"24 lipca 2017 r. będzie miał swoje miejsce w historii politycznej Polski. Tego dnia Prezydent RP Andrzej Duda wylał wiadro lodowatej wody na rozgrzane głowy pisowskich rewolucjonistów" - pisze na łamach portalu Salon24.pl profesor Antoni Dudek.

"Wetując dwie z trzech ustaw mających przewrócić do góry nogami polskie sądownictwo Duda dał jasny sygnał: w dalszym ciągu popiera zmiany w wymiarze sprawiedliwości, których oczekuje większość Polaków, ale nie akceptuje sposobu w jaki były one wprowadzane w życie oraz ich wątpliwej zawartości" - ocenia autor.

"Prezydent odrzucił niechlujstwo legislacyjne, ale i przepisy, z których niektóre pozostawały w sprzeczności z konstytucją" - dodaje.

Według Antoniego Dudka błędem jest jednak uznanie, że na decyzji prezydenta Andrzeja Dudy zaważyły w pierwszej kolejności protesty uliczne. Jego zdaniem protesty te były jedynie "kroplą, która przelała czarę", bo summa summarum najważniejszą rolę odegrało długotrwałe "lekceważenie Prezydenta RP przez jego własny obóz polityczny". To "musiało się tak skończyć", pisze Dudek, i dodaje, że nie idzie tylko o rzeczy widoczne publicznie. Te sprawy to tylko "dostrzegalny dla opinii publicznej wierzchołek góry lodowej jaka wyrosła między Nowogrodzką a pałacem prezydenckim", stwierdza historyk.

"Powstanie tej góry było w pewnym stopniu nieuchronne i wynikało z fundamentalnej wady obecnej konstytucji, fundującej Polakom dwugłową egzekutywę. Jednak jej rozmiary i tempo powstawania pozostają autorskim dziełem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który nie tylko sam nie zadbał o budowanie autorytetu Prezydenta każąc mu przyjeżdżać po nocy do swego domu na Żoliborzu i zaprzysięgać w podobnych okolicznościach sędziów TK, ale przede wszystkim dopuścił do tego, że w PiS-ie zaczęto postrzegać Andrzeja Dudę tak, jak to bezlitośnie przedstawił Robert Górski w „Uchu prezesa”" - pisze.

Zdaniem Dudka Andrzej Duda zrozumiał teraz, że PiS zawdzięcza jemu więcej, niż on PiS. "Bez jego zwycięstwa wiosną 2015 r. prezes Kaczyński siedziałby dalej w ławach opozycji i pacyfikował kolejne wybuchy wewnątrzpartyjnego niezadowolenia" - pisze Dudek.

Jego zdaniem przy okazji kolejnych wyborów prezydenckich Duda nie będzie wcale musiał prosić PiS o poparcie jego reelekcji.

"Może się okazać, że po wyborach parlamentarnych PiS może potrzebować reelekcji Dudy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Będzie tak, jeśli jego sondażowa popularność znacząco przewyższy wyniki uzyskiwane przez PiS. Dziś Andrzej Duda zrobił w tym kierunku duży krok" - ocenia profesor Antoni Dudek.

mod/salon24.pl