28 lipca Draginja Nadażdin, która jest dyrektorką polskiej sekcji Amnesty International upubliczniła stanowisko AI w kwestii zajść na demonstracji pod Sejmem. W nim też nawołuje polskie władze do „szybkiego, bezstronnego, niezależnego i skutecznego śledztwa” dotyczącego rzekomego stosowania chemicznych środków drażniących przez policję przeciw protestującym. Przy okazji wynikło jednak, jak Amnesty International potrafiła wcześniej milczeć w pewnych kwestiach, gdy u władzy nie był PiS.
Przed dwoma laty Robert Mazurek w rozmowie z szefową AI pytał, czy organizacji nie martwił wcześniej fakt, że za rządów PO liczba podsłuchów wzrosła dwukrotnie. Nadażdin usiłowała go zbyć mówiąc:
„Martwiło, ale zajmijmy się tym co jest teraz”.
Dalej z kolei zapytana o to, czy Amnesty International broniło „Antykomora”, odpowiedziała:
„Opisaliśmy ten przypadek w naszym raporcie rocznym, gdzie omawiamy przykłady naruszeń praw człowieka i wolności obywatelskich”.
Mazurek przypominał też o zatrzymaniu w 2018 roku 752 kibiców, u których najgroźniejszą bronią okazał się być… widelec. Oskarżano wówczas policję o znęcanie się, jednak Amnesty International protestów nie urządzała. Powód?
„Nie mieliśmy skarg od tych ludzi, nikt się do nas nie zgłosił”
- mówiła.
Cały wywiad dostępny tutaj.
Logiczne, a w zasadzie nielogiczne ;) czli #AmnestiaDlaLogiki ;) brawo @wina_Mazurka pic.twitter.com/Ww19tpZOhT
— Milosz Lodowski (@miloszlodowski) 30 lipca 2018
dam/rp.pl,tysol.pl