Przez lata pisania o lewicy i robienia wideo wywiadów z lewicowcami na ich manifestacjach poznałem sekretny sposób ośmieszania lewicowców. Wystarczy pójść na ich demonstracje. Mieć ze sobą kamerę z mikrofonem, i zdać z uśmiechem lewicowcowi pytanie „co pan sądzi na temat...?”. Potem w milczeniu i z uśmiechem należy wysłuchać lewicowca, który z minuty na minutę będzie się rozkręcał, i opowiadał coraz większe oraz bardziej niedorzeczne dyrdymały. Paten sprawdza się bezbłędnie.

Równie inspirująca jest lektura artykułów lewicowych publicystów i autorytetów pozwalająca na niezapomnianą podróż w nieznane krainy lewicowej tożsamości i refleksji. Niezwykle często taką niezapomnianą podróż na czerwoną stronę lustra funduje konserwatywnemu czytelnikowi Jan Hartman, czołowy ateista w naszym kraju i były aktywista żydowskiej loży masońskiej Bnai Brith.

Na blogu Jana Hartmana, na stronie lewicowego tygodnika „Polityka”, ukazał się artykuł „Odnowa moralna – ludzka, nie kościelna”, który pozwala nam katolikom (regularnie od dekad chodzącym do kościoła) poznać surrealistyczne wyobrażenie jakie lewicowcy i antyklerykałowie (zapewne nigdy do kościoła nie chodzący) mają o Kościele i wierze. Jest to cenna nauka, bo naszym katolickim powołaniem jest nawrócenie ateistów, antyklerykałów, masonów i Żydów, by mogli jak my mieć szanse na zbawienie – a skutecznie ewangelizować możemy tylko wiedząc jakimi lewicowymi zabobonami, uprzedzeniami i nieprawdziwymi stereotypami, opętani są ludzie zniewoleni ateizmem.

Ateistów, reprezentowanych przez Jana Hartmana, boli to, że w Polsce są pomniki papieża, szkoły i ulice nazywa się imieniem Jana Pawła II, buduje się „coraz większe i brzydsze kościoły” (jako katolicki tradycjonalista przyznam racje ateiście, że przedsoborowa sztuka sakralna była lepsza od posoborowej), powstają największe na świecie pomniki Jezusa i najwyższe krzyże.

Komentując awersje ateistów do sakralnych budowli i upamiętniania świętych, nie trudno nie dostrzec analogii między ich awersją a znaną z horrorów awersją wampirów na krzyże, czosnek i światło słoneczne. Są dwie możliwości wytłumaczenia tego fenomenu, albo ateiści mają irracjonalną fobie do sacrum (bo na gruncie nauki trudno uzasadnić taką histerie, religia nie ma dziś żadnego wpływu na życie ateistów, ja np. nie jestem fanem disco polo, ale nie histeryzuje z powodu tego, że są dyskoteki, koncerty, czy stacje telewizyjne nadające taką muzykę, bo realnie nie ma to wpływu na moje życie), albo jednak egzorcyści mają racje i takie reakcje awersyjne mają swoje uzasadnienie.

Zdaniem Jana Hartmana przez istnienie budownictwa sakralnego i nazwy ulic „Jezus, jeśli istniał, w grobie się przewraca”. Warto przypomnieć ateiście, że Jezus niewątpliwie istniał, istnieje, i w grobie przewracać się nie może bo zmartwychwstał i wstąpił z ciałem na niebiosa.

Jak w każdej narracji antyklerykalnej tak i u Jana Hartmana pojawił się motyw rzekomego „upadku moralnego [kleru katolickiego]– złodziejstwa, pazerności, pedofilii, intryganctwa, żądzy władzy”, siania ciemnoty, potwarzy i nienawiści. Tym podlejszej „im bardziej obłudnie zatroskanym i świętoszkowato modulowanym czynią to głosem. Coraz chciwiej wyciągają rękę po publiczne pieniądze (...). Co mogli wyssać przez tysiąc lat, to wyssali, lecz chętnych na zakup trefnej przepustki do raju ubywa, a ziemię wzięło się już całą, którą wziąć się dało. Takoż i budynki”.

Warto w skupieniu przeanalizować oskarżenia ateistów wobec kościoła. Po pierwsze są one gołosłowne. Ateiści rzucają oskarżenia nie mają dowodów na ich prawdziwość. Mówią o upadku moralnym kleru katolickiego, nie maja ku temu żadnych statystyk i nie wskazując faktów. Jednostkowe przypadki niemoralnego zachowania jednego z duchownych spośród kilkudziesięciu tysięcy innych duchownych, nie uprawniają do szkalowania całej populacji duchownych. Przez analogie to, że Jan Hartman był masonem z żydowskiej loży Bnai Brith wcale nie oznacza, że wszyscy lewicowi publicyści i działacze są Żydami i masonami. Nie jest prawdą, że kościół zyskał wszelkie budynki i ziemie którą mógł zyskać, bo nawet własność zrabowana przez komunistów nie została kościołowi zwrócona.

Lewicowych oskarżeń kleru katolickiego o przestępstwa kryminalne (złodziejstwo, pedofilie) nie potwierdzają żadne statystyki (ani prokuratorskie ani sądowe). Pomimo, że lewica od dekad o nich mówi (przed II wś bardzo wiele o rzekomych zbrodniach katolickiego kleru pisali naziści) nie ma ani procesów ani wyroków (choć przez ostanie 8 lat rządziła lewicowa PO). Zapewne było by też trudno lewicowcom wskazać rzekome przykład intryganctwa, żądzy władzy, potwarzy i nienawiści, ze strony kleru katolickiego. Nie jest to tylko problem dotyczący bezpodstawnych oskarżeń lewicy wobec kościoła. Przez ostanie kilka lat regularnie z kolegami youtuberami robiłem wywiady z uczestnikami demonstracji groteskowej opozycji, za każdym razem moi rozmówcy posługiwali się frazesami o łamaniu konstytucji oraz ograniczaniu demokracji, i kiedy prosiłem ich o konkrety to nie mogąc ich znaleźć wpadali w histerie i stawali się agresywni. Lewica po prostu nie ma konkretnych argumentów, i swoją legendę operacyjną opiera na powtarzaniu po wielokroć kłamstw i sloganów, których po latach nikt już nie weryfikuje i przyjmuje je na wiarę (np. takich jak kłamstwo o tym, że krzyż celtycki był symbolem jednej z dywizji Waffen SS).

Nie da się też ukryć, że poetyka narracji ateistycznej nasuwa skojarzenia z poetyka propagandy bolszewickiej. Jan Hartman pisze, że „sto PiS-ów ani stu Rydzyków nie jest w stanie zawrócić polskiego społeczeństwa z drogi rewolucji moralnej, (...) jednak osiągnęliśmy wiele, zważywszy że na hamulcach postępu nieustannie uwiesza się potężne grono tęgich biskupów”.

Co ciekawe ateiści posoborowe (czyli pseudo katolickie i wypaczające nauczanie Kościołom modernistyczne herezje) mające wyrażać się w tym, że rzekomo „Kościół sam odżegnuje się od swych nauk i praktyk sprzed niespełna stu lat. Albo się ich wypiera” uznają za nie wystarczające. Nie da się więc ukryć, że ateistom zależy nie tylko na tym by Kościół przestał być katolicki i stał się posoborowy (czyli głosił modernistyczne herezje potępiane przez papieży) ale by w ogóle zniknął.

Legenda operacyjna lewicy o rzekomych zbrodniach kościoła jest mieszaniną ignorancji (będącej wyrazem tego, że ateiści pomstują na Kościół choć nie mają z nim żadnych kontaktów), manipulacji i bezbożnych życzeń. Jan Hartman w swoim artykule twierdzi, że współcześnie żaden ksiądz nie będzie: modlił się o nawrócenie Żydów – gdy w rzeczywistości Kościół nie zrezygnował z nawracania Żydów (tak jak to wbrew faktom głoszą modernistyczne środowiska „Tygodnika Powszechnego” czy „Gazety Wyborczej”), straszył dzieci piekłem – gdy w rzeczywistości Kościół dalej twierdzi, że za swe grzechy możemy trafić do piekła. Gdyby ateiści z ciekawości czasami odwiedzili jakiś kościół czy przeczytali by jakąś książkę z wydawnictwa katolickiego, wiedzieli by o tym, że Kościół nie zrezygnował ze swojego nauczania. Niestety ateiści zamiast opierać się na faktach wolą żyć swoimi urojeniami.

Warto przypomnieć ateistom, że w wyniku swojej ignorancji zbyt szybko cieszą się, że „dekada za dekadą najbardziej wsteczne i ciemne, pełne pogardy, zabobonu i przemocy kościelne grepsy pogrążają się na powrót w szambie moralnym, z którego wyciągnęło je niegdyś na powierzchnię życia szaleństwo zwane średniowieczem”. My katolicy skutecznie dbamy by to co kłamliwie ateiści nazywają szaleństwem średniowiecza, było treścią dnia dzisiejszego. Gdyby ateiści nie zamykali się w getcie swoich uprzedzeń, fobii, nienawiści i urojeń, i wysilili się na zapoznanie z debatą w środowiskach katolickich wiedzieli by o tym doskonale.

W narracji ateistów nieodmiennie króluje urąganie faktom historycznym. Jan Hartman pisze, że „wielka rewolucja moralna trwa już od czasów reformacji. Narody powiedziały „nie” mordowaniu innowierców i „heretyków”, przemocy religijnej, totalitarnej władzy kościelnej, torturom, upodleniu i zniewoleniu włościan, przywilejom arystokracji i kleru, tępemu zabobonowi, który prześladował naukę i wszelką wolność, a nawet wszelką świeckość”. W rzeczywistości, wbrew kłamstwom ateistycznej propagandy, gdy ma się wiedzę historyczną, trzeba zgodnie z faktami stwierdzić, że sytuacja miała się odwrotnie - to reformacja rozpoczęła prześladowania religijne bo podporządkowała religie państwu i każdy kto nie był członkiem państwowego wyznania stawał się wrogiem władzy, to w protestantyzmie religia stała się instrumentem rządzących (gdy w katolicyzmie była ośrodkiem ograniczającym despotyzm władców) i odpowiada za przekazanie absolutnej władzy w ręce protestanckich monarchów, to w krajach protestanckich a nie katolickich rzekome czarownice płonęły na stosach. Nie wspominając o tym, że to antykatolickie reżimy (rewolucji francuskiej, komunizmu i nazizmu) odpowiadają za ludobójstwa.

Kończąc swój artykuł czołowy polski ateista i antyklerykał ubolewa, że „jednak nadal społeczeństwo pozwala na to, by kwestię moralności publicznej i osobistej kojarzono z [kościołem] (...). Kościelne obsesje na punkcie seksu sprawiły, że przeciętny człowiek identyfikuje z tą sferą całą semantykę języka moralności. W tym groteskowym skarleniu moralność redukuje się do kwestii właściwego obcowania płciowego kobiet (...). Pozwoliliśmy na to, by hipokryci i obleśni obsesjonaci zawłaszczyli dyskurs moralny i podporządkowali go swoim brudnym myślom i frustracjom. (...). Musimy z tym skończyć!”

Oczywiście nie należy lekceważyć lewicowych ekstremistów. Komuniści i naziści z groteskowych sekt przerodzili się w totalitarne państwa. Trzeba prostować wszelkie lewicowe antykatolickie kłamstwa i manipulacje. Jednak nie da się ukryć, że groteskowość lewicy nie służy temu by zdobywała ona poparcie społeczne. I z tego należy się cieszyć.

Jan Bodakowski