Z Anną Zalewską, minister edukacji narodowej o założeniach reformy szkolnictwa w Polsce rozmawia Tomasz Krzyżak dla Fronda.pl.

Ośmioletnia szkoła powszechna, czteroletnie liceum i pięcioletnie technikum. Tak ma  wyglądać polski system edukacji.

Zapomniał pan dodać, że będzie jeszcze branżowa szkoła. To ogromny awans i duża promocja szkolnictwa zawodowego, a tego oczekują pracodawcy. Zresztą oni wspierali nas w tych rozważaniach i propozycjach.

Szkoła branżowa, czyli dawna zawodówka?

Tak. Ma być ona dwustopniowa i drożna. Po trzech latach nauki na pierwszym poziomie uczeń będzie mógł kontynuować edukację i zdać maturę zawodową, która pozwoli mu na ukończenie szkoły wyższej, licencjackiej szkoły zawodowej. Nie będzie można jednak zdobyć tytułu magistra. Trzeba będzie wrócić do systemu i zdać maturę taką jak uczniowie czteroletnich liceów. 

Krytycy mówią, że proponuje pani powrót do PRL.

Nie chcę się wdawać w dyskusję na takim poziomie. Widzę, że najczęstszymi krytykami są politycy, szczególnie politycy, którzy z systemem edukacji nie mają nic wspólnego Rozumiem to, ponieważ opozycja, która deklaruje, że chce być opozycją totalną, musi się tak zachowywać. Druga grupa krytyków, to ci, którzy tworzyli ten system. Krytykują nasze propozycje, choć sami przyznają, że im się nie udało. 

Mówimy o tych, którzy tworzyli tzw. reformę Handkego? 

Tak, łącznie z gimnazjami. Proszę zauważyć, że gimnazjów tak naprawdę już nie ma. Większość szkół jest w zespołach szkół podstawowych i gimnazjalnych. Tak zdecydowali nauczyciele, dyrektorzy, organy prowadzące, a przede wszystkim rodzice. 

Te zespoły różnie wyglądają, bo to są szkoły podstawowe z gimnazjami, bądź gimnazja z liceami. 

Większość to szkoły podstawowe z gimnazjami. Rodzice wymusili takie działanie. Zauważyli, że najlepsze wyniki w gimnazjach mają te dzieci, które przechodzą całymi zespołami, gdzie nie przerywa im się organizacji życia wspólnotowego, życia koleżeńskiego. Kiedy tworzono gimnazja mówiono, że ich plusem będzie wyrównywanie szans edukacyjnych. Absolutnie tak nie jest. I to jest kompletna klęska, bo liceum stało się  właściwie końcówką gimnazjum. Pierwsza klasa w szkole ponadgimnazjalnej to w istocie kończenie gimnazjum. Większego absurdu nie można sobie wyobrazić. Tamten system sam się zdyskwalifikował. 

Ośmioletnia szkoła powszechna i likwidacja gimnazjów. Jak to będzie wyglądało w praktyce? 

Bardzo spokojnie i bardzo ewolucyjnie. Prezydent Torunia – miasta, w którym przedstawiałam założenia reformy – powiedział, że to „przewrót kopernikański”. Ja pozwoliłam sobie zwrócić mu uwagę, że to „reformy kopernikańskie”, dlatego żeby podkreślić ewolucyjność. Ten proces będzie trwał wiele lat. Trudno sobie wyobrazić, że oto jedną szkołę można zamknąć, a drugą otworzyć w ciągu jednego roku. My rozpoczniemy od 2017 roku i wygaszanie gimnazjów będzie trwało w sumie trzy lata. 

Uczniowie, którzy wejdą do gimnazjum we wrześniu tego roku będą ostatnimi?

Tak. Oni skończą gimnazja po staremu w czerwcu 2019 roku i będą kontynuowali naukę w obecnie istniejących trzyletnich liceach.

To dlaczego mówimy, że zmiany zaczną się w roku szkolnym 2017/2018?

Wtedy będziemy mieli dwa kluczowe roczniki dzieci. Pierwszy to obecne sześciolatki, które we wrześniu 2017 roku rozpoczną naukę w pierwszej klasie szkoły powszechnej. One jako pierwsze przejdą cały 12-letni cykl edukacyjny z nową podstawą programową. I tu od razu zaznaczam – nie będziemy budowali podstaw programowych na 12 lat. Powołałam w tym celu w ministerstwie Departament Podręczników, Programów i Innowacji, żeby przyglądać się całemu procesowi na bieżąco, bo świat szybko się zmienia i szybko zmieniają się dzieci. Podstawy programowe musimy tworzyć systematycznie, uwzględniając zmieniającą się rzeczywistość.

Czyli te dzieci, które od września 2016 zaczną naukę w klasie szóstej i w 2017 teoretycznie powinny pójść do I klasy gimnazjum. Jednak nie pójdą, tylko będą uczyły się w klasie siódmej. One też dostaną nową podstawą programową? 

Tak. Musimy ją napisać. Ale wcześniej musi powstać ustawa ustrojowa, żeby była baza i pretekst oraz podstawa prawna do tego, żeby skonstruować podstawy programowe. Ta siódma klasa jest pewnym wyzwaniem.

Dlaczego?

Bo podstawę programową dla niej trzeba napisać tak, by była ona kompatybilna z programem, który jest w obecnej szkole 6-letniej. Podstawa programowa musi być przestawiona już na tryb 4-letniego liceum lub branżowej szkoły. To duże wyzwanie, ale kiedy dyskutowaliśmy z ekspertami na temat podstaw programowych, byli zdania, że taka zmiana jest potrzebna i możliwa do zrobienia.

Do czterech lat zostanie też wydłużony okres tzw. edukacji wczesnoszkolnej. Po co?

To jest odpowiedź na potrzeby nauczycieli, metodyków. Dziś dziecko po skończeniu trzeciej klasy w czwartej rzucane jest na głęboką wodę nauczania przedmiotowego. I tam zaczynają wypadać z systemu. Ku przerażeniu rodziców nie potrafią samodzielnie odrobić lekcji. Muszą to robić właśnie z rodzicami, pojawiają się korepetycje. Dla mnie jest to jakiś żart systemowy, że w klasie IV szkoły podstawowej trzeba wyciągać pieniądze na korepetycje. Dodatkowo mówimy o tym, że w IV klasie szkoły podstawowej (po zmianie nazwy – szkoły powszechnej) będzie ten sam wychowawca, który jest w klasie I-III, a dojdą do niego ci, którzy zajmą się tzw. propedeutyką przedmiotu, czyli wstępem do przedmiotów.

Z prezentacji, którą pokazała pani w Toruniu widać, że jest pani jest z wykształcenia polonistką. Ogromny nacisk położony jest na czytanie już od pierwszej klasy. Możemy się spodziewać, że wrócimy do jakiegoś kanonu lektur? Dzisiaj te lektury są czytane fragmentarycznie. 

I to właśnie fragmentaryczność zdyskwalifikowała potrzebę czytania. Kanon lektur szkolnych będzie tworzył profesor Andrzej Waśko. Zobaczył już ustrój szkolny, będzie dobierał ekspertów, specjalistów, tak aby w najbliższych miesięcy pokazać kanon. Taki zestaw lektur będzie potrzebny nawet w przedszkolu, bo tam nauczyciele też potrzebują wsparcia. Od września będzie zalecenie, by każdy dzień w szkole zaczynać od czytania. Później zaczniemy konstruować podstawy programowe. Czytanie musi stać się nawykiem, bo przecież czytanie, to też fizyka, matematyka, informatyka. Kompetencje czytania ze zrozumieniem, których brakuje dziś uczniom, nabywa się właściwie prawie automatycznie, po prostu systematycznie czytając. 

Gimnazja faktycznie są złe? Słychać takie głosy, że one się bronią wynikami. Są badania PISA, w których sprawdza się poziom wiedzy i kompetencji 15-latków. I w tych badaniach polscy uczniowie są na czwartym miejscu w Europie.

To tylko częściowo jest prawdą. Jeżeli przeczyta się uzasadnienie badań PISA i ich analizę, wynika z nich, że młodzi Polacy świetnie odtwarzają, są wyćwiczeni w testach. Niestety nie radzą sobie z problemami. Nie radzą sobie ze współpracą z innymi, z codziennością, zadaniami praktycznymi. Chcemy, aby młody człowiek, który pójdzie do pracy nie tylko się do niej nie spóźniał, nie tylko był odpowiedzialny za wykonany projekt, ale potrafił także pracować w grupie. Chcemy, żeby Polak uczył się przez całe życie. To co mieliśmy do tej pory to wyeliminowanie kształcenia ogólnego np. w liceum ogólnokształcącym, który ten rytm i potrzebę uczenia się i dostosowywania się do zmieniającej się rzeczywistości rzeczywiście narzuca. Świetne wyniki gimnazjaliści osiągają tam, gdzie połączono szkoły podstawowe i gimnazja. Gorsze wyniki z egzaminów są w gimnazjach, które funkcjonują osobno. Przedstawiliśmy propozycje zmian. Bardziej nowoczesnej szkoły na razie nikt nie zaproponował. To są ogromne wyzwania, mam nadzieję, że sprostamy. 

Cała szkoła powszechna będzie w jednym budynku? Słychać już głosy samorządowców, że nie wiadomo co zrobić z opuszczonymi przez gimnazja…

Przy tak dramatycznym niżu demograficznym trzeba uznać, że jest to wyzwanie dla organów prowadzących i dla Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ale to szansa, aby skończyć z dwuzmianowością. W tych budynkach, które są obecnie, a jest ich za dużo, spróbować nie kumulować kolejnych roczników, tylko pozostawić je, by docelowo za kilka lat dopracować się cywilizowanej szkoły. Takiej szkoły, w której rodzic o godz. 8.00 zostawi dziecko i odbierze je o godz. 16.00 z odrobionymi lekcjami, po zajęciach dodatkowych, po obiedzie. 

Autor jest dziennikarzem i publicystą „Rzeczpospolitej”