W najnowszym felietonie opublikowanym na łamach Interii Rafał Ziemkiewicz odniósł się do kwestii apostazji i ateizmu. Nawiązał do głośnego w mediach przypadku zagłodzenia półtorarocznego dziecka.

Dokonali tego młodzi i wykształceni rodzice, wyznawcy New Age. Wierzyli, że podając mu jedyną słuszną „czystą” żywność „ratują je”.

„Przypadek odosobniony? Nie, skrajny. Zdarzało mi się spotykać z podobnymi egzemplarzami dewotów "zdrowej żywności" czy "zdrowego trybu życia", ludzi, którzy zrujnowali sobie zdrowie dietami i lewatywami” – komentuje Ziemkiewicz. Zaznaczył, że sam jest zwolennikiem zdrowego żywienia dzieci, ale niektórzy ludzie, porzucając Boga, popadająw tym aspekcie w prawdziwy obłęd.

„Przypadki uczynienia jedzenia wyznaniem, a diety sektą są bardzo liczne, i sądzę, że nie sama dieta jest tu problemem, tylko rozpaczliwy głód wiary w cokolwiek” – napisał Ziemkiewicz. Dodał, że podobne szaleństwo da się zaobserwować u „wyznawców biegactwa”, a więc ludzi, którzy pokonują mordercze, wielokilometrowe dystanse.

„Religia zaspokaja nie tylko głód metafizyczny. Także potrzebę przynależności do stada "lepszych"” – tymczasem wielu „wyznawców biegactwa” wystawia się na pokaz w centrach miast, wbrew trosce o zdrowie, by tylko ukazać swoją „siłę i liczebność”.

„Ludzi, którzy z braku religii czynią sobie religię z czegoś, co nią być nie powinno, też. A co najmniej zmówić za nich parę zdrowasiek, co obiecuję i do czego przy Wielkim Piątku innych zachęca” – zakończył Ziemkiewicz.

pac/interia.pl