Ile już razy słyszeliśmy o rzekomym antysemityzmie Polaków, który mieliśmy „wyssać z mlekiem matki”? Nie sposób policzyć. Tymczasem autentyczny antysemityzm w coraz bardziej szokującej formie pojawia się za naszą zachodnią granicą.

Wydawałoby się, że Niemcy po drugiej wojnie światowej są krajem, gdzie antysemityzm jest czymś absolutnie nie do pomyślenia, godnym najsurowszego potępienia. Tymczasem pełnomocnik rządu ds. antysemityzmu Felix Klein przestrzega Żydów przed… noszeniem jarmułek.

Nie mogę rekomendować Żydom noszenia jarmułki o każdej porze i w każdym miejscu Niemiec”

- powiedział dyplomata w rozmowie, którą opublikowały dzienniki koncernu medialnego Funke Mediengruppe. Wskazał na „[…] postępującą agresję i utratę zahamowań” wśród Niemców.

Klein powołuje się na dane policyjne, wedle których 90 proc. przestępstw o podłożu antysemickim w RFN popełniają nacjonalistyczni ekstremiści. Dodatkowo, atakujący Żydów muzułmanie, mieszkają od dłuższego czasu w Niemczech. Pełnomocnik rządu wskazuje na arabskie kanały telewizyjne, w których kreowany jest „fatalny wizerunek Izraela i Żydów”.

Ze zdecydowanym wzrostem przestępstw o podłożu antysemickim mamy w Niemczech do czynienia od 2018 roku, kiedy to zanotowano 1799 tego typu incydentów, a więc aż o 19,6 proc. więcej od poprzedniego roku.

Choć policja automatycznie, jeśli nie uda się ująć sprawców, przypisuje te ataki skrajnym nacjonalistom, sondaż Agencji Praw Podstawowych UE mówi zupełnie co innego. Według badania opublikowanego w grudniu 2018 roku aż 41 proc. Żydów wskazało, że sprawcami są... muzułmanie. Na prawicowych radykałów wskazało tylko 20 proc. badanych. Niewiele mniej, bo 16 proc., wskazało na skrajną lewicę.

dam/PAP,Fronda.pl