wiemy, co powinniśmy zrobić, bo te procedury mamy dokładnie opisane, przewidujące praktycznie każdy wariant. Problem nie jest w zapisach, a w mentalności.” Jest to bowiem „mentalność „starszego brata” z przypowieści o synu marnotrawnym. Czyli np. całkiem powszechne wśród księży mówienie: „Ten marnotrawny zrobił mi krzywdę…” – „Ten marnotrawny”, mój współbrat kapłan, który się dopuścił zła, zrobił także mnie krzywdę, my wszyscy cierpimy przez niego… Ale swojej odpowiedzialności w tym wszystkim nie potrafimy dostrzec. A co „ten starszy” zrobił, żeby młodszego uratować? W którym momencie podał mu rękę? Czy podjął jakiekolwiek działanie, żeby jego brat nie wpadł w przepaść zła, albo żeby jego brat nie mógł kogokolwiek skrzywdzić? Jako przykład metropolita łódzki dał sytuację młodego człowieka, którego krzywdzono „na jednej z największych plebanii w mieście, gdzie było pięciu czy sześciu księży mieszkających obok siebie, i bywały takie sytuacje, że spędzał tam np. dwie noce, czego nikt nie dostrzegł, żaden sąsiad, nikt o nic nie spytał” .I  dlatego –według arcybiskupa Rysia –„ mówimy o zmianie mentalności – kiedy poczuję, że jestem też odpowiedzialny, to zadaję sobie pytanie – co mogę zrobić, żeby konkretne zło się nie wydarzyło, jak daleko sięgają moje możliwości, żeby zapobiec złu.”

Odpowiadając na pytanie właśnie o to, jak zapobiegać złu wykorzystywania seksualnego, rozmówca zaznaczył, że „w ramach każdej metropolii są specjalne szkolenia, a po nich każda diecezja opracowuje swoje zasady. Im szybciej, im konkretniej, im bardziej zobowiązująco dla każdego, tym lepiej. Trzeba znaleźć odpowiednie formy. Wiem, że Ksiądz Prymas już oddał do druku taki dokument, my w Łodzi oddajemy jutro, w niektórych diecezjach już takie zasady funkcjonują, np. naprawdę wzorcowe zasady w diecezji rzeszowskiej. Tylko znowu – są zasady, ale ważny jest moment wprowadzania ich w życie, zapoznania z nimi każdego, nie tylko księży, ale też innych aktywnych w Kościele. Oraz oczywiście egzekwowanie tych zasad”.

Kolejne pytanie dotyczyło odpowiedzialności hierarchów. Jej zakresu i  przypadków rezygnacji  dymisjonowanowamia. Odpowiadając na nie, arcybiskup stwierdził:Co do rezygnacji, to oczywiście nie chodzi o sytuację, gdzie okazuje się, że jest bardzo dużo przypadków i biskup ucieka ze statku w czasie burzy. Chodzi o rezygnację uzasadnioną pewnymi podstawami, kiedy np. biskup coś ważnego zaniedbał albo coś niedopuszczalnego zrobił. To są bardzo różne sytuacje, jednak pamiętajmy, że także w samym Kościele prawodawstwo i podejście się zmieniło, od ostatnich lat pontyfikatu Jana Pawła II”.

Pojawiło się też pytanie o niezależną komisję badającą te sprawy. I tu rozmówca KAI odpowiedział: To nie do mnie pytanie”.

Reagując na to, Dawid Gospodarek z KAI zapytał Księdza Arcybiskupa o powstanie takiej komisji w jego diecezji. I tu metropolita łódzki stwierdził, że "Kościół postępuje zgodnie z prawodawstwem państwowym. Temat byłby na rzeczy, gdyby naprzykład przyjęto stosowną ustawę wymagającą od Kościoła takiego rozwiązania. Wtedy oczywiście trzeba by się do tego odnieść.” Dodał też, że obecnie „wszystkie znane nam przypadki sami zgłaszamy do prokuratury. Każdy z przypadków archidiecezji łódzkiej był rozpatrywany i przez Stolicę Apostolską i przez prokuraturę. Ta współpraca już istnieje.”

Zauważjmy tu, że praca wspomnianej niezależnej komisji  wymagałaby wejścia do archiwów kościelnych. I tu – w osądzie arcybiskupa – „nie ma prostych odpowiedzi. Sprawa sięga kwestii konkordatu. Na przykład dochodzenie prowadzone wewnątrz Kościoła objęte jest papieskim sekretem. W momencie, kiedy prokurator żąda materiałów z tego dochodzenia, chce sięgnąć po materiały, których w aktualnej sytuacji ja nie mogę mu udostępnić, po prostu nie mam takich kompetencji.”  Dlatego też, hierarcha z Łodzi zaznaczył, że „gdyby dziś miała powstać taka niezależna komisja z dostępem do kościelnego archiwum -wymagałoby to szerszych porozumień, uwzględniających Stolicę Apostolską. Ja nie jestem prawnikiem ani dyplomatą, o możliwości takich rozwiązań trzeba by zapytać Sekretariat KEP.

Ostatnie pytanie omawianego wywiadu dotyczyło najnowszych badań CBOS, które wskazały, że mimo skandali seksualnych, mimo ogromnej popularności filmu „Kler”, nastąpił wzrost pozytywnych ocen Kościoła. I w tym kontekscie ojawiły się następujące dwa pytania: „Czy to świadczy o sile Kościoła w Polsce? Czy jest czym się cieszyć?” W odpowiedzi, metropolita łódzki stwierdził: „Trzeba się nawracać i głosić ewangelię. I trzeba ją głosić wiarygodnie. Tak naprawdę nie chodzi o to, czy jest zaufanie do Kościoła. Nie Kościół jest tematem, tylko Jezus Chrystus. Kościół jest narzędziem i tylko wtedy ma sens, gdy prowadzi ludzi do Chrystusa. Gdy spada do Kościoła zaufanie w takim sensie, że przez nas ludzie odchodzą od wiary, to jest dramat. Wszystko, co w orędziu chrześcijańskim jest naprawdę pociągające – jest z Jezusa. Na tym też polega świadectwo – pokazujemy działanie Jezusa w naszym życiu, a nie że oto znalazła się osoba bardziej czy mniej sprawiedliwa i teraz na niej ktoś buduje swoje przekonania dotyczące najważniejszych rzeczy w życiu. Nie budujmy swoich przekonań na kimkolwiek innym niż Jezus!"

erl/KAI