Podczas gdy wszyscy zajmują się i emocjonują konfliktem z Izraelem po nowelizacji ustawy o IPN, mało kto zwraca uwagę na wątek ukraiński. Tymczasem podczas gdy relacje z Izraelem to bardziej prestiż, z Ukrainą chodzi o twarde interesy - uważa Andrzej Talaga. Na łamach ,,Rzeczpospolitej'' wzywa do ,,zasypania dzielącego nas [z Ukraińcami] rowu''.


Talaga przekonuje, że podstawy do budowy znakomitych relacji z Ukrainą są naprawdę dobre. To zasadnicza sympatia Ukraińców do Polaków i wzorowanie się na naszych przemianach; to setki tysięcy ukraińskich pracowników w Polsce, którzy w przyszłości przynajmniej w części wrosną w nasze społeczeństwo; to polskie poparcie dla euroatlantyckich ambicji Ukrainy oraz wsparcie Kijowa w konflikcie z Moskwą.

Według autora dzieli nas jednak kwestia zasadnicza - już nawet nie interpretacja przeszłości, ale ,,impoderabilia narodowej tożsamości'', pisze. ,,Zawsze i wszędzie budowanie przyjaźni z kimś, kto naszych bohaterów uważa za zbrodniarzy, jest niemożliwe. Musi nastąpić przesilenie – albo my przestaniemy czcić owych herosów, albo nasi interlokutorzy przestaną ich uznawać za morderców. Tak właśnie na sprawę patrzy elita Ukrainy, a owymi bohaterami są bojownicy OUN i UPA'' - zaczyna autor.

Jak dodaje, ,,nowa tożsamość Ukrainy zaczęła budować się na krwi przelanej o wolność'' - krew świeża to Majdan i wojna z Rosją, krew z przeszłości - to walka upowców z Sowietami. Według Talagi przed ostatnią wojną ,,UPA niewielu na Ukrainie interesowała''. Dziś jest inaczej i zdaniem Talagi ,,uczciwie mówiąc... trudno znaleźć lepsze spoiwo narodowe'' na Ukrainie niż UPA właśnie. Co więc zrobić z jej zbrodniami na Polakach i jak wyjść z tego pata?


Według Talagi, Polska powinna... stonować. W praktyce uznając na przykład za ludobójstwo zbrodnie na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w latach 1943-1944, ale tak, by pozostawić Ukrainie ,,furtkę do honorowania bojowników walczących z Sowietami''. Według Talagi nie jest to rozwiązanie idealne - ale jest lepsze niż wzajemna niechęć.

mod/rzeczpospolita.pl