Tekst pochodzi z 16 lipca 1945 roku. Jego autorem jest jeden hierarcha, ówczesny metropolita krakowski, arcybiskup Adam Stefan Sapieha. Nie wiem, jakie były reakcje na ten list wtedy, jednak im bardziej zagłębiałem się w jego treść, tym bardziej byłem przekonany, że doprawdy wystarczy wprowadzić niewiele korekt i przeczytać go dziś. Można to uznać za głos zza grobu człowieka, który kochał swój Kościół i swoją Ojczyznę. Dlatego postanowiłem go „wklepać” w komputer i umieścić na swoim blogu. Tekst jest przepisany tak, jak był wówczas wydrukowany. Pozwoliłem sobie jedynie pogrubić niektóre fragmenty. Polecam lekturę. Warto.

 

Adam Sapieha
z Miłosierdzia Bożego i Łaski Stolicy Apostolskiej Arcybiskup Krakowski
Duchownym i Wiernym Archidiecezji pozdrowienie w Panu.

„Ciężko ukarał mnie Pan, ale nie wydał mnie na śmierć.
Otwórzcie mi bramy sprawiedliwości; wszedłszy w nie Pana wysławiać będę” (Ps. 117,18)

Najmilsi w Chrystusie Panu!

Straszna pożoga wojenna, wzniecona przez Niemców, najgroźniej dotknęła nasz kraj. Ledwie ocknęliśmy się z tej niedoli, w jaką nas wtrącono, a już jako skutki tej wojny i jej bezgranicznego zaprzeczenia wszelkich praw moralnych i obowiązków ludzkości zagrażają nam nowe niebezpieczeństwa. Na niektóre z nich chcemy Wam zwrócić Najm. w Chr. P. Waszą uwagę. 

Wyznaliśmy w słowach na początku przytoczonych Psalmisty podziękę Bogu, że „ciężko ukarał nas Pan, ale nie wydal nas na śmierć”, i mimo tak ciężkich cierpień nie zostaliśmy wydani na zagładę. Dziękować winniście Bogu, bo wspierał Was i wspomagał tak, że zwycięsko wyszliście z wszystkich tych doświadczeń. Wasza Wiara nie tylko nie osłabła, ale mimo wszelkich szykan i prześladowania, jakie znosiliście, szukaliście w wierze i modlitwie podpory, wytrwaliście w ufności Bogu i wierności Jego Kościołowi i Ojczyźnie. 

Szczególną radością przejęci jesteśmy na wspomnienie o naszej ukochanej młodzieży, która przeważnie nie dała się uwieść zdrożnym zasadzkom, ale wśród niebezpieczeństw i trudów zajaśniała przed Bogiem i ludźmi, ofiarując swe młode życie w obronie Boga i Ojczyzny. A czyż nie zasłużyła ona na pochwałę, że mimo tak ciężkich warunków w tajnym nauczaniu, prowadzonym ofiarnie przez nauczycielstwo i duchowieństwo, wykazała nadzwyczajną wytrwałość i zamiłowanie do nauki?

Ta piękna i wzniosła, jednolita postawa naszego społeczeństwa w przebytych latach ucisku winna być podnietą dla nas, byśmy dołożyli wszelkich starań, aby tej spuścizny dzisiejszym naszym postępowaniem nie utracić, ale nadal utrzymać wysoki poziom życia religijnego i narodowego. 

Skrępowani, nie mogliśmy Wam Najm. w Chr. P. pośpieszyć z pomocą, jaką pragnęliśmy Wam udzielić, lecz nieraz musieliśmy milczeć, by nie pogarszać położenia. Zanosiliśmy tylko gorące modły za Wami i mimo wielkiego bólu cieszyliśmy się wspólnie z Wami cierpiąc, jak ongiś Apostołowie, którzy „szli od oblicza rady ciesząc się, że stali się godnymi dla Imienia Jezusowego zelżywość cierpieć”. (Dz. Ap. 5,41). Opatrzność bowiem Boska sprawiła, że tysiące kapłanów naszych i kilku biskupów dzieliło za Wami więzienia a nawet poniosło śmierć. 

Rozgrywają się dalej losy naszej umiłowanej Ojczyzny, a tym samym losy naszego Kościoła tak ściśle z nimi złączonego. Ufamy Bogu, że niebawem wybije ostateczna godzina sprawiedliwości i wyjdzie on zwycięsko z wszelkich czekających Go jeszcze trudności. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności, jaka na nas ciąży, gdyż od postępowania naszego dzisiaj zależy nasza przyszłość. Potrzeba nam właśnie teraz wielkiej dojrzałości, rozwagi, zdania sobie sprawy z naszego postępowania i skutków, jakie może ono za sobą pociągnąć. Nawet szlachetne porywy, ale nie dosyć rozważne, kierowanie się niezdrową miłością własną, lub ciasnymi partyjnymi względami, mogą sprowadzić na kraj ciężkie straty. Solidarność narodowa, opanowanie siebie, ale również odwaga i siła przekonania niech kierują naszym postępowaniem. 

Jak zgoda narodowa i rozwaga, tak też świętym obowiązkiem naszym musi być utrzymanie zdrowia moralnego w narodzie. Potęgę naszą musimy budować na prawdzie, sprawiedliwości i moralności. 

Prawda jest podwaliną stosunków między ludźmi, gdy się wkradnie zakłamanie, musi zniknąć wszelkie zaufanie, jakie ma człowiek do człowieka. „Ustami dwujęzycznymi brzydzę się” (Przysł. 8,12)Toteż Chr. P. powiedział: „A mowa wasza niech będzie tak – tak, nie – nie, a co nadto więcej jest, od złego jest”. (Mat. 5,37). Złym jest, gdy przesadzamy, zmyślamy wypadki czy sądy o innych, gdy używamy słów, podsuwając pod ich brzmienie znaczenie niezgodne z prawdą. A ileż to przykładów tego moglibyśmy przytoczyć w dzisiejszych pismach czy wygłoszonych przemowach. Nie dziw więc, że niedowierzanie jest dziś tak powszechne, że rodzą się plotki często bardzo szkodliwe. Ileż to jednak prostodusznych łapie się na te sidła. To powszechne zakłamanie jest groźną chorobą naszych czasów i prowadzi do skrzywienia życia społecznego. 

W państwie naszym musi panować sprawiedliwość dla wszystkich i nie wolno nikomu jej odmawiać. Jeżeli niezgoda była grzechem, który doprowadził Ojczyznę naszą do upadku, to jeszcze cięższym grzechem a nawet zbrodnią jest rozpasanie niesprawiedliwości, zawiści, szukanie zemsty i ciągnienie zysków z krzywdy własnych braci. Z żalem musimy wyznać, że te występki są u nas bardzo częste.

Aby dalej ugruntować zdrowie naszego narodu, musimy dbać o wychowanie naszej młodzieży. Pociechą jest dla nas stanowisko, jakie zajęła w tej sprawie przeważna część naszego społeczeństwa. Obowiązkiem naszym, jako Polaków i katolików, jest stanowczo żądać, by młodzież nasza była kształcona i wychowywania w zasadach katolickich, by nauka wiary w szkołach należne i pierwszorzędne stanowisko zachowała. Wszelkie niezgodne z tym zamiary musimy bezwzględnie odpierać. 

Grozi nam atak na podwaliny życia rodzinnego przez podkopanie praw małżeństwa chrześcijańskiego. Dawne usiłowania wprowadzenia niezgodnego z pojęciem chrześcijańskiego małżeństwa prawa wciąż wracają. Aby usprawiedliwić te projekty wysuwa się obronę wolności, równości wszystkich ludzi. Czy to jest wolnością, czy to jest równym prawem, gdy katolikom chce się narzucić śluby cywilne, naruszając wiarę katolicką, która uczy, że dla katolika tylko to małżeństwo jest prawdziwe i ważne, które jest sakramentem? Katolicy nikomu nie przeszkadzają, by żył wedle swej wiary i swoich przekonań, więc i my katolicy mamy prawo żyć wedle swej wiary i domagać się wolności sumienia i by małżeństwa katolików zawarte w formie kościelnej były uszanowane a nie przymuszano nas do ślubów cywilnych. Mówi się o zaśniedziałych zwyczajach średniowiecznych, przeciwstawiając je moralności współczesnej kultury i to głosi się, gdy jeszcze nie wygasły pożary działań wojennych, nie wygoiły się rany zadane okrucieństwem i deprawacją nowoczesnej cywilizacji.  Takimi argumentami walczy się przeciwko chrześcijańskiemu małżeństwu jako zastarzałej instytucji zamierzchłych wieków. Ufamy, że nasze katolickie społeczeństwo nie da się zbałamucić. Wie ono jaką siłę ma podniesione do godności sakramentu małżeństwo i to nie tylko dla samych małżonków, jak podnosi życie rodzinne i zabezpiecza potomstwo. Sakrament ten nazywa św. Paweł słusznie wielkim sakramentem w Chrystusie i Kościele. Ef. 5,22. Zaiste jest on wielkim, bo od niego zależy wierność i moc związku małżonków, moralność małżeńska i wychowanie potomstwa, a tym samym przyszłość narodu. Od zdrowia też pożycia małżeńskiego i rodzinnego zależy zdrowie narodu i słuszne doświadczenie potwierdza powiedzenie, że jakie jest małżeństwo, takie jest też społeczeństwo. Istotnymi zaś cechami małżeństwa chrześcijańskiego jest podniesienie go do godności sakramentalnej i co z tego płynie, jego jedność i nierozerwalność. Wymaga ono niejednej ofiary od małżonków, ale naród któryby chciał swych rodaków od niej zwolnić, podpisałby sobie wyrok zagłady. By naród uchronić przed rozbiciem tej podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina i niebezpieczeństwem walki religijnej nie wolno nam się wahać, ale odważnie i otwarcie stanąć w obronie małżeństwa chrześcijańskiego a dzieje Kościoła uczą nas na jakie ofiary jego wyznawcy zdobywali się w jego obronie. 

Bądźmy więc czujni, wierni i mężni, jak nas Apostoł upomina „czuwajcie, stójcie we wierze, mężnie sobie poczynajcie i umacniajcie się”. (1 Kor. 16,13). Jak wspomnieliśmy, od dzisiejszej naszej postawy zależy nie tylko dobro dusz naszych, ale również losy i przyszłość narodu. Czuwajmy więc, byśmy nie opłakiwali naszego zaniedbania. Przechodzimy ciężkie czasy, gdy jednak potrafimy mężnie pracować i bronić naszych zasad, to Bóg będzie nam pomagał i spełnimy własne i narodu naszego przeznaczenie. Otworzą się wtedy przed nami „bramy sprawiedliwości” i wszedłszy w nie będziemy wysławiać dobroczynną rękę Boga, Ojca naszego Miłosiernego. 

Oddajemy Was Najmilsi w Chrystusie, naród i Państwo nasze opiece Tej, która jest przemożną Orędowniczką i Królową naszą i przesyłamy Wam Arcypasterskie błogosławieństwo. 

Dan w Krakowie dnia 16 lipca 1945.
+ Adam Stefan
Książę Arcybiskup Krakowski.

ks. Jan Kaczmarek CR

http://emaus.xcr.pl/