Andrzej Duda ma na razie w sondażach niższe notowania niż partia, która wysunęła jego kandydaturę na prezydenta. Dzisiejsza konwencja była szansą by kandydat przekonał do siebie przynajmniej tę część zwolenników PiS, którzy wciąż wolą w roli prezydenta Bronisława Komorowskiego. Duda wywiązał się z tego zadania dość dobrze, bardzo sprawnie wygłaszając przemówienie, pozytywnie kontrastujące z wcześniejszą częścią konwencji, wypełnioną w większości niezbyt udanymi wystąpieniami mającymi zareklamować kandydata. Wiele razy (może  nawet zbyt wiele) przedstawiał się jako kontynuator prezydentury Lecha Kaczyńskiego, natomiast przytomnie ani razu nie wspomniał o Jarosławie. Nie dostarczył w  ten sposób dodatkowej amunicji wrogiej PiS części mediów, która będzie go konsekwentnie prezentować w roli marionetki prezesa PiS. Celnie też skrytykował Komorowskiego za bierność, ale znacznie gorzej poszło mu z prezentacją pozytywnego programu. Nie tylko zabrakło jakiegoś celnego hasła, które  powinno stać się osią jego kampanii, ale co gorsza złożone deklaracje wyglądały już tylko jako powtórka z dawno złożonych obietnic Jarosława Kaczyńskiego. Tak było zarówno z populistyczną zapowiedzią cofnięcia wydłużenia wieku emerytalnego, jak i pochyleniem się nad złym (od stuleci) losem polskiego chłopa. Interesująca byłaby zapowiedź reindustrializacji Polski, gdyby nie to, że ograniczyła się do kilku ogólników i rytualnego nawiązania do Gdyni i COP-u z czasów II RP.  Duda ani słowem nie zająknął się na temat polityki zagranicznej, a przecież bieg wydarzeń na Ukrainie może przesądzić o wyniku tych wyborów. Nie zaproponował wreszcie nic tym wyborcom, którzy nie są zadeklarowanymi zwolennikami PiS, a bez których nie może marzyć już nie tylko o zwycięstwie, ale nawet o doprowadzeniu do II tury wyborów.

Reasumując za formę wypowiedzi byłbym skłonny postawić pretendentowi plus cztery, natomiast za treść co najwyżej ocenę dostateczną, z niewielkim plusem za promocję Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Do 10 maja zostały jeszcze trzy miesiące, w czasie których wiele może się zdarzyć.  Nie zdarzy się w niej już jednak z pewnością to, co zaproponował PiS w swoim ostatnim głośnym wystąpieniu prof. Andrzej Nowak, czyli ogłoszenie pokoleniowej zmiany warty w tej partii. Dlatego nawet jeśli przez te trzy miesiące Duda nie wymieni ani razu nazwiska Jarosława Kaczyńskiego, to i tak będzie mu bardzo trudno przekonać niezdecydowanych wyborców, że ma im do zaproponowania cokolwiek więcej niż ten polityk, który go nominował.  

Dziś udało mu się jedynie przekonać już przekonanych do jego kandydatury.

Antoni Dudek/Salon24.pl