U progu zagłady?

 

W okresie wyboru papieża, prędzej czy później musi pojawić się temat proroctwa św. Malachiasza. Spisany w odległych czasach dokument prezentuje listę 112 biskupów Rzymu określonych za pomocą enigmatycznych metafor. W minionych latach sen z powiek, każdemu zaznajomionemu z proroctwem, mógł spędzać fakt, iż wraz z kolejnym papieżem, małymi kroczkami, zbliżał się nieubłaganie pontyfikat sto dwunastego biskupa Rzymu. Nie byłoby w tym fakcie nic dziwnego gdyby nie to, że dokument nie zawiera żadnych informacji na temat ewentualnego sukcesora. Co więcej, zgodnie ze słowami proroka, jest to papież, za którego rządów państwo kościelne zostanie zniszczone, „a Sędzia osądzi swój lud” . Drastyczna przepowiednia, której autentyczność została poważnie zakwestionowana, nie jest jedyną, która przedstawia biskupa Rzymu jako uczestnika drastycznych i przerażających wydarzeń. Ujawniona 26 czerwca 2000 roku trzecia tajemnica fatimska, mówi o biskupie w bieli, kroczącym przez zrujnowane miasto, który u stóp wzgórza ponosi męczeńską śmierć pod krzyżem, zastrzelony przez żołnierzy.

 

Różne wizje, a każda z nich krew w żyłach mrozi

 

Przesłanie Maryi do dwójki dzieci z Fatimy, którego autentyczność została, przez Kościół, ostatecznie potwierdzona, zawiera wiele ważnych, dla interpretacji dziejów świata, treści. Maryja ukazała małym dzieciom wizję anioła, który miał oczyścić świat w ogniu. Póki co groźba ta się nie spełniła. Choć dla katolika będzie to oznaka Bożego Miłosierdzia, to niejeden sceptyk będzie usiłował interpretować przebieg wydarzeń jako przesłankę skłaniającą ku odrzuceniu objawień. A przecież Fatima była świadkiem cudu, którego podważyć nie byli w stanie nawet wrogowie Kościoła. Zachowały się relacje największych niedowiarków, czy raczej, nazywając po imieniu, masonów, którzy wyczekując na spektakularną porażkę cudu przepowiedzianego przez Matkę Bożą, obeszli się smakiem. Zjawisko to ku ich ogromnemu zaskoczeniu miało bowiem miejsce i było widoczne nawet z odległości 40 km. Podobnie jak w Fatimie, tak i w innych objawieniach ludzkość jest wzywana do nawrócenia. Przesłania często nie ograniczają się do ogółu, ale mówią wprost o grzechach popełnianych przez ludzi Kościoła, w tym przez hierarchów. Tak było m.in. w słowach Maryi w La Salette, które na 70 lat przed Fatimą przyniosły zapowiedź niewyobrażalnego zła, które w przyszłości będzie panoszyć się na ziemi:

„Rzym straci wiarę i stanie się siedzibą antychrysta. Demony powietrza będą czynić wraz z antychrystem wielkie niezwykłe zjawiska na ziemi i w powietrzu, i ludzie się coraz bardziej zepsują”. To tylko dwa zdania z niezwykle plastycznego opisu przyszłości zanotowanego przez francuskie dzieci w 1848 r".


Ostatnimi potwierdzonymi objawieniami, w których Maryja niestrudzenie nawołuje do nawrócenia, są doświadczone przez siostrę Sasagawę wizje z Akita, okazujące się być kontynuacją przesłania fatimskiego. Tu również jest mowa o ogniu z nieba:

 „Będzie kara większa niż potop, nieporównywalna z niczym, co widział świat. Ogień spadnie z nieba i unicestwi większą część ludzkości, dobrych na równi ze złymi, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych. Ci, co ocaleją, będą czuć się tak samotni, że będą zazdrościć umarłym.”


Miejscem wielu niezwykłych zdarzeń i pielgrzymek ostatnich lat stało się Medjugorie, budzące wiele kontrowersji, co do którego Kościół nie ma możliwości zajęcia jednoznacznego stanowiska. Ciągle trwające objawienia nie pozwalają na całościową analizę. Nie sposób wydać właściwej teologicznej oceny, nie mając możliwości przeanalizowania ogółu orędzi. Byłoby bowiem kardynalnym błędem ogłosić autentyczność objawień, nie wiedząc jakie treści w przyszłości się w nich pojawią. W Drugim Liście do Koryntian św. Paweł ostrzega, że szatan potrafi się podawać za anioła światłości, udając i parodiując działania Boże.

 

Abstrahując od kwestii autentyczności, również w treściach przekazywanych przez „widzących” odnajdziemy liczne wezwania do pokuty, którym towarzyszy przerażająca wizja przyszłości. Takowe przesłania nie są jedynie domeną maryjnych objawień. Także w wizjach, niedawno stąpających po ziemi, świętych (np. św. Faustyny czy św. Pio z Pietrelciny) można odnaleźć zapowiedzi boskich kar czekających ludzkość, z gwałtownym końcem świata włącznie.

 

Przepowiednia a proroctwo

 

Angielskie słowo „prophecy”, w języku polskim tłumaczy się zamiennie jako przepowiednię bądź proroctwo. Myliłby się jednak ten, kto uznałby te dwa terminy za tożsame. Podczas gdy pierwsze z nich oznacza przepowiadanie przyszłości zbliżone raczej do pojęcia „fortune telling” związanego z wróżbiarstwem czy jasnowidzeniem, gdzie odkrywana przed zainteresowanym przyszłość jest „sztywna”, dookreślona, a człowiek może jedynie biernie czekać jej spełnienia, „proroctwo” w rozumieniu Kościoła, jest ogólnym zarysem przyszłych wydarzeń, który zależy od tego jakie działania podejmie aktor. To właśnie ta druga opcja, mówi o aktywnej roli człowieka na świecie. Podkreśla jego wolność i zaprasza do współudziału w wypełnianiu woli Bożej. To w tym ujęciu człowiek staje się osobowym bytem, którego współistnienie w Chrystusie wypełnia się w pokornym „tak”, w sercu wypowiedzianym „wierzę”, czy wreszcie w gromkim okrzyku „Jezus jest moim Panem”. I właśnie ta prawda napawa ogromną nadzieją.

 

Lęki „zupełnie” niesłuszne niczym bimber pędzone

 

Te wszystkie straszne wizje, którymi emocjonuje się ludzkość. Lęki, które budzą się, gdy tron Piotrowy pustoszeje, mają pożywkę w ograniczonym ludzkim spojrzeniu, które nie mogąc z natury pojąć transcendentnej rzeczywistości, chętnie zatrzymuje się w obszarze własnych emocji. Takie zachowanie po ludzku jak i psychologicznie jest całkowicie zrozumiałe. Nieznane budzi lęk, niepewność jutra. Ta z kolei dobrze się sprzedaje, o czym wiedzą media, których głównym zadaniem jest odpowiedzieć na nasze emocje. Czasem za nimi podążać, a czasem je wmawiać. Ważne jest by pozostać przed ekranem. Zgodnie z tą zasadą nośne jest to, co sensacyjne, co mrozi krew w żyłach, szokuje, przeraża i budzi strach przed przyszłością. Media chętnie odpowiadają na zapotrzebowanie, gdyż im lepiej to zrobią tym dłużej przytrzymają na swoim kanale, tym samym mogąc więcej sprzedać. Poza tym, znajdują się na wyciągnięcie ręki. Co jest najłatwiej zrobić, gdy dzieją się rzeczy o fundamentalnym znaczeniu, których wyniku nie sposób przewidzieć, a i zinterpretować trudno? Upaść na twarz przed Chrystusowym krzyżem? Pudło, można by rzec elektroniczne. Oczywiście, sięgnąć po pilota. Efektem będzie jeszcze większy mętlik. Opinii bez liku. Audycji okołotematycznych mnóstwo. „Mądre głowy” mówią „mądrym językiem”, przekrzykują się jedna drugą. Poczucie, że coś wiem. Podniecenie. Zdawało się. Jednak nic nie wiem. Sensacja pielęgnowana przez kolejne dni, póki temat się nie wyczerpie.

 

Metanoia

 

Właśnie na taki grunt, na ogół „skołowanego” odbiorcy pada ziarno niesamowitych, a zarazem odstręczających fragmentów apokaliptycznych wizji, których przekaz koncentrować się będzie na przerażającej pokucie jaka czeka ludzkość, bez wzmianki o tym, że ich celem było i jest, wezwanie do nawrócenia. Do metanoi. Całkowitej przemiany życia. Z właściwą optyką można zająć się zgłębianiem niesamowitych wzmiankowanych w tekście artykułu treści, które, jeśli kto odczuje taką potrzebę, odnajdzie w ciągu kilku sekund, po wpisaniu odpowiedniego hasła w wyszukiwarce. Nie twierdzę, że nie warto ich przeczytać. Wręcz przeciwnie. Szczerze zachęcam. Warto zasiąść do tych treści z odpowiednim nastawieniem. Nie emocjonować się ponad miarę plastycznymi opisami kataklizmów. Nie doszukiwać antychrysta w Kościele, ale zachwycić Bożą miłością, która pomimo naszego ciągłego lekceważenia Chrystusowych słów i nauk i budowania na piasku, wciąż cierpliwie przez kolejne wieki, „do znudzenia” ostrzega i zdaje się wołać: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Zewsząd słyszę to wołanie.  Ostatnio podczas Środy Popielcowej, gdy kapłan posypał głowę popiołem. Rzecz w tym, i na tym cała trudność polega, że Wielki Post to najwyższy czas by na nie odpowiedzieć.

 

 

Maciej Chamier Cieminski